Drogowcy chcieli usuwać krzyże, prezydent wybił im ten pomysł z głowy. Czy teraz będzie tłumaczył się w prokuraturze?
<!** Image 2 align=right alt="Image 138479" sub="Krzyż przy ulicy Grunwaldzkiej w Bydgoszczy - bardzo częsty obrazek na drogach wylotowych z miasta Fot. Tadeusz Pawłowski">Część bydgoszczan nie daje za wygraną i domaga się tego, co planowali drogowcy - usuwania krzyży z pasa drogowego. - Nie walczę z krzyżami, ale urzędniczą samowolą - zaznacza Norbert Batka, który już od kilku miesięcy apeluje o ich usunięcie . - Dziwię się, że ta sprawa wywołuje emocje. Chodzi mi o wizerunek miasta i elementarne poszanowanie dla prawa. Czy „ołtarzyk” przed wjazdem do „Łuczniczki” ma być kolejną turystyczną atrakcją? Prezydent wycofując się z pomysłu usuwania krzyży utwierdził mnie tylko w przekonaniu, że za nic ma prawo. Powinien jeszcze raz to głęboko przemyśleć i postarać się wyegzekwować to co stanowią przepisy.
- Decyzja prezydenta jest ostateczna - odpowiada krótko jego rzeczniczka, Beata Kokoszczyńska.
Bydgoszczanin już zapowiada, że zawiadomi prokuraturę o popełnieniu przestępstwa. I ma do tego podstawy. Urzędnicy ratusza - plastyk i architekt miasta wcześniej uznali, że krzyże są samowolami budowlanymi.
- Nawet zgodziłbym się na mały krzyż przy drodze, ale część z nich to już ołtarzyki poświęcone piratom drogowym. Do tego często dochodzi wianuszek wypalonych świeczek i wypłowiałych sztucznych kwiatów. Miejsce nagrobków jest na cmentarzu - podkreśla Norbert Batka.
<!** reklama>Proboszcz parafii Bożego Ciała, ks. Ryszard Pruczkowski, twierdzi, że bydgoszczanin niepotrzebnie wywołuje konflikt. - Jeśli krzyże upamiętniające ofiary wypadków nie zasłaniają widoczności, widać, że ktoś się nimi opiekuje, nie widzę większego sensu ich usuwania. Zdaję sobie jednak sprawę, że to są budowlane samowole. Prezydent będzie miał bardzo ciężki orzech do zgryzienia.
O zdanie zapytaliśmy również Krzysztofa Zagozdę ze stowarzyszenia zrzeszającego katolickich tradycjonalistów „Unum Principium”. - Krzyż ustawiony w miejscu wypadku nie jest religijnym symbolem. On upamiętnia jedynie czyjąś osobistą tragedię. Stawiany jest nawet przez osoby niewierzące. Dlatego będę rozumiał prezydenta Konstantego Dombrowicza, jeśli zdecyduje się zlecić swoim służbom usunięcie takich symboli. Zdaję sobie sprawę, że mogą one utrudniać administrowanie pasem drogowym.
Niektórzy proponują kompromisowe rozwiązania, na przykład ustawianie krzyży maksymalnie na kilka tygodni lub sadzenie roślin. Inni podkreślają, że krzyże w miejscach tragedii stoją też na zachodzie Europy, podobnie jak znicze.
- Gdy zmarła księżna Diana, pod płotem pałacu Buckhingam tysiące londyńczyków przynosiło kwiaty - mówi Krystyna Małecka. - Nie musi zresztą ginąć nikt ważny. W Monachium, gdzie mam rodzinę, i brutalnie pobito przypadkowego pasażera kolejki podmiejskiej, kilka tygodni płonęły w tym miejscu znicze. To naturalny odruch, by upamiętnić czyjąś tragiczną śmierć. Jaki jest sens usuwania przydrożnych krzyży w Polsce? Nie wiem. Wolałabym, by urzędnicy w pierwszej kolejności zajęli się tandetnymi reklamami, które zdecydowanie bardziej szpecą krajobraz i również są samowolami budowlanymi.