Kobieta opowiada, że w niedzielę, 13 czerwca, około godziny 18 wychodziła ze stacji paliw w Kostomłotach II w podkieleckiej gminie Miedziana Góra, zatrzymali ją policjanci i kazali jej się wylegitymować. Kiedy się nie zgodziła, wyjaśniając, że nie popełniła żadnego przestępstwa, miała zostać rzucona na maskę samochodu i zakuta w kajdanki, a wszystko to działo się na oczach jej 9 – letniej córki. Ostatecznie kobieta podała swoje dokumenty i została „wypuszczona” przez policjantów z radiowozu. Po całej sprawie zgłosiła się do szpitala, poddała się obdukcji i w poniedziałek, 14 czerwca została przesłuchana w Biurze Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.
Zaczęło się od maseczki
Kielczanka twierdzi, że nie chciała się wylegitymować, ponieważ policjanci nie podali jej powodu dla jakiego ma to zrobić.
- Domyślam się, że chodziło o brak maseczki, ale to przecież kuriozalne, żeby teraz, w czasie kiedy obostrzenia są znoszone „przyczepiać się” do czegoś takiego. Poza tym mam problemy z pulsem oraz oddychaniem i w moim przypadku noszenie maseczki nie jest obowiązkowe – mówi kielczanka.
Dyskusja i środki przymusu bezpośredniego
Początkowo między policjantami, a kobietą wywiązała się dyskusja. -Znam swoje prawa i próbowałam udowodnić, że nic nie zrobiłam, nie popełniłam wykroczenia. W pewnym momencie zostałam obezwładniona, rzucona na auto, na siłę wykręcono mi ręce do tyłu, a świadkiem tego zdarzenia było moje dziecko, które siedziało w samochodzie. Założono mi kajdanki, w trakcie obezwładniania używano wobec mnie bardzo dużo siły, byłam ciągnięta za kark – opowiada kobieta. W samochodzie policjanci powiedzieli, że nie zdejmą mi kajdanek dopóki nie podam swoich danych, więc w końcu zwyczajnie się rozpłakałam i dałam im to co chcieli – wyjaśnia nasza czytelniczka.
„Nie zostawię tego tak”
Kobieta podkreśla, że nie zostawi tej sprawy bez rozgłosu przede wszystkim dlatego, że całe wydarzenie bardzo mocno odbiło się na jej córce. -Córka była roztrzęsiona, a ja cała w siniakach pojechałam na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Okazało się, że mam zwichnięty nadgarstek, krwawe podbiegnięcia na ramionach i skręcenie więzadeł w kolanach. Ponieważ powiedziałam, że została użyta wobec mnie siła, szpital zawiadomił o całym zdarzeniu policję – tłumaczy kielczanka.
Kobieta do dziś nie wie, czemu policjanci chcieli ją wylegitymować, domyśla się jedynie, że chodziło o to, że nie miała maseczki na twarzy. -Wydaje mi się, że zostałam „zaczepiona” zupełnie przypadkowo. Nie wiem, dlaczego byłam wylegitymowana, dlaczego zostałam wyszarpana, dlaczego zrobiono mi krzywdę, dlaczego patrzyło na to moje dziecko – podsumowuje kielczanka.
Policja komentuje
Oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kielcach Karol Macek, który zbadał sprawę potwierdza, że funkcjonariusze faktycznie podjęli opisywaną przez nas interwencję i wyjaśnia, że była ona spowodowana niestosowaniem się 32 -latki do przepisów sanitarnych.
- W trakcie interwencji kobieta odmówiła podania swoich danych policjantom i wylegitymowania się, co jest jej obowiązkiem. Pomimo kierowanych próśb, kobieta nie zastosowała się do nich, dlatego zostały użyte wobec niej środki przymusu bezpośredniego - tłumaczy Karol Macek.
Z interwencji została sporządzona dokumentacja, kobieta została powiadomiona o możliwości złożenia zawiadomienia w związku z zachowaniem policjantów, z czego skorzystała. - Materiały, które zgromadziliśmy przekazaliśmy do Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach, gdzie zostanie oceniona prawidłowość podjęcia tej interwencji - dodaje Karol Macek.