A tymczasem obejrzeliśmy dramatyczny mecz, w którym ci sami zawodnicy raz byli wielkimi pechowcami, by za chwilę stać się bohaterami.
Weźmy za przykład Mandżukicia. Parę dni temu strzelił Anglikom bramkę na wagę awansu do finału. Dzisiaj aż dwa razy trafiał do siatki, tylko że za pierwszym razem do własnej. Podobnie jak jego kolega z drużyny - Perisić, który dla odmiany najpierw strzelił Francuzom wyrównującą bramkę, by potem sprokurować karnego za rękę na chorwackim polu karnym.
Francuzi, moim zdaniem, zostali nagrodzeni za siłę spokoju - i to w całym mundialu. Od początku grali ekonomicznie, wygrywając możliwie najmniejszym nakładem sił. Dość przypomnieć, że przed finałem tylko jeden mecz w Rosji Francuzi wygrali więcej niż jedną bramką przewagi (ćwierćfinałowe 2:0 z Urugwajem). A dla walecznych Chorwatów srebro to i tak ogromny sukces.
Najpopularniejsze nazwiska w Kujawsko-Pomorskiem [nowe dane]
Dlaczego warto nosić odblaski? Mówi Sławek Piotrowski.