https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polonia wita starych znajomych

Krzysztof Błażejewski
Po 57 latach nieprzerwanych startów w ekstraklasie, żużlowcy bydgoskiej Polonii wracają do drugiej (zwanej teraz pierwszą) ligi. Mało kto pamięta, że ich awansu do ekstraklasy przed laty nie byłoby, gdyby nie pomoc zawodników z Torunia.

Po 57 latach nieprzerwanych startów w ekstraklasie, żużlowcy bydgoskiej Polonii wracają do drugiej (zwanej teraz pierwszą) ligi. Mało kto pamięta, że ich awansu do ekstraklasy przed laty nie byłoby, gdyby nie pomoc zawodników z Torunia.

<!** Image 2 align=right alt="Image 65863" sub="Tak wyglądało żużlowe ściganie
w pierwszych latach po II wojnie światowej. /Zdjęcia: Archiwum">Tyle lat stażu w najwyższej klasie rozgrywkowej w polskim żużlu nie ma nikt poza Polonią. Może to być wynik niemożliwy do poprawienia. Drugi w kolejności jest Toruń - 32 sezony, trzecia - Stal Gorzów - 31, potem Rybnik - 27. Tylko torunianie mają szanse z każdym sezonem poprawiać rekord. Gorzów i Rybnik muszą do ekstraklasy najpierw wrócić, a potem liczyć sezony od zera.

Łotysze też tu już byli

Które zespoły w kolejnym sezonie zobaczymy na bydgoskim torze? Wbrew pierwszym skojarzeniom, nie zabraknie w przyszłorocznej I lidze starych dobrych znajomych - żużlowców z Rybnika (79 spotkań w przeszłości) czy Gdańska. Były też już ligowe mecze Polonii z Ostrowem (7) i Grudziądzem (przez trzy sezony), a z Rawiczem bydgoszczanie toczyli nawet bardzo zaciętą rywalizację w 1955 roku o swój pierwszy tytuł mistrzów Polski! Tylko Łotysze z Dyneburga będą na torze Polonii nuworyszami, choć nie absolutnymi, bowiem kilkanaście lat temu występowali tu w meczach towarzyskich. Żużlowcy z Poznania natomiast przyjadą do Bydgoszczy ponownie, właśnie po 57 latach.

<!** Image 3 align=right alt="Image 65863" sub="Zdjęcia: Archiwum">Bo trzeba pamiętać, że bydgoszczanie swojej ligowej przygody z żużlem nie zaczynali z najwyższego pułapu. Kiedy w 1948 roku powstawała w Polsce żużlowa liga, zgłosiło się 16 zespołów. W tej sytuacji Polski Związek Motocyklowy zarządził eliminacje w postaci trzech indywidualnych turniejów. Suma punktów miała zdecydować o awansie do dziewięciodrużynowej I ligi. Trójka polonistów - Brunon Wegner, Józef Buda i Bolesław Bonin - wypadła jednak słabiutko w Łodzi, Pucku i Grudziądzu. Pierwsza liga odjechała...

Japy dla kadry

Inauguracyjny mecz w II lidze bydgoszczanie rozegrali 6 czerwca 1948 roku w Bytomiu, gdzie przegrali z gospodarzami (20 pkt), ale o dwa „oczka” wyprzedzili warszawską Legię (15). 27 czerwca drugi trójmecz odbył się w Bydgoszczy. I tym razem nie udało się wygrać, pierwsze miejsce z 20 punktami zajęli rybniczanie, Polonia miała 19 „oczek”.

<!** Image 4 alt="Image 65868" >Warto dodać, że przez wszystkie swoje drugoligowe lata Polonia (od 1949 pod szyldem Gwardii) ścigała się nie na prawdziwych żużlówkach, ale na tzw. maszynach przystosowanych. Sprowadzane centralnie przez PZM za ciężkie dewizy angielskie japy były zarezerwowane dla kadry i I ligi (na ich użycie w zawodach ligowych zezwolono dopiero w drugiej kolejce sezonu 1949). W drugiej lidze jeżdżono na tym, co było pod ręką. I tak w sezonie 1948 Józef Buda startował na motocyklu marki Velocette o pojemności 350 ccm, Bolesław Bonin dysponował NSU pięćsetką, a Jan Tomaszewski - AJS również pojemności 500 ccm.

Drugi trójmecz o II-ligowe punkty odbył się znów w Bydgoszczy 22 sierpnia 1948 roku. Obserwowało go 6 tysięcy widzów. Rywalami BKS Polonia Bydgoszcz były teamy SSM Gdynia i CTCiM Częstochowa, które zostały wręcz „rozjechane”. Gospodarze zdobyli w sumie 27 punktów, gdynianie - 14, częstochowianie tylko 11.

<!** Image 5 alt="Image 65868" >W bilansie całego sezonu Polonia zajęła trzecie miejsce w II lidze, za Polonią Bytom i Rybnickim KM i - już jako Gwardia - została zakwalifikowana do baraży o miejsce w ekstraklasie. Do zawodów w formule czwórmeczu (dwa pierwsze teamy zdobywały awans) doszło 25 maja 1949 roku w Bydgoszczy. Zakończyły się one głębokim rozczarowaniem. Byli pierwszoligowcy - Skra Warszawa i Ogniwo Łódź - okazali się zdecydowanie lepsi. Gwardia zajęła trzecie miejsce i musiała rozpocząć przygotowania do kolejnego drugoligowego sezonu.

