„Wujku” - mówiły do niego dzieci, które obdarowywał reklamówkami wypchanymi jedzeniem. Wielu mieszkańców Chełmży do dziś nie może uwierzyć, że Ryszard N., były przewodniczący Rady Miasta, oskarżony jest o pedofilię. Prokuratorzy jednak nie mają wątpliwości, że szanowany obywatel „doprowadzał dziewczynki do obcowania płciowego”.
<!** Image 2 align=right alt="Image 119416" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">Lat 59, siwe włosy, popielata marynarka i dżinsy. Tak stawił się na pierwszej rozprawie w toruńskim sądzie. - Pan przewodniczący zawsze miał sznyt - wspominają koledzy radni. - I lubił robić wrażenie na kobietach - dodają zaraz. Nikt jednak nie sądził, że zdolny jest do „takich rzeczy”.
Ryszard N., jeszcze kilka lat temu w Chełmży drugi po burmistrzu, dziś oskarżony jest o pedofilię. Zarówno akt oskarżenia, jak i proces sądowy zostały utajnione dla opinii publicznej. Wiadomo, że śledczy postawili mężczyźnie siedem zarzutów. Wszystkie związane są z wykorzystywaniem seksualnym dziewczynek w wieku do 15 lat. Ofiar znaleziono sześć.
N. puszczał im filmy pornograficzne, a następnie skłaniał do rozbierania się. Dotykał, uprawiał seks oralny, z niektórymi próbował jeszcze więcej. Nie musiał krzyczeć ani bić. Dzieci lgnęły do niego same. Był miły, dawał jeść, pograć na komputerze. Czasem płacił 20-25 zł, czasem używał perswazji.
<!** reklama>Sekrety białego domu
Dom państwa N. stoi u zbiegu ulic, na osiedlu, na którym pobudowała się większość chełmżyńskiej śmietanki. Trzy kondygnacje, białe ściany, ładny ogród. Od ulicy wchodzi się do Ryszarda N., od podwórza - to jego byłej żony. Willę podzieli po rozwodzie. Ona, urzędniczka, musiała widzieć, jak żyje jej były. Z części poczynań ojca zdawały sobie sprawę również dorosłe dzieci N.
A Ryszard N., nie bacząc na nic, wprowadził pod swój dach Mariolę, 26-letnią pracownicę agencji ochroniarskiej. Ładną, sympatyczną i wysportowaną konkubiną lubił chwalić się kolegom.
- Już wtedy pukaliśmy się w głowę. Krążyła opinia, że przeżywa kryzys wieku średniego i mu odbiło. Dotąd szpanował samochodami, teraz przerzucił się na rower. Schudł, opowiadał o młodej narzeczonej, zgrywał młodzika - twierdzi jeden z chełmżyńskich radnych.
Dziś, gdy Ryszard N. siedzi za kratami, Mariola pilnuje jego części domu. Niektóre pomieszczenia wynajmują lokatorzy. Choć okolica przyjemna, a warunki dobre, szukają teraz nowego adresu. Chełmża to małe miasteczko i wieści o „tych rzeczach” już się rozniosły. Wiara Marioli w to, że jej partner wróci, bo jest niewinny, nie wystarcza.
Bieda z przedmieścia
Ryszard N. nie musiał się specjalnie wysilać, by nawiązywać znajomości z dziewczynkami.
- Po naszym osiedlu często chodzą biedne dzieci. Żebrzą, próbują coś podwędzić albo sprzedać - przyznaje sąsiadka. - Do niego też nieraz przychodziły. Tym bardziej że to dom narożny, zamożnie wyglądający.
Osoba blisko związana z rodziną N. i zorientowana w temacie zdradza, że regularnymi gośćmi Ryszarda N. były dzieci z Chełmińskiego Przedmieścia. Nie miały daleko - kwadrans drogi pod górkę. Przychodziły dwie dziewczynki - ta starsza nie miała jeszcze 15 lat. Czasem w towarzystwie małego chłopca.
