Do użycia siły przez policjantów wobec 58-letniego mężczyzny doszło, gdy ten wyszedł z mieszkania. Wcześniej usłyszał sygnały radiowozów. - Ojciec chciał sprawdzić, co się dzieje. Podszedł do policjantów i doszło do jakiejś wymiany zdań. Funkcjonariusze rzucili ojca na ziemię, pobili, zakuli w kajdanki i wpakowali do radiowozu. Świadkowie słyszeli, jak mówią: „To ten trzeci”. Myśleli, że ojciec też jechał tym uciekającym samochodem. Kiedy się okazało, że nie ma z tym nic wspólnego, nie wiedzieli, co mają zrobić. Nie mogli już przecież udawać, że nic się nie stało, bo było za dużo świadków - opowiada syn poszkodowanego.
30 godzin w areszcie
Dramat mężczyzny na tym się jednak nie skończył. Nie pomagały prośby o zdjęcie mu kajdanek. Było to ważne, bo 58-letni mężczyzna ma uraz kręgosłupa i musi zażywać leki na krążenie. W końcu został odwieziony do aresztu.
- Nie wiedziałem nawet, do którego. Jeździłem pomiędzy Koronowem a Bydgoszczą, żeby dać ojcu coś na przebranie, bo został zabrany tylko w jakimś dresie i koszulce, oraz leki, które musi zażywać. Policja stwierdziła najpierw, że ma 0,5 promila alkoholu, potem, że 0,21 w wydychanym powietrzu. Ojciec na pewno nie był pijany - mówi Marcin Leśniewski.
Mężczyzna został zatrzymany w areszcie przez 30 godzin. Postawiony mu został zarzut znieważenia funkcjonariuszy.
Bo ubliżał policjantom...
Inną wersję zdarzenia przedstawia policja. - Mężczyzna wtrącał się do prowadzonych przez funkcjonariuszy działań i je komentował. Zaczął im ubliżać, zachowywał się agresywnie. Tak przynajmniej twierdzą funkcjonariusze. Potraktowali to jako zniewagę. Na pewno wobec mężczyzny użyto siły i kajdanek - mówi Monika Chlebicz, rzeczniczka komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy.
Jest już wniosek do prokuratury z zarzutem zniesławienia funkcjonariuszy. Przez rodzinę mężczyzny natomiast złożone zostało do sądu zażalenie na bezpodstawne zatrzymanie i pobicie.
- Ze względu na charakter sprawy komendant policji polecił przeprowadzenie czynności, które mają wyjaśnić wszystkie okoliczności tego zdarzenia - informuje Monika Chlebicz.