Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogryzione dziecko nad Zalewem Koronowskim. Właściciel amstafa nieznany

Adam Lewandowski
Tak po trzynastu dniach wygląda twarz Olka. Mama martwi się, że prawdopodobnie ślady pogryzienia przez psa zostaną.
Tak po trzynastu dniach wygląda twarz Olka. Mama martwi się, że prawdopodobnie ślady pogryzienia przez psa zostaną. Maja Mazurkiewicz
Ten dzień Olek pamiętać będzie długo. Również jego mama, która nie może sobie wybaczyć, że pozwoliła na spacerze synkowi bawić się z psem nieznajomego wędkarza. - My nie boimy się psów - mówi. - Mamy psa w domu - zwie się Cavalier - a amstafy także w rodzinie...

A to właśnie amstaf ugryzł 6-letniego Olka. - Mieszkamy w Bydgoszczy, ale tu, w Tuszynach nad Zalewem Koronowskim, mamy dom letni - opowiada pani Maja. - Koronawirus szaleje, a że pogoda sprzyja, więc przenieśliśmy się do Tuszyn. Olek to żywe dziecko. Ruszyłam z nim i z naszym Cavalierem 28 marca, to była sobota, na spacer nad wodą, wzdłuż zalewu...

To się stało o godz. 12,02...

- Na wysokości baru „U Emilki” na jednym z dwóch pomostów łowił ryby około 50-letni wędkarz. Przy nim był pies, amstaf, czarny pręgowany. Mężczyzna zapytał, czy nie przeszkadza nam pies - relacjonuje pani Maja. - Nie, my się psów nie boimy. Wędkarz zapewnił, że to dobrze ułożony amstaf jego córki. Pozwolił, by Olek z siatką na motyle biegając między pomostami rzucał mu kije. Ten amstaf był naprawdę spokojny, podchodził do mnie i do naszego psa. Zrobiłam telefonem zdjęcie rozbawionemu Olkowi, miałam amstafa w kadrze, ale nie pstryknęłam...

Więcej wiadomości z Koronowa i okolic na www.pomorska.pl/koronowo

Nie zapamiętałam też imienia tego psa... Nic nie wskazywało, że może tu dojść do tragedii. Nie wiem dlaczego zapamiętałam godzinę 12.02... Samego momentu ataku psa, czy przypadkowego zranienia kłem naszego Olka nie widziałam. Tylko do dziś słyszę krzyk synka i widzę krew na jego twarzy... Olek bluzą zakrywał twarz i tamował krew, ja zapytałam tylko wędkarza, czy pies jest szczepiony, mówił, że tak, zabrałam koc, książki, Olka i Cavaliera i ruszyłam do domu. Tam dopiero, przygotowując się do wyjazdu do bydgoskiego szpitala dziecięcego pomyślałam, że potrzebne będzie zaświadczenie o szczepieniu amstafa... Starszego syna wysłałam rowerem nad wodę, ale ani wędkarza, ani jego psa już tam nie było...

Apele na próżno

Na naszych stronach www.pomorska.pl zamieściliśmy apel pani Majki, by koniecznie zgłosił się właściciel psa - z dokumentami o jego szczepieniu. Aby oszczędzić dziecku zastrzyków przeciwko wściekliźnie. Mimo apeli w prasie, radiu i telewizji nikt nie odezwał się.

- Przecież ten wędkarz widział co się stało - mówi pani Maja. - Każdy normalny człowiek wróciłby na miejsce, zostawiłby w barze „U Emilki” namiary na siebie, by dziecku oszczędzić cierpień...

Policja poszukuje...

- Syn ma głęboką ranę na czole - mówi pani Maja. - Tuż przed świętami chirurg ściągał mu szwy. Olek dostaje szczepionkę przeciw wściekliźnie. Jest po trzeciej dawce. Czekają go jeszcze dwa zastrzyki: 14 i 28 kwietnia. Rana goi się dobrze, choć jest bardzo głęboka. Przez dziesięć dni syn musi nosić specjalne plastry, które zastępują szwy.

- Niestety - mówi matka chłopca. - Właściciel psa nie odezwał się. Gdyby zgłosił się z zaświadczeniem o szczepieniu psa, byśmy nie zgłaszali sprawy do policji. Zrobiliśmy to oficjalnie dopiero tydzień temu.

Policja wyjaśnia zajście nad wodą w Tuszynach. Potwierdził to kom. Przemysław Słomski z Zespołu Prasowego KWP. Niestety, właściciela psa nie udało się dotąd odnaleźć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Pogryzione dziecko nad Zalewem Koronowskim. Właściciel amstafa nieznany - Gazeta Pomorska