- Znam te rodzinę. Nie twierdzę, że to jakaś patologia. Na pewno jednak jest to rodzina bardzo uboga, żyjąca głównie z zasiłków z opieki społecznej - mówi nasz informator. - „My do wujka Ryszarda” - anonsowały się dziewczynki, pukając do drzwi. Wychodziły zadowolone, na ogół z reklamówkami wypchanymi jedzeniem.
Dziś, podobnie jak inne ofiary, objęte są opieką psychologa. Ze zrozumiałych względów ich personalia muszą pozostać tajemnicą.
Czy to możliwe, że obcowanie wujka z dziećmi uszło uwagi młodej konkubiny?
- Możliwe, bo Mariola najczęściej przyjeżdżała na noc. W dzień pracowała, załatwiała swoje sprawy - dodaje nasz informator. - Coś jednak zaczęło do niej docierać. Pytała go, o co w tym wszystkim chodzi. „Te dzieci mnie nachodzą” - przekonywał. Jeśli ktoś bardzo nie chce w coś uwierzyć, to przyjmie za dobrą monetę i takie wytłumaczenie...
Były jednak i takie dzieci, które Ryszard N. odwiedzał w ich domach. Jak to możliwe, że rodzice nie zwrócili na to uwagi, być może uda się wyjaśnić w trakcie procesu. Wiadomo, że za każdym razem Ryszard N. wybierał ubogie środowisko. Takie, w którym mógł zgrywać dobrego wujka. Opiekuna, który nie tylko wspomoże materialnie, ale wykaże zainteresowanie. Sprawi, że dziewczynka poczuje się w centrum uwagi. Prawdą jest też, że dzieci same wymieniały się informacjami o tym, że „u N. można zarobić”.
Twarz za kartką papieru
W komputerze Ryszarda N. została pornografia. W sądzie zeznawać będą świadkowie. Wśród nich niektórzy mieszkańcy białej willi i rodzice poszkodowanych dzieci.
Ryszard N. został aresztowany tymczasowo w listopadzie ubiegłego roku. Proces miał zacząć się na początku kwietnia, ale były radny poprosił o odroczenie sprawy, bo nie zdążył zapoznać się z aktami śledztwa. 27 kwietnia, w dniu pierwszej rozprawy, chował się przed dziennikarzami. Twarz usiłował zasłonić kartką papieru. Do powiedzenia miał tylko jedno: - Jestem niewinny.
Są jednak osoby blisko związane z Ryszardem N., które nie mają wątpliwości co do jego winy. - Skazałbym tego pedofila jak najszybciej - rzuca krótko jeden ze świadków. Oskarżonego określa jako osobę dziwną i skrytą, przynajmniej w niektórych sprawach. To obraz nie do końca współgrający z tym, jak chełmżanie wspominają byłego przewodniczącego Rady Miasta.
Jedni pamiętają go z władczego stylu bycia, „panoszenia” się w urzędowych pokojach i tonu, jakiego używał wobec swojej żony. Innym w pamięci utkwiła historia jego pracy w szpitalu powiatowym (wówczas ZOZ, dziś spółka) w Chełmży. Zajmował tu stanowisko kierownika technicznego. W 2000 roku próbowano go zwolnić, ale wstawiła się Rada Miasta.
Miał talent do interesów
Jeden element w charakterystyce Ryszarda N. przewija się jednak niezmiennie. - Miał talent do interesów, potrafił wykorzystywać znajomości - podkreślają bliżsi i dalsi znajomi z Chełmży.
W latach 80. zeszłego wieku rodzina N. dla niejednego mieszkańca biednego miasteczka była obiektem zazdrości. Wówczas to głowa rodziny zabrała się za biznesy rolno-ogrodnicze. Kupili malucha, potem niebieskiego datsuna. Zaczęli budować dom. Wyprowadzili się z mieszkania w śródmieściu. I dziś willa robi wrażenie, a co dopiero musiało być dwadzieścia lat temu! Wyposażyli ją bardzo przyzwoicie: boazerie, drewniane schody, eleganckie meble.
