Poselska kuźnia kadr

Mimo, że o finansowych kokosach trudno mówić, to parlamentarzystom łatwo jest namówić do współpracy asystentów i pracowników. Niektórzy posłowie mają ich nawet kilkunastu.

<!** Image 3 align=none alt="Image 188583" sub="Radny Michał Sztybel pracuje obecnie dla posła Pawła Olszewskiego (Fot.: Dariusz Bloch)">

Dwóch, trzech etatowych pracowników i nawet kilkunastu społecznych asystentów wspiera posła w jego parlamentarnej pracy. Wśród nich młodzi działacze partyjnych młodzieżówek, znajomi, a także polityczni weterani, którzy z niejednego już partyjnego pieca chleb jedli. To, co ich łączy, to - przynajmniej oficjalnie - niska pensja lub jej brak i dużo obowiązków.

<!** reklama>

To ciężka praca

Minister Radosław Sikorski zatrudnia tylko jednego pracownika, znaną z działalności w Radzie Miasta Bydgoszczy radną Agnieszkę Bąk. Na przeciwnym biegunie znajduje się poseł Kosma Złotowski, który otoczył się sztabem asystentów i pracowników. Wśród dwóch etatowych znajduje się Łukasz Schreiber, syn bydgoszczanina, jednocześnie posła ziemi radomskiej, Grzegorza Schreibera. Kosmę Złotowskiego wspiera jedenastu asystentów społecznych. Mają co robić, bo PiS jest w fazie intensywnego wzrostu w całym regionie.

- Zajmują się pracą organizacyjną, przygotowują spotkania, imprezy, to ciężka praca - mówi poseł Kosma Złotowski.

Skąd ich znamy?

Znane twarze bydgoskiej polityki asystują posłowi Bartoszowi Kownackiemu z Solidarnej Polski który - nie mając zaplecza w Bydgoszczy - postawił na sprawdzonych działaczy, którzy tak jak on odeszli z Prawa i Sprawiedliwości. Prym w biurze poselskim wiedzie były radny Stanisław Grodzicki, wspiera go również była radna PiS, Ewa Starosta. Wśród czterech asystentów społecznych znaleźli się kandydaci PiS do Rady Miasta Inowrocławia.

- Cała Solidarna Polska wyrosła z PiS. Dwójka byłych radnych mogła znaleźć miejsce w naszej partii, ale wybrała inaczej - uważa Kosma Złotowski.

Poseł Paweł Olszewski zadowolił się dwójką pracowników. Obok młodej Pauliny Gatz zatrudnia młodego, ale już z ogromnym doświadczeniem samorządowym i politycznym, radnego Michała Sztybla.

- Pracownicy biur poselskich nie zarabiają wiele, ich pensje oscylują wokół najniższej pensji krajowej. Dyrektor mojego biura, Magdalena Łośko, jest jednocześnie radną miejską w Inowrocławiu. Organizuje spotkania, odpowiada za kalendarz spotkań. Mało tu polityki, dużo pracy organizacyjnej - mówi poseł Krzysztof Brejza (PO). - Współpracuję też z osobami, które przygotowują mi analizy i opinie prawne. W każdej gminie mam też osobę, z którą nieformalnie współpracuję. Nieformalnie, to znaczy bez zgłaszania takiej osoby jako asystenta społecznego. To ludzie, którzy chcą coś zrobić dla swojej gminy, niekoniecznie z partyjnej młodzieżówki.

Jak kula u nogi

Czasem asystenci potrafią stać się kulą u nogi parlamentarzysty. Tak było z 20-letnim asystentem posłanki PO Iwony Kozłowskiej, który niedawno „błysnął” oryginalnymi wypowiedziami na portalu społecznościowym. Posłanka uznała, że wpisy na Facebooku, dotyczące między innymi tragedii smoleńskiej, przekroczyły granice dobrego smaku i pożegnała się z asystentem, przy okazji gęsto tłumacząc się ze współpracy z nim.

- Asystenci to najczęściej osoby młode, bez wielkiego doświadczenia. Dlatego uczulam ich na to, że stając się asystentem posła, przygotowując pisma, organizując jego pracę stają się osobami publicznymi, a ich zachowanie wpływa bezpośrednio na wizerunek parlamentarzysty - mówi poseł Krzysztof Brejza. Co ciekawe, ze strony sejmowej wynika, że żadnego asystenta i pracownika nie mają posłanka Teresa Piotrowska (PO) i Łukasz Krupa (Ruch Palikota).