O polskich siatkarzach i trenerze Vitalu Heynenie rozmawiamy z Piotrem Makowskim, prezesem KS Pałac Bydgoszcz, byłym trenerem męskiego Transferu Bydgoszcz, kobiecego Pałacu Bydgoszcz i reprezentacji kobiet.
Spodziewał się Pan, że tak efektownie skończymy te mistrzostwa? Przecież ten turniej różnie układał się dla nas...
W jednym z wywiadów powiedziałem, że jak będziemy w czwórce, to będzie duży sukces. Mówiłem też, jak już byliśmy w szóstce, że jest czterech niby faworytów: Brazylia, USA, Rosja i Włochy oraz dwa czarne konie: Serbia i Polska...
I biało-czerwony koń odpalił...
Byłem zachwycony grą Polaków, bo to była gra na takim poziomie, jakiego dawno nie widziałem. To była gra mistrzów, wielki szacunek!
Ale był taki moment, że wszyscy zastanawiali się: co ten Heynen wyprawia?
I pewnie gdyby się nie udało, to byłoby wielu krytyków. Miałem okazję poznać trenera Vitala Heynena w Bydgoszczy, gdy Marian Kardas był u niego drugim trenerem. Powiem szczerze, że w tym sezonie, gdy przejąłem zespół po Hey-nenie i zajęliśmy dziewiąte miejsce, to troszkę tych jego pomysłów wprowadziliśmy. Zawodnikom to pasowało, szczególne te rozgrzewki, które Marian notował i potem wykorzystywał. Rzeczywiście, zawodnikom potem łatwiej jest przejść do treningu tego właściwego, siatkarskiego.
Czyli właściwy człowiek na właściwym miejscu i we właściwym czasie?
Trzeba chylić czoła, bo jeżeli jest złoty medal, to znaczy, że ta strategia trenera się powiodła. Ta jego konsekwencja i stawianie na Kurka dały efekt. Ale warto dodać, że sam Bartek też popracował nad sobą.
No właśnie, kluczowi zawodnicy tej reprezentacji, to...?
Oprócz Kurka szczególnie Michał Kubiak, bo w przegranych meczach z Argentyną i Francją, było widać, jak bardzo go brakuje. To rzeczywiście jest prawdziwy kapitan. A ta wiara Heynena w Kurka jest też czymś wyjątkowym, bo Bartek miał wielu krytyków, mówiono, że potrzeba nam ataku, że nie można grać na tak niskim procencie itd, itd.
A skąd u naszych siatkarzy to panowanie nad emocjami, nawet po wygranych?
Pewnie trenerski przekaz był taki, żeby nie podpalać się, bo po wejściu do czwórki, to jeszcze nic nie było ugrane. W finale wyszli mocno skoncentrowani, pewni siebie. Dopiero ostatnia piłka finału, zdobycie złotego medalu, wyzwoliły emocje u chłopaków.
Dziękuję za rozmowę.