Zastanawiam się zatem, dlaczego każdą podwyżkę policyjnego uposażenia przedstawia się jako efekt ostrego starcia dwóch żywiołów, związkowców i władz państwowych, które groziło paraliżem państwa. Któryś raz z rzędu w ostatnich kilkunastu latach czytam komunikat zawierający podobny przekaz: „Cicha akcja protestacyjna policji, nazywana odmianą „CovidDog2”, która na moment niemal położyła na łopatki policyjne jednostki w Krakowie i Szczecinie, wydaje się być zawieszona. Po rozmowach z rządem NSZZ policjantów podpisał porozumienie o podwyżkach płac”.
Tu przeczytasz komentowany artykuł
W wyniku porozumienia funkcjonariusze podlegający MSWiA dostaną po 500 zł na rękę. Ocena czy to dużo, czy mało, jak zwykle zależy od punktu siedzenia. Niektórzy twierdzą, że to nie podwyżka, lecz waloryzacja. I tu, jak sądzę, jest pies pogrzebany! Gdyby waloryzacja była ustalona realistycznie, nie trzeba byłoby protestami wymuszać podwyżek. Tyle że wtedy związki nie mogłyby pochwalić się skutecznością, a rząd wrażliwością.
