Koniec z rogalami świętego Marcina w Bydgoszczy. Grupa producentów z Wielkopolski zastrzegła tę nazwę. - Ale nie zerwiemy z tradycją - mówią bydgoscy piekarze.
<!** Image 2 align=right alt="Image 100840" sub="Tradycyjne marcinki nie znikną z bydgoskich piekarni i cukierni, ale w przyszłym roku mogą zmienić nazwę Fot. Dariusz Bloch
">Cukiernikom z Wielkopolski udało się zdobyć unijne oznaczenie geograficzne. Dzięki niemu zyskali markę, która lepiej pozwoli im zaistnieć na rynku. Od piątku mają wyłączność na używanie nazwy „rogale świętego Marcina”. Ostrzegają, że poza ich regionem mogą być sprzedawane najwyżej zwykłe rogale. Bydgoscy piekarze mają więc problem.
- Może dziś już niewiele osób o tym pamięta, prawie do wybuchu wojny miasto należało do województwa wielkopolskiego - mówi znany bydgoski piekarz, Zbigniew Bigoński. - Rogale świętego Marcina były również naszą specjalnością. Mam nadzieję, że cech piekarzy znajdzie sposób na to, by bydgoscy rzemieślnicy nadal mogli posługiwać się tradycyjną nazwą.
Według prezesa Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy Jerzego Derendy, dobrym rozwiązaniem może być używanie jednej ze zwyczajowych nazw. - Poznań może mieć rogale świętego Marcina, a my marcinki. Od kilku lat sporo się robi, by powrócić do starej tradycji i nie możemy z tego tak po prostu zrezygnować. Rogale to przecież nie tylko wielkopolska, ale i kujawska tradycja - dodaje prezes.
<!** reklama>Jednak nawet na nasze marcinki konkurencja patrzy krzywym okiem. - Rogal nie może mieć podobnej nazwy do zarejestrowanego przez nas wyrobu – stwierdza Stanisław Butka z Cechu Piekarzy i Cukierników w Poznaniu. - Nie powinna być ona związana ze świętym Marcinem. Ochrona prawna zacznie obowiązywać od 19 listopada, więc w tym roku nie będą jeszcze wyciągane konsekwencje - dodaje piekarz.
Bydgoscy cukiernicy z cechu zastanawiają się teraz, co zrobić z tym fantem. - Patronem katedry i Bydgoszczy też jest święty Marcin. Poznań nie może mieć monopolu na to święto. Będziemy we wtorek dyskutować na ten temat - mówi Marian Bobkowski, który przygotowuje wspólnie z ratuszem charytatywną akcję z „marcinkami” w roli głównej. Według starszego Cechu Piekarzy i Cukierników w Bydgoszczy, Jana Gogolewskiego, na razie nie warto podszczypywać się z Pozaniem. - Będziemy mieli szansę dołączenia do takiej grupy, jeśli solidnie udokumentujemy nasze związki z tradycją. Kiedyś już doszukiwaliśmy się starych przekazów na temat marcinków z byłym dyrektorem muzeum, Rajmundem Kuczmą, ale było z tym krucho - zaznacza cukiernik.