Nieprzebrane tłumy ciągnące nieustannie przed Pałac Prezydencki zupełnie zmieniły stolicę. Inaczej działa komunikacja miejska, a ludzie mogą liczyć na wsparcie policji i zwykłych warszawiaków.
<!** Image 2 align=right alt="Image 148441" sub="Kwiatów i zniczy składanych przed Pałacem Prezydenckim wciąż przybywa. ">Zamknięte ulice, zmienione trasy przejazdu wielu autobusów i tramwajów, policjanci bądź strażnicy miejscy niemal na każdym rogu. Do tego całe zastępy harcerzy, strażaków, żołnierzy z Żandarmerii Wojskowej i pracowników służby magistrackiej. Na taki widok muszą się przygotować ci, którzy chcą oddać hołd Marii i Lechowi Kaczyńskim. Nim to się jednak stanie, czeka ich prawdziwa próba cierpliwości - w gigantycznym ogonku spędzić trzeba kilkanaście godzin. Co ważne, poruszeni sobotnią tragedią Polacy nie są pozbawieni pomocy.
Można liczyć na pomoc
- Wszystko zależy od pogody. Jak robi się ciepło i przygrzewa słońce, to rozdajemy ludziom wodę, a jak pada, pozwalamy starszym osobom albo rodzicom z dziećmi gdzieś się schronić. Miejsce w kolejce oczywiście dla nich trzymamy - opowiada Andrzej Skórzyński, jeden z harcerzy pełniących wartę na Krakowskim Przedmieściu. - Poza tym odbieramy od ludzi kwiaty i znicze i układamy je pod pałacem.
<!** Image 3 align=right alt="Image 148441" sub="Tysiące ludzi czeka w gigantycznej kolejce, ale wszyscy sami pilnują porządku">Lekko zdezorientowani są ci, którzy w okolicach kolumny Zygmunta szukają końca kolejki.
- Pierwsze wrażenie jest takie, że ci ludzie stoją tu bez żadnego ładu i składu. Po prostu tłum - dzieli się swoimi odczuciami Agnieszka, która przyjechała z Grudziądza, by oddać hołd prezydenckiej parze. - Stojący w kolejce natychmiast tłumaczą, jak się do nich przyłączyć. I zaraz widać, gdzie kolejka kilkakrotnie oplata kolumnę Zygmunta. Ludzie sami pilnują porządku i nikt nawet nie próbuje oszukiwać.
Po odstaniu kilku godzin bezkształtny dotąd tłum zamienia się w regularne ludzkie rzędy, które od reszty oddzielają metalowe barierki. W odległości 200-300 metrów od Pałacu Prezydenckiego ludzie dzieleni są na 30-osobowe grupy. Żandarmeria i harcerze pilnują, by ustawili się piątkami. W ten sposób przechodzą podzielone na kilka etapów ostatnie metry do pałacu.
Służby nakazują wyłączyć komórki i nie robić zdjęć, bo nie ma czasu. Potem szybki marsz przez dziedziniec, dalej sień i schodami do Sali Kolumnowej.
To w tym najbardziej reprezentacyjnym pomieszczeniu stoją dwie przykryte flagami trumny - w jednej z nich spoczywa prezydent Lech Kaczyński, w drugiej - jego żona Maria.
Żeby oddać hołd...
<!** Image 4 align=right alt="Image 148441" sub="Wiele delegacji z całej Polski przyjechało złożyć hołd tragicznie zmarłym Lechowi i Marii Kaczyńskim">I choć przy zwłokach tragicznie zmarłej pary prezydenckiej można spędzić tylko chwilę, nikt nie narzeka. - Liczy się fakt, że tu byłam, że mogłam oddać im cześć - ze wzruszeniem mówi Agata Piasecka, warszawska pielęgniarka. - Panią Marię poznałam osobiście, kiedy kilka lat temu przyjechała do naszego szpitala przed Wigilią. Dla chorych dzieci było to prawdziwe święto, a dla nas zaszczyt.
To, co się stało, jest wielką tragedią całego narodu. Wielu ludzi swój ból po katastrofie w Smoleńsku wyraża składając znicze i kwiaty. Palą się one w dziesiątkach miejsc w całej stolicy. Najwięcej, oczywiście, na Krakowskim Przedmieściu, pod Pałacem Prezydenckim.
<!** Image 5 align=right alt="Image 148441" sub="W utrzymaniu porządku, układaniu kwiatów i zniczy przed Pałacem Prezydenckim pomagają, między innymi, harcerze">Nie ma problemu, jeśli ktoś zapomni wziąć ze sobą świeczkę czy kwiaty. Wszystko można kupić przez całą dobę na miejscu. Co kilka metrów stoją organizowane naprędce turystyczne stoliki, a na nich znajduje się pełen asortyment. Kupowanie na Krakowskim Przedmieściu ma jednak wadę - sprzedawcy oferują swój towar po mocno zawyżonych cenach. Mały znicz w sklepie nie kosztowałby nawet złotówki, a pod pałacem jego cena wynosi 3 złote. Tyle samo zapłacić trzeba za jednego tulipana. Te bardziej pomięte i mniejsze są o złotówkę tańsze. W środę na straganach pojawiły się też pamiątkowe znaczki w narodowych barwach z napisem „Smoleńsk, 10 kwietnia 2010”. Zależnie od stopnia pazerności sprzedawcy, kosztują one 10 bądź 15 złotych.
Flagi i różańce
<!** Image 6 align=right alt="Image 148441" >- Nie ma w tym nic złego, że co obrotniejsi chcą zarobić. Ludzie tu przychodzą spontanicznie, z potrzeby serca. Jeśli nie mają kwiatów lub zniczy, mogą je u mnie kupić, ale przecież nie muszą - tłumaczy Rafał, który na zmianę z bratem przez całą dobę dyżuruje przy swoim ministraganie. - Mam jeszcze flagi: małe dla dzieci, duże dla dorosłych oraz różańce.
Kwitnie też gastronomia. Niektóre kawiarnie i bary nie były zamykane od wtorku, czyli od momentu wystawienia trumien ze zwłokami Lecha i Marii Kaczyńskich na widok publiczny. Co najwyżej robiono godzinną przerwę, żeby trochę posprzątać. - Dobrze, że są otwarte, bo można kupić gorącą herbatę. Dla głodnych są zapiekanki i hamburgery . To prawdziwy ratunek, jak człowiek ma chwilę zwątpienia i chce zrezygnować ze stania w kolejce. Wiem coś o tym - uśmiecha się starszy mężczyzna, który spędził pod Pałacem Prezydenckim osiem godzin.
Pożegnać prezydencką parę będzie można do godz. 17 w sobotę.