Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polak mało czyta, więc się boi i uchodźców, i niewypłacalności

Dorota Witt
Anna Kaczmarz/Polskapress
O tym, czy potrzebujemy jeszcze literatury „ku pokrzepieniu serc”, dlaczego politycy powinni więcej czytać, czego boi się współczesny świat i czy warto czytać kryminały, mówi MICHAŁ NOGAŚ, dziennikarz, gość zakończonego niedawno Toruńskiego Festiwalu Książki.

Ponad 60 proc. Polaków nie przeczytało w zeszłym roku ani jednej książki - wynika z badania Biblioteki Narodowej. Polskie nieczytanie jest stabilne, z roku na rok tylko nieznacznie wzrasta. Nie boi się Pan o pracę?
Hmm, nie boję się, myślę że jeszcze długo będę miał zajęcie. To nie jest tak, że Polacy generalnie nie czytają. Widzę coraz więcej osób z nosem w książce, czytają w tramwaju, autobusie, pociągu, w poczekalni czy w parku. Oczywiście, czytamy za mało i powinniśmy sięgać po książki zdecydowanie częściej. Gdybyśmy faktycznie niczego nie czytali, nie wydawano by w Polsce tylu tytułów, a pojawia się ich tak wiele, że nie sposób pochłonąć wszystkich nowości.

W niektórych gatunkach jest nawet więcej autorów niż czytelników...
Tak chyba było zawsze. Kiedy wyjeżdżam gdzieś w delegację i wracam do redakcji po tygodniu, na biurku czeka na mnie kilkadziesiąt książek pachnących farbą drukarską. Wątpię, by była w Polsce choć jedna osoba, której udaje się czytać wszystko, co pojawia się na księgarskich półkach. Ale ja się nie poddaję. Stosuję jasne reguły gry - dokonuję ostrej selekcji. Szybkiej i skutecznej.

Jak?
Każdej książce daję kilkadziesiąt stron szansy - jeśli mnie nie zaciekawi, nie wciągnie, odkładam i nie wracam do niej. To, czy daną książkę uznamy za ważną, mądrą, taką, która coś w naszym życiu może zdziałać, zależy od każdego z nas z osobna, bo to, co czytamy, zawsze jest przepuszczane przez naszą wrażliwość. Polecając książki, mogę więc mówić jedynie w swoim imieniu. Nie jestem krytykiem, nigdy się za niego nie uważałem. Bo nie krytykuję książek, nie oceniam - mówię i piszę o tych, które robią na mnie wrażenie, są istotne, warte przeczytania. O tych odłożonych po kilkudziesięciu stronach po prostu nie mówię w ogóle. Czasem zdarza się, że biorę do ręki kolejną książkę ważnego, cenionego autora. I nie wciąga. Czytam, bo wypada ją znać choćby ze względu na dorobek literacki autora.

Na spotkaniu, które prowadził Pan podczas Toruńskiego Festiwalu Książki, Olga Tokarczuk mówiła o tym, że ważne są książki pisane z perspektywy kobiet. Czy literatura o kobietach, pisana przez kobiety to ten nurt, który będzie nadal wybijał się na polskim rynku wydawniczym?
Nie chodzi tylko o książki opisujące świat widziany oczyma kobiet, bo takich już mamy całkiem sporo. Taki zabieg stosują dziś głównie autorki, także zagraniczne. Chodzi przede wszystkim o podnoszenie świadomości kobiet, o zaznaczanie ich miejsca i roli w świecie. Polskie autorki już się tym świetnie zajmują: i Olga Tokarczuk, i Sylwia Chutnik, i Marta Dzido. Natalia Fiedorczuk-Cieślak i Wioletta Grzegorzewska. Kobiet, które odważnie i bez tabu poruszają ważne dla nich tematy, jest coraz więcej. Poznajemy kobiecą wizję świata i tak powinno być, choć nie wszyscy zdążyli się przyzwyczaić do tego, że tak wiele mądrych rzeczy mogą nam powiedzieć kobiety...