- Nim doszło do rozwodu, rodzina N. wyglądała naprawdę na modelową. Ryszard był typem wyjątkowo zaradnego i zadowolonego z życia faceta, dbającego o dzieciaki. Przynajmniej tyle widzieliśmy z boku - wspominają znajomi.
Wszyscy wolą pozostać anonimowi. Dominuje poczucie olbrzymiego wstydu. Nie brakuje jednak i takich, którzy odpowiedzialnością próbują obarczać albo same ofiary Ryszarda N., albo ich rodziny. - Może same się prosiły? - dociekają.
Los dzieci, szczęśliwie, spoczywa teraz w rękach psychologów. Nie ma jednak wątpliwości, że nie wszystkie rany uda się wyleczyć.
* * *
Ryszardowi N. grozi do 15 lat więzienia. Proces trwa. Oskarżony przebywa w areszcie. Oficjalnie nie podaje się, w jaki sposób wpadł były radny. My dotarliśmy do osób z Chełmży, które o jego poczynaniach słyszały od, bagatela, ponad dwóch lat. Zapewniają, że wiedziała o nich także część lokatorów białej willi. To oni mieli zgłaszać miejscowej policji, co wyprawia szanowany obywatel miasteczka.
PS Imię konkubiny Ryszarda N. zostało zmienione.
fakty
Pedofilskie treści na dyskach
„Irena” - tak nazywała się ostatnia ogólnopolska akcja policji, wymierzona w internetowych pedofili. Koordynowali ją funkcjonariusze z Centralnego Zespołu do Walki z Handlem Ludźmi Biura Kryminalnego KGP. 5 maja rano kilkuset policjantów w całej Polsce przeszukało 60 domów, mieszkań i siedzib firm. Rezultatem było zatrzymanie 54 osób, zabezpieczenie 84 komputerów, 32 twardych dysków, ponad 5 tysięcy płyt CD i DVD, dyskietek, przenośnych pamięci, telefonów komórkowych, a nawet narkotyków.
Wśród zatrzymanych znalazły się osoby wykonujące różne zawody, m.in., nauczyciel, spawacz i marynarz. Funkcjonariusze z Grudziądza przeszukali lokal mieszkańca centrum miasta. U 28-latka zabezpieczono komputer stacjonarny i 69 płyt CD i DVD. Mężczyzna od razu usłyszał zarzut posiadania treści pornograficznych z udziałem małoletnich poniżej 15 lat.
Policjanci z Włocławka i Torunia przeszukali mieszkania, w których zabezpieczyli łącznie 2 komputery przenośne, jednostkę centralną, 1 twardy dysk, 600 płyt CD i DVD. Cały zabezpieczony sprzęt komputerowy trafił w ręce biegłych informatyków, którzy badają go pod kątem treści pedofilskich. Od ich opinii zależeć będą ewentualne zarzuty.
W kwietniu, w ramach podobnej akcji o kryptonimie „Cytrus”, policja zatrzymała 68 osób podejrzewanych o rozpowszechnianie dziecięcej pornografii w Internecie. W połowie marca, w akcji „Simone3” - 56, w lutym, podczas zatrzymań w ramach „Typhon” - 78.
Jak wynika z policyjnych statystyk oraz badań psychologicznych, 90 proc. przypadków pedofilii dotyczy mężczyzn heteroseksualnych, homoseksualnych lub biseksualnych, marginalny 1 proc. przypadków dotyczy kobiet. Medycyna charakteryzuje pedofilię jako rodzaj parafilii seksualnej: stan, w którym jedynym lub preferowanym sposobem osiągania satysfakcji seksualnej jest kontakt z dziećmi w okresie przedpokwitaniowym.