Policjant zabił żonę. Został skazany
25 lat pozbawienia wolności - to prawomocny wyrok dla byłego już policjanta Komendy Miejskiej Policji w Sosnowcu. Zbrodni miał dokonać, gdy był jeszcze funkcjonariuszem.
ZOBACZCIE ZDJĘCIA Z SĄDU
Sąd nie miał wątpliwości, że Marek G. działał z bezpośrednim zamiarem zabicia żony.
- Oskarżony planował zabójstwo. Małżonka stała mu na drodze do związku z nową partnerką - uzasadniał sąd.
Ciała Anny Garskiej do tej pory nie znaleziono. To główna linia obrony Marka G., który utrzymywał, że nie ma z zaginięciem swojej żony nic wspólnego.
Przypomnijmy, że wyrok sądu I instancji zaskarżyli zarówno obrońcy oskarżonego, jak i prokurator oraz pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych (mamy i siostry Anny Garskiej) - mecenas Arkadiusz Ludwiczek. W dużym skrócie: prokurator i pełnomocnik chcieli dla byłego policjanta 25 lat więzienia. Jego obrońcy wnosili natomiast o uniewinnienie oskarżonego lub uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania. 30 maja sąd zdążył poznać jedynie stanowiska trzech obrońców Marka G. Wystąpień prokuratora i pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych wysłuchaliśmy dzisiaj (8 sierpnia).
Prokurator Zbigniew Jamrozy podkreślał, że oskarżony starał się utrwalać wizerunek Anny Garskiej jako wyrodnej matki, która porzuciła swoją rodzinę.
- Ponadto jako policjant przysięgał, że z narażeniem własnego życia, będzie bronił życia innych obywateli tego kraju. W tym przypadku, niestety, pozbawił jednak życia własną małżonkę - mówił prokurator.
Sędzia Mirosław Ziaja pytał jakie okoliczności świadczą o tym, że Marek G. działał z bezpośrednim zamiarem zabicia żony. Prokurator odpowiedział, że zgodnie z doświadczeniem życiowym, jeśli ktoś nieumyślni popełni przestępstwo, to powinien wezwać pogotowie ratunkowe i starać się pomóc poszkodowanej osobie.
- Badania wariografem wskazują natomiast na to, że Anna Garska została uduszona lub utopiona - podkreślał prokurator.
Nie przegapcie
- Bielizna erotyczna z Zabrza robi furorę na świecie ZOBACZCIE
- Uwaga na te produkty. GIS wycofał je ze sprzedaży
- Burza na Śląsku i w Zagłębiu: Straty są ogromne
- Najbogatsze miasta woj. śląskiego. Sprawdź, gdzie mieszkasz
- Górnik Zabrze - Zagłębie Lubin: Kibice pobili rekord ZDJĘCIA
- Najdroższe domy w województwie śląskim TOP 20. Poznaj ceny
Mecenas Arkadiusz Ludwiczek zaznaczał, że w tej sprawie są wątpliwości i jest to bezdyskusyjne. - Gdzie jest ciało? W jaki sposób nastąpiła śmierć pokrzywdzonej? Tego nie jesteśmy w stanie ustalić - mówił mecenas, jednocześnie wskazując, że w trakcie procesie wykazano, że istnieje nierozerwalny łańcuch poszlak, które świadczą o tym, że Marek G. zabił żonę.
Mama Anny Garskiej płakała w sali sądowej. Powiedziała, że ze względu na stan emocjonalny nie jest w stanie zabrać głosu.
Sam Marek G. powiedział, że od 4 lat musi odpierać bezpodstawne zarzuty. Podkreślał, że jeśli sąd ma 99 procent pewności, że oskarżony jest winien, to powinien go jednak uniewinnić. - Ten 1 procent może bowiem oznaczać, że do więzienia trafi niewinna osoba - mówił Marek G. Ostatecznie ma trafić za kratki, chociaż na poczet kary 25 lat więzienia zaliczono mu już czas spędzony w areszcie od 2015 roku.
Policjant z komendy w Sosnowcu zabił żonę Annę Garską. Marek...
Ustalenia Sądu Okręgowego w Katowicach
Anna Garska ostatni raz była widziana 7 lipca 2012 roku. Według śledczych, nie odeszła od męża po kłótni, ale została przez niego zamordowana w mieszkaniu w Czeladzi, ponieważ były funkcjonariusz miał romans z koleżanką z komendy. Proces poszlakowy trwał ponad 2 lata. Sąd Okręgowy w Katowicach uznał Marka G. za winnego zabójstwa żony i skazał go na 15 lat pozbawienia wolności. Ponadto były funkcjonariusz miał m.in. korzystać z policyjnych baz danych, chociaż nie było do tego podstaw prawnych. G. uniewinniono natomiast od zarzutu usiłowania podżegania byłej kochanki do składania fałszywych zeznań.