Jedynym z najgłośniejszych ostatnio głosów kobiet, i to wcale nie w temacie zarezerwowanym dla kobiet, była książka Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, zekranizowana przez Agnieszkę Holland w filmie „Pokot”. Czy to wersja „literatury zaangażowanej” na dziś?
Reakcje najpierw na książkę, potem na film, pokazują, że rośnie w ludziach świadomość tego, czym jest przyroda, jak jest dla nas ważna i cenna. Istotnym głosem w debacie na temat ochrony natury może być też książka Zenona Kruczyńskiego „Farba znaczy krew”, opisująca reguły, jakimi rządzi się myślistwo i wyjaśniająca, dlaczego nie powinno się zabijać zwierząt w taki sposób. Pięknie o przyrodzie piszą też ornitolodzy, np. Stanisław Łubieński czy Michał Książek. Cieszę się, że dzięki współczesnej literaturze możemy w ten sposób spojrzeć na naturę.
W Toruniu podczas rozmowy z Olgą Tokarczuk i Marianem Pilotem, którzy spierali się m.in. o Sienkiewicza, próbowali Państwo odpowiedzieć na pytanie, czy potrzebna nam jeszcze literatura „ku pokrzepieniu serc”. Potrzebna?
Co by nas miało dziś pokrzepiać? Albo inaczej: z jakiego powodu potrzebowalibyśmy tego pokrzepienia? Żyjemy w innej rzeczywistości niż ta, którą znali tacy autorzy, jak Sienkiewicz czy Wyspiański. Oni czuli, że muszą dać rodakom nadzieję, wlać w ich serca patriotycznego ducha, zagrzewać do walki o ojczyznę. My dziś nie musimy się określać, budować tożsamości narodowej. Gorzej: dochodzi czasem do zawłaszczenia takich pojęć jak patriotyzm, naród, solidarność. Są wpisywane w aktualne konteksty czasem bez poszanowania ich historii czy znaczenia, które niosą. Na szczęście powstaje wiele książek, które odtwarzają historię, filtrują ją przez współczesne wartości, odkurzają to, co ważne, ale zapomniane.

Skoro sześciu na dziesięciu Polaków nie czyta i dobrze się z tym czuje, po co czytają czterej pozostali?
Pisarze są bardzo wnikliwymi obserwatorami rzeczywistości. Wyjątkowo wrażliwymi. Nadwrażliwymi. Właśnie dlatego tak lubię z nimi rozmawiać - bo mogę się wiele od nich dowiedzieć o życiu. Sporo jest książek, które pokazują zupełnie nieprawdopodobne spojrzenie na świat i to, jakie wartości powinny nim rządzić, a jakie nim rządzą. Będę bronił teorii, że książki wzbogacają czytelnika. Wynika z tego prosty wniosek - gdyby Polacy więcej czytali, gdyby politycy czytali, przestaliby się bać innych ludzi, byliby otwarci na to, co różne, nowe, inne. Byliby pozytywnie nastawieni do życia i ludzi. Mam wrażenie, że dzisiejszym światem rządzi strach. Boimy się i uchodźców, i tego, że nie będziemy mogli spłacić kredytu.

Czy książki, które wybieramy, też coś o nas mówią w myśl zasady: pokaż mi swoją biblioteczkę, a powiem ci, kim jestem?
Unikam takich sądów. Jeśli przyjąłbym to za regułę, musiałbym uznać, że nie warto, a może nawet nie powinno się czytać kryminałów. A warto. Doskonale pokazują współczesny świat, jak w soczewce skupiają jego problemy. Warto sięgać po różne rzeczy, czasem po kryminał, czasem po poezję. Rozumiem też tych, którzy wybierają książki raczej popowe. Po stresującym, pracowitym dniu nie zawsze mamy ochotę na czytanie ambitnych pozycji, bo to wiąże się z podjęciem dodatkowego wysiłku, na który niekiedy zwyczajnie brakuje sił. Trzeba jednak sięgać po coraz bardziej wymagającą literaturę, żeby się rozwijać. „Czytam romanse” - powie ktoś. „Niby czyta, ale nie pogadasz”. Tak nie pomyślę.

Kiedy znajduje Pan czas na czytanie tak wielu książek?
Czytam nocą, kiedy mój dom śpi. Dlatego czasem budzi mnie spadająca mi na głowę książka... Czytam w pociągu, w samolocie, w korku. I na placu zabaw, kiedy moja córka jest zajęta bieganiem między zjeżdżalnią a piaskownicą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!