Jeden ze śląskich dzienników pokusił się o określenie niedzielnego meczu jako „Derby Polski”. Tak daleko byśmy się nie posunęli, fakt jednak, że aktualny mistrz Polski mierzył się z wicemistrzem. Choć gdyby brać pod uwagę tylko dokonania z tego sezonu, byłyby to „derby środka tabeli”, ewentualnie „derby zespołów, które nie awansowały do fazy grupowej europejskich pucharów”.
Smaczku rywalizacji mogły dodać występy zawodników Piasta, którzy mają legijną przeszłość. Jakub Czerwiński nie zagrał jednak z powodu kontuzji, Tomasz Jodłowiec prawdopodobnie przez zapis kontraktowy (gdyby wystąpił, gliwiczanie musieliby wypłacić rywalom bonus do kwoty transferu – latem „Jodła” kosztował ich 100 tys. euro), natomiast Aleksander Jagiełło nie potrafi wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie drużyny Waldemara Fornalika. Od początku zagrał za to inny wychowanek Legii (w seniorach nigdy nie zadebiutował), 25-letni Patryk Sokołowski.
Cztery ostatnie mecze obie drużyny zakończyły z takim samym bilansem: po jednym zwycięstwie i remisie oraz dwie porażki. W pierwszej połowie zagrały na podobnym poziomie. Legia miała lekką przewagę, kilka sytuacji stworzył aktywny Arvydas Novikovas. Statystyki były jednak bardzo wymowne: po jednym celnym strzale z obu stron.
Prowadzimy grę, stwarzamy sobie sytuacje. Brakuje tylko tego, żeby coś wpadło do bramki rywala. Mam nadzieję, że w drugiej połowie pokażemy trochę lepszą skuteczność. Grajmy tak dalej, a może coś strzelimy – podkreślał w przerwie przed kamerami Canal+ Igor Lewczuk.
Po zmianie stron zrobiło się już ciekawiej. Drużyny poszły na wymianę ciosów, gorąco robiło się to pod jedną, to pod drugą bramką. Zwycięsko z wymiany wyszli gospodarze. Skontrowali legionistów lewą stroną, a dośrodkowanie Sebastiana Milewskiego wykończył kapitalnym uderzeniem z powietrza Piotr Parzyszek. Potężnie uderzona piłka wpadła do siatki ponad głową bezradnego Radosława Majeckiego.
Legia odpowiedziała strzałem Artura Jędrzejczyka, jednak Frantisek Plach nie miał z nim żadnych problemów. Zamiast wyrównania szybko zrobiło się 2:0. Obronę gości ośmieszył Jorge Felix, który dwukrotnie bezkarnie strzelał w polu karnym. Najpierw trafił w Mateusza Wieteskę, a po chwili przez nikogo nie niepokojony Hiszpan przejął piłkę i na pełnym luzie pokonał Majeckiego „podcinką”.
Aleksandar Vuković zareagował podwójną zmianą: wpuścił na murawę Jarosława Niezgodę i debiutującego w drużynie Pawła Wszołka (za Jose Kante i Novikovasa). Po chwili dołączył do nich też Michał Karbownik (za Luisa Rochę). Obiecująco spisał się zwłaszcza Wszołek, ale nie wystarczyło to nawet na kontaktową bramkę. Najbliżej szczęścia był w doliczonym czasie gry Jarosław Niezgoda. Jego mocny strzał głową odbił jednak Plach, a Legia wróciła do stolicy bez punktów.
Mało tego, porażka oznacza, że po 11. kolejkach Wojskowi zajmują miejsce w grupie spadkowej. Są na dziewiątej pozycji z 17. punktami. W nadchodzących dniach trener Vuković będzie miał o czym myśleć. Jeśli zachowa posadę, oczywiście. Po przerwie reprezentacyjnej legioniści powrócą do ligowych zmagań hitowym meczem z Lechem przy Łazienkowskiej. Nie zagra w nim kapitan Artur Jędrzejczyk, który „wykartkował się” w Gliwicach.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
ZOBACZ TEŻ:
- Nietypowe koszulki piłkarskie. Hity czy kity?
- Wieteska: Nie przystoi tracić dwóch goli po autach
- Lechia pokonała Legię i jest nowym liderem ekstraklasy!
- Były trener Legii zwolniony z reprezentacji!
- Snajperzy i niewypały - napastnicy Legii ostatniej dekady
- Co robią legioniści, którzy pięć lat temu rozbijali Celtic?
ZOBACZ TEŻ:>> POLACY NIE POTRAFIĄ STRZELAĆ? NAJSKUTECZNIEJSI OBCOKRAJOWCY W HISTORII EKSTRAKLASY [RANKING] <<
Mateusz Wieteska: Gol w przegranym meczu nie cieszy. Ofensywa to tylko dodatek
