Pożar zaskoczył wszystkich. W zrujnowanej kamienicy przy ulicy Śląskiej 42 od miesiąca nikt nie mieszkał. Można się tylko domyślać, że ogień zaprószyli bezdomni.
<!** Image 2 align=right alt="Image 135213" sub="Wczoraj, po godzinie siódmej rano, strażacy przyjęli zgłoszenie o pożarze w jednym z budynków przy ulicy Śląskiej. Akcja do łatwych nie należała, ogień buzował wewnątrz pustostanu, a zgromadzone w nim gazy spowodowały wybuch Fot. Tadeusz Pawłowski">Ofiar jednak nie było, więc można się tylko domyślać, że bezdomni obudzili się w porę i uciekli. Strażacy przyjęli zgłoszenie wczoraj o siódmej rano.
- Na miejscu okazało się, że pali się wewnątrz obiektu. Płomiennie obejmowały klatkę schodową, pierwsze piętro i piwnicę. Podczas akcji nagromadzone w środku gazy wywołały miniwybuch - mówi Jarosław Umiński, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy. - W trakcie gaszenia dwóch strażaków zostało lekko rannych.
Niebezpieczna sytuacja wewnątrz budynku zmusiła strażaków do natychmiastowej ewakuacji. Mężczyźni skoczyli z okna z pierwszego piętra. Jeden ma skręconą kostkę, drugi poparzone ucho.
Według wstępnych ustaleń, pożar powstał w piwnicy albo na klatce schodowej. Zajęła się drewniana konstrukcja budynku. Równie łatwo paliły się też kanapy i stare meble, których nie powinno tam być. Przedstawiciele Administracji Domów Miejskich tłumaczą, że ostatni lokatorzy zostali wymeldowani we wrześniu, a kamienica była przeznaczona do rozbiórki.
- Kiedy administrator i pracownik techniczny zabezpieczali pustostan, wewnątrz już nic nie było. Zgodnie z procedurami, odłączyliśmy wszystkie media i oznakowaliśmy budynek. Drzwi, okna i brama zostały zamknięte - wyjaśnia Magdalena Marszałek, rzeczniczka prasowa ADM.
<!** reklama>Z relacji sąsiadów - pana Ryszarda i Józefa - dowiedzieliśmy się, że dzień wcześniej przed ruderą zaparkowała ciężarówka. Mężczyźni w roboczych strojach wynosili z niej metalowe części.
- Wyrzucali z okien jakieś drzwiczki, piece. Mówili, że są pracownikami ADM. A kto ich tam wie - opowiadają mieszkańcy domu obok.
Wiadomo na pewno, że od momentu zamknięcia nikt z przedstawicieli administracji tam nie zaglądał. Wszystko wskazuje na to, że opuszczonym domem przy Śląskiej 42 zainteresowali się złomiarze i bezdomni. Rozkradli, co się dało i zdążyli znieść do pokojów stare meble.
- Wieczorem, będąc na spacerze z psem przechodziłam obok. Widziałam, jak na piętrze siedzieli ludzie przy świeczce. W oknach zawiesili brązowe szmaty. Pewnie marzli na dworze i zrobili tu sobie nocleg - mówi pani Alicja.
Według statystyk, po Bydgoszczy krąży 150 bezdomnych, którzy odmawiają przyjęcia pomocy społecznej i nie nocują w miejskich schroniskach. - Trudno powiedzieć, dlaczego podejmują taki wybór. Wiele osób nie akceptuje życia w grupie i nie chce przestrzegać zasad. Konfliktowe kwestie to utrzymanie trzeźwości i czystości oraz podejmowanie aktywności zawodowej. Nie można nikomu pomagać na siłę - komentuje Maciej Zabielski, kierownik Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej w Bydgoszczy.
- Na bezdomnych i złomiarzy nie ma mocnych. Oni lepiej znają miasto niż urzędnicy, inspektorzy czy mieszkańcy - ocenia Marek Jaworski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Nauczka z tego jest taka, aby nie czekać z rozbiórką zbyt długo. Inspektorat działa na zasadzie pogotowia, nie prewencji. O słabościach miasta dowiadujemy się przy okazji dramatycznych sytuacji.
Tylko w okolicy Śląskiej jest więcej tego typu miejsc. Na Okolu, gdzie niektóre ulice są brukowane, a większość starych kamienic to rudery, w odległości kilkuset metrów od wczorajszego pożaru stoją inne pustostany. - Dom na rogu ulic Jasnej i Śląskiej. Okna są zamurowane, ale kto wie, czy pewnego dnia nie wybuchnie tu pożar - martwi się pani Alicja. - Jak te karetki i wozy strażackie jechały na sygnałach, to pomyślałam tylko, aby nikt się nie spalił - dodaje.