Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłka jest OKrągła. Chłopaki nie płaczą, ale CR7 tak [KOMENTARZ PO EURO]

Marek Fabiszewski
To już mój ostatni komentarz związany z piłkarskim Euro 2016. Był finał, wypada go skomentować, bo... 1) Mogliśmy w nim zagrać, 2) W ćwierćfinale przegraliśmy z późniejszymi mistrzami Europy...

Widok płaczącego z powodu kontuzji Cristiano Ronaldo i to już w 25 minucie - smutne; widok płaczącego CR7 po ostatnim gwizdku finału - wzruszające. A jego widok u boku Fernando Santosa, kiedy to piłkarz Realu Madryt, dyrygował, mobilizował do walki kolegów - bezcenne.

Ktoś powie, że „Krystyna” nawet w tym momencie był egoistą i myślał o sobie, żeby tylko mógł na koniec paradować z uniesionym pucharem. OK, ale to był chyba ten rodzaj pozytywnego egoizmu, który towarzyszy nam wszystkim wtedy, kiedy mamy uzasadnione „podejrzenie”, że to nam się po prostu należy jak psu buda, albo kawał dobrej kości.

A Ronaldo na pewno zasłużył, żeby na koniec płakać z radości (miał swój duży udział w innych meczach). Czy zasłużyła na to jego reprezentacja - to już inna sprawa.

Portugalczycy mieli kłopoty w eliminacjach do Euro 2016, a potem nieciekawie zaczęli imprezę. Z grupy wyszli dopiero z trzeciego miejsca, z trzema remisami, a w ostatnim „szalonym” meczu z Węgrami (3:3), byli bliscy odpadnięcia z turnieju, bo 3-krotnie przegrywali. W całym turnieju wygrali tylko raz po 90 minutach (2:0 w półfinale z Walijczykami).

Podobnie było z Francuzami (w grupie tak sobie), którzy tak naprawdę zagrali tylko jeden dobry mecz - w ćwierćfinale z Islandczykami (5:2).

Dla przykładu Polacy turniej zaczęli udanie od 1:0 z Irlandią Płn. i 0:0 z Niemcami, z którymi mogli nawet wygrać. Potem grali już „na styk”.

Na takich imprezach, jak Euro (albo MŚ lub igrzyska) cel uświęca środki i trzeba być zespołem turniejowym, żeby dotrzeć do finału. Byle jak, ale tam dotrzeć. I zawsze można posiłkować się cytatem pewnego polityka, że „mężczyzn poznaje się nie po tym, jak zaczynają, ale jak kończą”.

Portugalia 2016 przypominała nieco Grecję 2004 z portugalskich boisk. Wtedy to piłkarze z Hellady prowadzeni przez Niemca Otto Rehhagela wygrali w finale z gospodarzami 1:0 (w grupie było 2:1). A przez cały turniej ich hasłem przewodnim było słowo „minimalizm”.

Polacy mogą mieć małą satysfakcję, że w ćwierćfinale przegrali z przyszłymi mistrzami Europy. Mogą też czuć wielki niedosyt, bo finał był w ich zasięgu.

No dobrze, ale już nie płaczmy. Było, minęło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!