Wiktorię Sz. ze Żnina śmiertelnie pobił jej ojciec czy zmarła z innych przyczyn? Sąd Okręgowy w Bydgoszczy powołał nowy zespół biegłych, który ma na to pytanie odpowiedzieć.
<!** Image 2 align=none alt="Image 182927" sub="Sebastian Sz. i Joanna M. okazywali sobie czułość /.Fot.: Tymon Markowski">Piątkowy poranek. Przed salą rozpraw nerwowo kręci się kobieta w średnim wieku i młoda blondynka. To matka i konkubina oskarżonego. Starsza kobieta rzuca się na dziennikarza: - Przestańcie o nas pisać! Córka musiała uciekać ze szkoły, bo nazwano ja siostrą mordercy! To przez was! - rzuca oskarżenia płacząca kobieta.
Śmierć dziecka, piekło rodziny
Młodsza nie chce rozmawiać. Jest spokojna, choć kiedy w asyście policjantów nadchodzi Sebastian Sz., w jej oczach pojawiają się łzy. Młodzi całują się na powitanie. Matka mężczyzny tymczasem zasłania go przed obiektywem aparatu. - Przeżywamy piekło, nie rozumiecie?! - krzyczy. Kobieta nie wierzy, że jej śliczna wnuczka Wiktoria mogła umrzeć z rąk własnego ojca.
Dwuletnia Wiktoria zmarła z 24 na 25 stycznia 2011 roku. Kiedy lekarz zobaczył jej ciałko, było całe w siniakach, miała też pęknięte jelita. Zapalenie otrzewnej było bezpośrednią przyczyną zgonu.
<!** reklama>Prokuratura w Żninie oskarżyła ojca dziecka, 28-letniego Sebastiana Sz. o znęcanie się nad dzieckiem i pobicie go ze skutkiem śmiertelnym. Męczarnie dziecka miały trwać co najmniej od października 2010 roku. Na porządku dziennym miało być przytrzymywanie Wiktorii siłą podczas wykonywania czynności pielęgnacyjnych. Zatrzymaniu mężczyzny przyglądało się kilkudziesiąt osób. Gdyby nie ochrona policji, najprawdopodobniej doszłoby do linczu.
Skąd siniak na policzku?
Feralnego dnia dziecko zostało samo z ojcem w domu. Joanna M. będąca wówczas w trzecim miesiącu ciąży, poszła do lekarza, bo bolał ją brzuch. Kiedy wróciła, Wiktoria bardzo źle się czuła. Matka myśląc, że dziecko zaraziło się od niej grypą jelitową, podała jej herbatę i położyła do łóżeczka. W nocy jednak stan małej znacznie się pogorszył. Kiedy trafiła do szpitala, była już w stanie agonalnym.
Sędzia Andrzej Rumiński przesłuchał wczoraj dwóch lekarzy, którzy mieli do czynienia z dzieckiem Joanny M. i Sebastiana Sz. - Na początku października 2005 roku pełniłem dyżur w szpitalu w Żninie. Udałem się na interwencję do miejsca zamieszkania Wiktorii Sz. Miała podbiegnięcie krwawe w okolicy prawego policzka. Matka i mężczyzna zaprzeczyli, że była bita. Powiedzieli, że obrażeń doznała uderzając się o szczebelki łóżeczka - zezna Andrzej P.
Michał W. to medyk, do którego 24 stycznia zgłosiła się Joanna M. Świadek zeznał, że stwierdził u dziecka objawy zakażenia przewodu pokarmowego.
Zdaniem śledczych, Sebastian Sz. działał w warunkach recydywy. Został już skazany na 6 lat więzienia za znęcanie się nad synkiem z innego związku. Teraz grozi mu do 15 lat. Joannie M. prokuratura zarzuca nieumyślne narażenie dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia. Grozi jej do roku więzienia.
Na następnej rozprawie 13 stycznia 2012 roku sąd chce przesłuchać biegłych lekarzy z Poznania. Zlecono im wykonanie nowej ekspertyzy na temat przyczyn śmierci Wiktorii Sz.