Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” obchodzi w tym roku ćwierćwiecze istnienia. Początki związku w Bydgoszczy były dość zabawne.
Bydgoski Sierpień zaczął się28 sierpnia 1980 roku, gdy trwały już strajki w Lublinie, Gdańsku. Szczecinie i Wrocławiu. Tego dnia rano rozpoczął się strajk pracowników komunikacji miejskiej. Do strajku przystąpili też pracownicy Zakładów Rowerowych „Romet”.
W „Romecie” powstał komitet strajkowy, którego delegacja wraz z przedstawicielami strajkującego „Famoru” dołączyła do utworzonego według wzoru gdańskiego Miedzyzakładowego Komitetu Strajkowego.
Późniejszy lider bydgoskiej „Solidarności”, Jan Rulewski, wspomina pierwsze posiedzenie MKS przy ul. Dworcowej:
- Na początku było strasznie, wszyscy przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Byli tacy, którzy chcieli wyrzucić mnie i Tokarczuka, ale ostatecznie zostaliśmy wybrani do MKS.
Rulewski mówi, że wyjazd do Gdańska w celu zarejestrowania bydgoskiego MKS-u zakończył się fiaskiem.
- Wszyscy byli tak upojeni podpisaniem porozumień, że nikt nie wiedział, gdzie jest Wałęsa.
Pomogły ówczesne władze Bydgoszczy, ale udostępniony przez nie lokal w hotelu „Orbis” okazał się być na podsłuchu. Wkrótce „Solidarność” znalazła siedzibę przyul. Marchlewskiego (dzisiaj Stary Port).
Najważniejsza była jednak pieczątka, ale formalnie niezarejestrowany związek nie mógł jej dostać.
- Któregoś dnia oderwałem gumową podeszwę od swojego pepega i znajomy artysta plastyk, Gerard Lewandowski, wyciął z niej pieczątkęi napis MKS - mówi Rulewski.