
Patryk Łaba, przyjmujący Visły Bydgoszcz, ostatnio imponuje formą. W dwóch ostatnich meczach był wybierany najlepszym graczem.
W rozmowie z nami mówi dlaczego bydgoszczanie rozgrywają tyle pięciosetowych meczów, czy jest szansa na zajęcie pierwszego miejsca po rundzie zasadniczej i o tym co wyróżnia play off.
Na następnych zdjęciach pytania i odpowiedzi. Aby przejść do galerii, proszę przesunać zdjęcie gestem lub nacisnąć strzałkę w prawo>>>

Czy ta statuetka MVP „smakuje” tak samo jak tamta otrzymana w Bielsku-Białej?
No, nie (uśmiech). To były dwa różne mecze. Na pewno cieszymy się, że że wyciągnęliśmy z wyniku 1:2 i pokazaliśmy tak naprawdę charakter. Liczy się zwycięstwo. Dla nas najważniejsze będą play offy, gdzie liczą się tylko zwycięstwa, nie stosunek setów.
W Bielsku-Białej był trochę inny mecz. Powiedzmy, że może gdzieś tam luźniejszy, jeśli chodzi o głowę, bo tam mogliśmy pokazać się z najlepszej strony. A różnymi drużynami, teoretycznie słabszymi, musimy wygrywać, bo jak coś mówią w Premier League mistrzostwa zdobywa się wygrywając z tymi drużynami z niższej części tabeli.

Czy nie macie żalu albo pretensji do siebie, że jednak trochę za dużo tych meczów po 3:2 graliście?
Wiemy, że wszystko i tak będzie się decydowało w play off. To będzie całkiem inne granie. Zdajemy sobie sprawę, że wyższe miejsce w tabeli daje przewagę parkietu. Jeszcze jest dużo grania. Rundę zasadniczą kończymy z końcem marca i cały czas pierwsze czy drugie miejsce jest naszym zasięgu, bo są niewielkie różnice punktowe między nami Bielskiem oraz Lublinem i możemy skończyć na pierwszym miejscu. Wiadomo, że chcielibyśmy wygrywać po 3:0, bo i lepiej to będzie dla nas wyglądało w tabeli. No i też na pewno byśmy trochę zdrowia oszczędzili. No ale niestety, drużyny przyjeżdżają i stawiają się, dużo ryzykują na zagrywce. Naprawdę ciężko jest grać w momencie, gdy mamy jakieś założenia i ustaloną taktykę, a zawodnik który w większości meczów swoją zagrywkę posyła w określoną strefę, a nagle nam gra coś całkowicie przeciwnego. Dzięki temu oni łapią pewność siebie i grają na adrenalinie, mocno się stawiają. W poprzednim sezonie byłem w AGH Kraków i ja byłem na takiej pozycji, gdzie jak przyjeżdżał silniejszy zespół, to po prostu wszystko stawialiśmy na jedną kartę i ryzykowaliśmy i kilka meczy udało się wygrać i krwi napsuć mocniejszym zespołom.

Mecz z Lechią był tego potwierdzeniem. Ekipa broniąca się przed spadkiem napsuła krwi faworytowi. Pomimo, że wygraliście 3:2, to chyba jesteście zadowoleni?
Chcemy budować swoją pewność poprzez zwycięstwa i to nam się udało. To, że musimy wygrywać zawsze jest jakimś dodatkowym obciążeniem. Zespoły nie zawsze sobie z tym radzą. Nas budują zwycięstwa, nawet po 3:2, bo to też buduje atmosferę. Mogę zapewnić, że do końca walczymy o jak najwyższą lokatę, żeby do play off przystąpić w uprzywilejowanej pozycji.