„Grób pode mną był kopany przez kolegów już od dawna. Jeszcze podczas kongresu, gdzie zostałem demokratycznie wybrany szefem partii. „Koledzy” tak mnie blokowali, że uniemożliwiali wszelkie działania, które miały ożywić lewicę. A te rozgrywki poparte były, niestety, przez Aleksandra Kwaśniewskiego”.
Rozmowa z JÓZEFEM OLEKSYM, byłym premierem, marszałkiem Sejmu
Czy ma Pan jeszcze jakichś przyjaciół w SLD po opublikowaniu taśm, które nagrał A. Gudzowaty?
<!** Image 2 align=right alt="Image 48786" sub="Józef Oleksy">Jeśli ma pani na myśli liderów SLD, to oni się wypowiedzieli wyjątkowo medialnie na mój temat i tu sprawa jest jasna. Natomiast zwykli członkowie SLD rozumują mniej emocjonalnie i medialnie. Dlatego widzą dwie strony medalu - coś, co było złe, ale złe z wielu powodów, a nie tylko z powodu opowiadania o innych i używania brzydkich słów. Widzą też dramatycznie groźny mechanizm, jakim jest nagrywanie i podsłuchiwanie rozmów prywatnych w celu ich publicznego użycia.
Józef Oleksy z taśm Gudzowatego bardzo się różni od trochę rubasznego, ale jednak dżentelmena. W rozmowie z Gudzowatym nie oszczędził pan nawet Jolanty Kwaśniewskiej.
Szczerze mówiąc, nie do końca rozumiem, jak to się stało. I jak do tego doszło, i co się wydarzyło, że ten mój język stał się taki ostry i taki brzydki. Jest mi z tego powodu wstyd i oczywiście to nie pasuje do mojego normalnego sposobu bycia. I przeprosiłem za te brzydkie rzeczy, które powiedziałem. Natomiast same wulgaryzmy, jak i część rozmowy zostały zmanipulowane. To spotkanie było 7 miesięcy temu i zastanawiam się, co się z tą kasetą działo przez ten czas, kto przy niej pracował. Przy dzisiejszej technice wszystko jest możliwe. Dlatego jeszcze raz powtarzam, rozmowa została zmanipulowana, ale to nikogo nie obchodzi, bo złość przesłania wszystko.
Trudno się dziwić tym, których nazywa Pan bucami, narcyzami, ambicjonerami, krętaczami. Ta rozmowa obnaża też mechanizmy działania, które nie przynoszą chluby SLD. Są w niej tezy o walkach między liderami, o różnych biznesach.
Toteż dobrze by było, gdyby SLD przynajmniej sobie przypomniało, dlaczego zjechaliśmy z 41-procentowego poparcia na siedem. Bo to się nie stało przez przypadek. No, ale jeżeli jedyną reakcją będzie oburzenie, złość i obraza na mnie, to, niestety, to też potwierdzi, że proces uzdrawiania lewicy nie jest jeszcze dopełniony.
Powiedział Pan Gudzowatemu, że SLD to sitwa, która ma w d… Polskę.
To jest przeskok myślowy, to nie dotyczyło partii i tysięcy ludzi, którzy w niej działają. Miałem na myśli grupę liderów, która jest zawsze razem. W tych nagraniach jest parę takich fragmentów, które mogą budzić grozę. Zanegowałem szereg wątków z tej taśmy, które brzmią oskarżycielsko, a nie miały takiej intencji. To prostuję, choć nie ma to już znaczenia.
Na razie władze SLD Pana „zawiesiły”, ale co bardziej prominentni politycy mówią, że tym „józioleniem”, jak określił to Leszek Miller, wykopał Pan sobie polityczny grób.
Leszek Miller jest szczególnie przewrażliwiony, bo Gudzowaty to jego najbliższy kumpel i faworyt, więc pewnie jest zdziwiony, że posunął się do tego stopnia. A co do grobu, to tak naprawdę grób pode mną był kopany przez kolegów już od dawna. Jeszcze podczas słynnego kongresu, gdzie zostałem demokratycznie wybrany szefem partii. Ale „koledzy” tak mnie blokowali, że uniemożliwiali wszelkie działania, które miały ożywić lewicę. A te rozgrywki poparte były, niestety, przez Aleksandra Kwaśniewskiego.
Dlaczego A. Gudzowaty Pana nagrał?