PZM równa szanse

Był on dużo bardziej udany niż poprzedni. Wszystkie cztery trójmecze Gwardia rozegrała na własnym torze - posiadała odpowiedni stadion i dobrze przygotowany, 550-metrowy tor, na co niewiele klubów mogło sobie wówczas pozwolić. Mimo iż w premierze sezonu okazała się słabsza od gdańskiego Związkowca, w końcowej tabeli przypadła jej pierwsza lokata. Zdawało się, że tym razem już nic nie może przeszkodzić w zakwalifikowaniu się do upragnionej pierwszej ligi.

A jednak stało się inaczej. Zimą 1950 roku PZM otrzymał przydział dewiz, wystarczający na zakup tylko ośmiu excelsior japów. Tym samym zabrakło ich dla zwycięzców II ligi. Zarządzono więc ponownie baraże.

Wiosną 1950 roku przed barażem w Bytomiu PZM zobowiązał się jednak dostarczyć - dla równości szans - obydwu drugoligowcom po dwa prawdziwe motocykle Jap. Jak rzekł, tak zrobił, tyle że gwardziści zobaczyli je na oczy dopiero w dniu zawodów. W tej sytuacji spakowali swoje manatki i rywalizację oddali walkowerem, po raz kolejny sposobiąc się do drugoligowego sezonu.

Zobaczyć wielkiego Freda

Miał on być ciekawszy od poprzednich. Utrzymano wprawdzie formułę trójmeczów, ale startować w nich mieli nie pojedynczy jeźdźcy, ale po dwóch zawodników z jednej drużyny. Nowa była też punktacja: 4-3-2-1 (bądź 0 w przypadku nieukończenia wyścigu).

Na pierwszy ligowy trójmecz w Bydgoszczy przyszło ponad 12 tysięcy kibiców! Magnesem był Alfred Smoczyk, ówczesny mistrz nad mistrzami polskiego żużla, człowiek, którego już za życia otaczał nimb niepokonanego. Jakim cudem trafił do II ligi? Ano, przez kartę powołania do wojska. Jedyną „armijną” sekcję posiadała wówczas II-ligowa Legia Warszawa i choć wszyscy doskonale wiedzieli, że starty wielkiego Freda w drugiej klasie sensu nie mają żadnego, przepisów ściśle przestrzegano.

W Bydgoszczy Smoczyk wygrał wszystkie swoje starty, pobił prawie o sekundę rekord toru. W łącznej punktacji zwyciężyli jednak zawodnicy Włókniarza Częstochowa przez bydgoszczanami. Legia była ostatnia.

Groźba likwidacji

Właśnie częstochowianie byli najpoważniejszymi rywalami gwardzistów do awansu, który - jak tym razem zapewniano w Polskim Związku Motocyklowym - miał być nagrodą za postawę w II lidze, bez żadnych baraży. O wszystkim miała zdecydować ostatnia kolejka trójmeczów, jednak nie została ona w ogóle rozegrana. GKKF zarządził bowiem reformę całego polskiego sportu. Powstawały centralne sekcje zrzeszeń, które startować miały w jednej lidze. Druga liga i klasy okręgowe (a było kilka takich żużlowych w latach 40.) zostały zlikwidowane. Hasło „do trzech razy sztuka” w przypadku żużlowców z Bydgoszczy (mowa o awansie do I ligi) tym razem miało się nie sprawdzić.

Co gorsza, pojawiło się realne zagrożenie, że żużel w Bydgoszczy zostanie zlikwidowany. O prawo posiadania centralnej sekcji Gwardii ubiegały się trzy ośrodki, poza Bydgoszczą także Poznań i Rzeszów. Nikt nie chciał odpuścić. Zwycięzca miał bowiem brać wszystko, łącznie z motocyklami i zawodnikami nie tylko z dwóch przegranych ośrodków, ale także z innych Gwardii, startujących na żużlowym torze w okręgówkach - w Krotoszynie, Toruniu, Zielonej Górze, Gorzowie i Gdyni...

Pomogli gwardziści z Torunia

Na szczęście, o lokalizacji sekcji nie przesądziły żadne układy. PZM zarządził, by doszło do decydującej rywalizacji na torze, 23 kwietnia 1951 roku w Rzeszowie. Wygrany rzeczywiście miał zgarnąć całą pulę.

Bydgoszczanie szybko poszli po rozum do głowy. Dotychczasowy skład nie gwarantował im przewagi. Można jednak było skorzystać z sił sąsiadów zza miedzy. Najlepsi zawodnicy Gwardii Toruń, Zbigniew Raniszewski i Roman Zakrzewski (a wszyscy gwardziści mieli wówczas milicyjne etaty), służbowo zostali przeniesieni do Bydgoszczy. Tym samym mogli wziąć udział w turnieju jako reprezentanci tego właśnie miasta.

To było wyjątkowo skuteczne posunięcie. Raniszewski i Zakrzewski wsparci Józefem Budą pewnie wygrali zawody. Bydgoszcz awansowała do ekstraklasy.

Jeździła w niej nieprzerwanie przez 57 lat...

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski