Zobacz wideo: Rozbudowa szpitala Biziela w Bydgoszczy.
- Asp. szt. Michał Stachura to bardzo oddany i dobry człowiek, zawsze służył pomocą innym - mówi mł. insp. Monika Chlebicz, rzeczniczka prasowa Komendanta Wojewódzkiego Policji w Bydgoszczy. - Nie możemy go zostawić w potrzebie. Funkcjonariusz i jego bliscy w pożarze domu stracili wszystko, co mieli. Nie udało się uratować dosłownie nic. Wybiegli z domu, tak jak stali. Ocalili jednak to, co najcenniejsze - życie.
Teraz pan Michał, jego żona Agnieszka i ich dzieci: 12-letnia Zuzia i 10-letni Szymon zaczynają wszystko od nowa. Na portalu zrzutka.pl uruchomiona została już specjalna zbiórka na ten cel: Pomóż Michałowi odbudować dom https://zrzutka.pl/r35mfp. Policja prosi o pomoc dla swojego kolegi oraz jego rodziny i apeluje o wsparcie zrzutki. Udostępnili ją już na Facebooku także strażacy z OSP Nowa Wieś Wielka.
Zbiórka już trwa. Liczy się każda złotówka
- Nagłaśniamy tę zbiórkę, bo chcemy pomóc - mówi mł. insp. Monika Chlebicz. - Sprawmy, aby Michał i jego rodzina uwierzyli w ludzką dobroć. Pomóżmy im odbudować im dom. Liczy się każda złotówka. Ponadto organizujemy też naszą wewnętrzną zbiórkę wśród funkcjonariuszy i pracowników policji. Dla Michała i jego rodziny popłynie też pomoc z budżetu policji. Zatem wszystkie ręce na pokład.
49-letni asp. szt. Michał Stachura pełni służbę w policji od 1998 r. Od 2002 r. jest przewodnikiem psa służbowego. Sześć lat później został kierownikiem Ogniwa Przewodników Psów Służbowych w Komendzie Miejskiej Policji w Bydgoszczy.
- Nasz kolega ma dwa swoje pieski, a ponadto opiekuje się też płochaczem niemieckim, który wabi się Midas - mówi mł. insp. Monika Chlebicz. - To jedyny w województwie kujawsko-pomorskim pies policyjny, który potrafi wyszukiwać zapach zwłok ludzkich. Zwierzęta też były w domu w chwili, gdy doszło do pożaru, ale na szczęście żadnemu z nich nic się nie stało.
Policjant i jego rodzina zaczynają wszystko od nowa
Jak już informowaliśmy, do pożaru domu przy ul. Sosnowej w Nowej Wsi Wielkiej doszło w środę (15 grudnia). Zgłoszenie do służb wpłynęło o godz. 19.49. Budynek spłonął doszczętnie. Asp. szt. Michał Stachura zdążył wyprowadzić z domu swoje dzieci i psy. Sam wrócił i próbował gasić pożar.
- Wtedy nawdychał się dymu i w efekcie trafił do szpitala na obserwację - mówił nam w czwartek (16 grudnia) asp. szt. Krystian Pietrzak, dyżurny Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. - W akcji gaśniczej, która trwała do północy, uczestniczyło aż 8 zastępów strażaków. Nazajutrz po pożarze strażacy pojechali na pogorzelisko, by sprawdzić, czy nie ma tam jeszcze jakiegoś zarzewia ognia, co w takich sytuacja się zdarza.
Jak się dowiedzieliśmy, asp. szt. Michał Stachura opuścił już szpital i czuje się dobrze. Teraz z rodziną zaczyna wszystko od nowa. Pomóżmy jemu i jego bliskim stanąć na nogi.
