Ul. Gdańska w centrum Bydgoszczy. W centrum zainteresowania przechodniów jest akurat młody mężczyzna. - Rozmawiał z nami i nagle: trach! Osunął się na chodnik - relacjonuje jeden z kolegów nieprzytomnego bydgoszczanina. - Przestał reagować. Leży jak kłoda, robi się cały siny. Nawet nie wiemy, czy tętno ma, bo nie umiemy tego sprawdzić.
W tłumie jest jeden odważny. Okazuje się, że niedawno zrobił kurs udzielania pierwszej pomocy. Teraz pokazuje, niestety, w praktyce, co z tego szkolenia wyniósł. Wykonuje sztuczne oddychanie, uciska dłońmi klatkę piersiową leżącego mężczyzny.
Przyjeżdża „erka” na sygnale. Ratownicy medyczni przystępują do akcji.
Krzysztof Wiśniewski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy, jest jednocześnie ratownikiem medycznym - specjalistą pielęgniarstwa ratunkowego. Wyjaśnia: - Osoba, która dzwoni po karetkę, nawet, jeżeli nie zna zasad udzielania pierwszej pomocy, może skorzystać ze wskazówek dyspozytora pogotowia. Ten wytłumaczy przez telefon, co osoba zgłaszająca powinna zrobić do czasu, gdy nadjedzie karetka z ratownikami.
Warto też skorzystać ze specjalnej aplikacji pn. „Pierwsza pomoc”. Można ją bezpłatnie ściągnąć na telefon czy smartfona. - Aplikacja zawiera wskazówki, które pomogą udzielić pierwszej pomocy w najczęściej występujących przypadkach zagrożenia życia - dodaje Wiśniewski.
Z badań wynika, że jedynie co 4. Polak wie, jak udzielić pomocy, a tylko co 4. świadek zdarzenia reaguje. Głównym powodem braku reakcji jest obawa świadka, że źle udzieli pomocy i poniesie konsekwencje związane z odpowiedzialnością prawną. Kto bowiem nie potrafi udzielić pierwszej pomocy, a się za nią zabierze, może nie uratować człowieka, a jeszcze mu zaszkodzić.
[/xlink]