Według ustaleń Sądu Okręgowego w Katowicach, Marek G. zamordował żonę 7 lipca 2012 roku pomiędzy godziną 22.30 a 23. Atak musiał być nagły (np. uderzenie, złapanie za szyję). Według sądu, nie można wykluczyć, że do zdarzenia doszło w łazience (mają o tym świadczyć ślady krwi i wymienione dywaniki). Sąd uznał, że oskarżony miał motyw - narastający konflikt z żoną, romans z koleżanką z komendy oraz strach o utratę praw rodzicielskich do córki w przypadku rozwodu. Był to jednak proces poszlakowy. Do tej pory nie znaleziono ciała Anny Garskiej. Jej koleżanki z pracy, które były przesłuchiwane, podkreślały, że nigdy nie porzuciłaby zarówno córki, jak i pracy.
Według sądu, Marek G. umieścił zwłoki żony w dużej torbie podróżnej, razem z częścią rzeczy osobistych. Następnie przewiózł je samochodem i zakopał. Nie ustalono jednak gdzie. Wcześniej Marek G. wykonywał połączenia na telefon żony, nagrywał się na pocztę głosową. W tym czasie urządzenia logowały się jednak do tej samej stacji BTS (obejmującej zasięgiem mieszkanie małżeństwa). To ma świadczyć o tym, że Marek G. miał przy sobie telefon żony.
Urządzenie trafiło w ręce śledczych w 2013 roku. Telefon odnalazł się w wydziale przesyłek niedoręczalnych w Koluszkach. Był zapakowany w podwójną kopertę bąbelkową. Przesyłkę nadano jako list polecony do hostelu w Monachium 8 lipca 2012 roku z Katowic. Nadawcą miał być Jarosław D. z ulicy Radosnej w Katowicach. Śledczy ustalili, że w nocy z 7 na 8 lipca z komputera Marka G. wyszukiwano adresy niemieckich hosteli i właśnie D. Wpisano też hasło „poczta Katowice całodobowa”. Na kopercie znaleziono odcisk palca Marka G.
Argumenty obrony z 30 maja
Sąd I instancji używa sformułowania: nie da się wykluczyć, że do zbrodni doszło w łazience. Moim zdaniem mamy tu błąd logiczny, ponieważ z jednej strony powodem takiego stwierdzenia miało być to, że oskarżony usunął dywaniki łazienkowe. Mieszkanie było szczegółowo badane przez biegłego i okazało się, że nie ma tam żadnych śladów, poza znikomą ilości krwi. Należała ona do oskarżonego. Z drugiej strony sąd twierdzi, że było to zdarzenie nagłe i ofiara miała być zaskoczona. Moim zdaniem jedno z drugim się wyklucza - mówiła mecenas Katarzyna Górny - Salwarowska, która jest jednym z obrońców Marka G.
- W sprawie przesłuchano wielu świadków. Nikt nie stwierdził, że oskarżony przed 7 lipca zachowywałby się w sposób agresywny. Nie ma na to dowodów - mówiła adwokat.
Ponadto, według obrony, Anna Garska wciąż może żyć, ale już w sekcie. Ewentualnie, po wyjściu z domu, miała stać się ofiarą przestępstwa. Wskazywano także, że Sąd Okręgowy w Katowicach nie uwzględnił m.in. wyników eksperymentu procesowego dotyczącego przeniesienia walizki ze zwłokami czy też opinii biegłego ortopedy, z której wynika, że oskarżony ma dyskopatię lędźwiową i nie byłby w stanie przenieść ciała żony. Co do odcisku palca na kopercie, obrona utrzymuje, że Anna Garska używała kopert, które były w domu, a oskarżony mógł mieć z nimi styczność.
Komentarze po wyroku
Prokurator Jamrozy podkreślał, że zapadł wyrok, który jest zgodny z oczekiwaniami prokuratury. W podobnym tonie wypowiadał się Arkadiusz Ludwiczek. - Myślę jednak, że nikt z nas nie czuje satysfakcji. Proces spowodował, że sprawca poniósł zasłużoną karę, ale wciąż nie wiemy gdzie jest ciało Anny Garskiej - podkreślał mecenas.
Obrońcy Marka G. nie rozmawiali z mediami. Sam oskarżony w trakcie przedstawiania ustnego uzasadnienia wyroku źle się poczuł, ale stwierdził, że nie ma konieczności wzywania pogotowia ratunkowego.
MASZ CIEKAWĄ INFORMACJĘ, ZROBIŁEŚ ZDJĘCIE ALBO WIDEO?
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego?
PRZEŚLIJ WIADOMOŚĆ NA [email protected]
DZ24 WIADOMOŚCI CZYTELNIKÓW I INTERNAUTÓW
Zobaczcie koniecznie
