W siedmiu dotychczasowych meczach eliminacji do ME 2024 Polacy spisywali się dużo poniżej oczekiwań. Grupa miała być "łatwa", ale niespodziewane straty punktów (m.in. w dwumeczu z teoretycznie dużo słabszą Mołdawia zdobyli ledwie "oczko") wpędziły polską drużynę w problemy. Biało-Czerwoni uzbierali tylko 10 pkt i zajmują 3. miejsce w tabeli. Zagrają jeszcze tylko raz (właśnie z Czechami), a wszyscy najgroźniejsi rywale - dwukrotnie.
Przed meczem Polska - Czechy możliwe są różne scenariusze. Biało-Czerwoni mają jednak świadomość, że aby zachować szanse na bezpośredni awans na Euro 2024, muszą wygrać (remis lub porażka przekreślają szansę) i liczyć na korzystne inne wyniki. Przypomnijmy, że premiowane przepustką na ME są dwie najlepsze drużyny w grupie E. Szansę na to mają jeszcze cztery zespoły (z tej walki odpadły już Wyspy Owcze).
Inna opcja to udział w dwustopniowych barażach - 12 zespołów na podstawie rankingu Ligi Narodów, które wcześniej się nie zakwalifikowały. Na tej ścieżce walka toczyć się będzie tylko o trzy miejsca.
Mimo iluzorycznych szans nadzieję dla naszej kadry widzi jeszcze Wojciech Kowalewski, były bramkarz reprezentacji Polski.
- Mam nadzieję, że Michałowi Probierzowi udało się zbudować odpowiednią atmosferę w drużynie bo podczas zgrupowania właściwie tyle można zrobić. Są w reprezentacji zawodnicy grający w silnych europejskich klubach, na pewno stać ją na pokonanie każdego przeciwnika w grupie, także Czechy. Niestety w poprzednich spotkaniach zbyt dużo punktów podarowaliśmy rywalom. Sytuacja w grupie jest bardzo trudna, ale są jeszcze szanse na zajęcie drugiego miejsca, mam nadzieję, że wyjdziemy z opresji. Jak mówi znane przysłowie nadzieja wiara i nadzieją umierają ostatnie..
Wojciech Kowalewski zabrał też głos odnośnie bramkarzy polskiej kadry i nie kryje, że potrzebna jest większa rywalizacja, którą zazwyczaj uniemożliwiają selekcjonerzy.
- Jeśli chodzi o obsadę pozycji bramkarza, nasza reprezentacja nigdy nie miała i nie ma z tym problemu. To na pewno cieszy. Czasem największym problemem jest wybór numeru jeden i to nie raz wzbudzało sporo kontrowersji. Ale niech tak zostanie. Jedyne co mnie martwi to, że w ostatnim czasie większość selekcjonerów zbyt łatwo rezygnowało z rywalizacji w bramce. Zamykało ją przedwcześnie ogłaszając, że ten bramkarz jest numerem jeden, a tamten numerem dwa. Mamy dobrych fachowców na tej pozycji i nie rezygnujmy ze zdrowej konkurencji - apeluje Kowalewski.
Mecz Polska - Czechy dziś o 20.45 na PGE Stadionie Narodowym w Warszawie.