<!** reklama left>Nie wiem, to jest pytanie do niego. Zobaczymy, być może w prokuraturze coś wyjaśni. Nie wiem, to był przecież bywalec pałacu prezydenckiego za czasów A. Kwaśniewskiego. To jest człowiek zaprzyjaźniony z wieloma ludźmi stamtąd. I nagle on nagrywa i puszcza do publikacji rozmowę tego typu. W co on gra? Nie wiem.
Na pocieszenie, nie jest Pan pierwszy, którego nagrywał, wcześniej była rozmowa z A. Michnikiem.
Ale tam miał intencje dość czytelne. Chodziło mu o wydobycie informacji o tym, że publikacje przeciwko niemu w „Gazecie Wyborczej” mogły być inspirowane. W moim przypadku intencji nie można odczytać żadnych, poza złośliwością.
To już chyba lampki wina ani innego alkoholu z Gudzowatym Pan nie wypije.
Nie tylko nie wypiję, ale w ogóle nie mam zamiaru się już więcej z nim spotykać. Kieruję wniosek do prokuratury w sprawie pana Gudzowatego, ponieważ nagrywanie bez wiedzy zainteresowanego jest nielegalne. Niezgodne z prawem.
Koledzy z SLD wysyłają Pana na emeryturę, wybiera się Pan?
Niektórzy to by pewnie na mnie dokonali egzekucji. Na lewicy zawsze silna była złość przeciwko tym, którzy z grupy się odłączali. To jest taka cecha przesadnego centralizmu i formalnie rozumianego obowiązku solidarności. To, co chcą ze mną zrobić, to ich sprawa, a co ja zrobię, to moja sprawa.
Zrezygnuje Pan z członkostwa z SLD?
Tak, choć będzie to dla mnie bolesne, bo ja wiele lat pracowałem na sukcesy tej formacji, ludzie to pamiętają, więc partyjni liderzy nie wyłączą mnie spośród tych, którzy zrobili coś dobrego dla lewicy. Tego mi nikt nie odbierze. Ale nic nie poradzę na to, co się wydarzyło i wyciągam z tego wnioski. Dam sobie radę, nie będę bierny. SLD nie wyczerpuje pola moich możliwości. Na pewno zachowam poczucie więzi z tysiącami ludzi lewicy, którzy mnie znali i z którymi zrobiliśmy bardzo wiele. Mam nadzieję, że ten incydent z taśmami Gudzowatego nie zmieni moich relacji z wieloma działaczami lewicy w terenie.
Jaka jest zatem przyszłość Józefa Oleksego - nowa partia czy Samoobrona?
Jeśli chodzi o Samoobronę, to są spekulacje przedwczesne i nie całkiem uprawnione.
Ale jakieś kontakty z partią Leppera już Pan miał.
Tak i to od bardzo dawna. Pan Lepper zawsze szanował moją wiedzę i prosił o doradztwo w różnych sprawach, a ja nie miałem powodów, żeby mu odmawiać. Mam uznanie dla Leppera, że potrafi się uczyć i korzystać z nowej wiedzy.
Czy Kwaśniewski uratuje SLD?
Nie przesadzajmy. Nie wierzę w takie mesjańskie przepowiednie, w zbawcze powroty i zwroty. Lewica się dźwignie. Z Kwaśniewskim czy bez. To jednak kwestia dłuższego procesu. Dość zabawnie brzmią te zapowiedzi, że wróci, uzdrowi i porwie do przodu. Bo partia, która czeka na jeźdźca na białym koniu i patrona, dowodzi tylko swojej niemocy. Partia musi sama z siebie wygenerować siły i liderów, którzy ją pociągną do przodu na miarę czasu.
Ale były prezydent wraca do czynnej polityki.
Chce wrócić na scenę polityczną, to jego prawo, ale powinien pamiętać, że nie uda mu się przywrócić wizerunku niepokalanego jeźdźca Apokalipsy czy zbawienia. Bo Kwaśniewski był przez całe lata twórcą lewicy obecnej i miał absolutny wpływ na to, co ona robiła, łącznie z jej porażkami i błędami.
Ma Pan żal do W. Olejniczaka, że wyciął Pana z list poselskich. Ktoś powiedział, że gdyby Oleksy był w Sejmie, nie byłoby afery taśmowej.
Skoro sięgnąłem po złe słowa i złe treści, to można to faktycznie odnieść do mojego rozgoryczenia. Ono jest, bo zachowano się wobec mnie nieprzyzwoicie. To była również nieprzyzwoitość Olejniczaka. który mógł podejść odpowiedzialnie do publicznej oceny dawnego lidera SLD, jakim jest, jakby nie było, były marszałek Sejmu, premier i przewodniczący partii. Jednak tego nie zrobił.