Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po meczu KKP: „Kaziu”, rzut karny i spokój Koemana

Marek Fabiszewski
Marek Fabiszewski
Pierwsza z lewej Monika Kaźmierczak.
Pierwsza z lewej Monika Kaźmierczak. Dariusz Bloch
Zespół KKP Bydgoszcz w 2. kolejce rozgrywek I ligi (grupa północna) zremisował 1:1 z Polonią Poznań. Mecz u siebie, na Słowiańskiej, więc tym bardziej żal i niedosyt. Co na ten temat mają do powiedzenia strzelczyni gola i trener?

Monika Kaźmierczak, stoperka KKP, zdobyła wyrównującego gola z rzutu karnego już w doliczonym czasie. Tak po meczu mówiła o „11” i spotkaniu:

- Presja była, bo mecz nie poszedł po mojej, naszej myśli. Trener krzyknął „Kaziu”, powiedziałam sobie: wezmę to na swoje barki. Nie było we mnie żadnych emocji. Bramkarka co chwilę gadała do mnie jakieś głupie rzeczy. Podeszłam, uderzyłam. Co prawda piłka odbiła się od słupka, ale na wysokości głowy, nie miała szans. Ale uważam, że ten karny powinien być dla osoby, która grała najlepszy mecz. Dzisiaj kilka młodych zawodniczek dobrze zagrało, jak choćby Weronika Andrzejewska, czy Paula Wierzbowska. Z tyłu mamy bardzo młode zawodniczki, śmieją się, że jestem jedną z najstarszych, choć mam dopiero 23 lata. A one naprawdę świetnie sobie radzą, nawet jak grałyśmy trójką z tyłu.

Największą bolączką piłkarek KKP jest nieskuteczność. Tak było też w poprzednich sezonach.

- Gdybyśmy wykorzystały wszystkie sytuacje, to ten mecz powinien skończyć się przynajmniej 5:1. No, ale niestety nie strzelamy z pięciu metrów, z metra też dziś koleżanka nie trafiła. Już nie wiemy, co mamy robić na treningach, żeby one z przodu strzelały te bramki. Straciliśmy bramkę po rykoszecie. Przypadek, bo to był chyba ich pierwszy strzał, a nie wiem, czy w drugiej połowie coś miały. Jedynie może coś z kontry, bo nasz trener już od 60 minuty zarządził, że gramy trójką z tyłu. Zaryzykował i udało się.

Trener Adam Góral dodaje:

- Co ja mogę tym dziewczynom zarzucić? Tylko to, że znowu nie strzelamy goli. Polonia Poznań w poprzednim sezonie zajęła drugie miejsce, teraz zapowiadała walkę o awans. A tak naprawdę na boisku był tylko jeden zespół, my. I bramka przypadek, nic się nie dzieje, 21 minuta, tego nie można nazwać nawet strzałem, rykoszet, dla bramkarki ciężka sprawa. I potem musimy cały czas gonić i gonimy, mecz do jednej bramki. Dlatego uznanie dla moich dziewczyn, że do końca wierzyły, a nagrodą był ten rzut karny. Też horror jak cały mecz, bo piłka odbiła się od słupka. Cieszymy się, że zrobiliśmy choć ten jeden punkt, ale uważam, że uciekły nam dwa, a nie zdobyliśmy jeden. Drużyna podjęła walkę do końca i dała z siebie wszystko przez 90 minut, a nawet troszkę więcej, bo przecież bramkę zdobyliśmy już w doliczonym czasie.

POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!