Sąsiedzi zmarłego wcale nie są pewni, czy ciało zostało zabrane tej samej nocy, której doszło do dramatycznej śmierci. Stawiają raczej na ranek. - Atak serca przydarzył się panu Tadeuszowi między godziną 21 a 22 - mówi jeden z sąsiadów. - Na pewno usłyszałbym, że ciało jest wynoszone, bo z nerwów do rana nie zmrużyłem oka, zresztą podobnie jak inni sąsiedzi, no i na pewno wdowa czekająca przy mężu na lekarza i na zakład pogrzebowy...
Ustawa ledwo żywa
Formalności medyczne podczas śmierci człowieka w jego własnym domu powinny być jasne, a wciąż nie są.
O tę jasność walczy m.in. Kujawsko-Pomorski Związek Pracodawców Ochrony Zdrowia (członek ZPOZ „Porozumienie Zielonogórskie”) z Szymonem Kopą czele, który jednocześnie jest przedstawicielem Fundacji „Zdrowie dla Ciebie”. - Przez dwa ostatnie lata domagamy się od Ministerstwa Zdrowia uregulowania kwestii stwierdzania zgonu i wystawiania karty zgonu.
Oficjalnie, zgodnie z rozporządzeniem ministerstwa, powinni się tym zajmować koronerzy. - Nie zajmują się, bo wciąż nie skorygowano przepisów. Obowiązuje ustawa z 1961 roku - mówi Szymon Kopa.
Rząd chce ujawnienia danych klientów telewizji kablowej. Sprawdzą, kto nie płaci abonamentu
Tłumaczy, że osobą odpowiedzialną za stwierdzenie zgonu w domu jest lekarz POZ z najbliższej przychodni, a po godzinie 18 , w weekendy, w święta, lekarz z tzw. nocnej i świątecznej opieki medycznej. Tyle że nie zawsze jest to oczywiste. Przepisy nakazują, żeby zgon stwierdzał lekarz, który opiekował się zmarłym w jego ostatniej chorobie.
A co, jeśli był to lekarz w innym kraju, albo medyk z rodziny, czyli nie z najbliższego POZ? Ratownik medyczny? Może jedynie wypisać kartę medycznych czynności ratunkowych. - Zlecenie im wypisywania kart zgonu byłoby kolejnym obciążeniem tej grupy zawodowej, która przecież przejęła już sporo kompetencji lekarskich. Należałoby także zmienić, czyli poszerzyć, program szkolenia ratowników medycznych - zauważa Krzysztof Wiśniewski, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy.
Za biedni na koronera?
Lekarze POZ mają pełne ręce roboty. - Zapewniamy świąteczną i nocna opiekę medyczną niemal całej Bydgoszczy. Zgonów w domu pacjenta stwierdzamy bardzo dużo, nawet do ok. 150 miesięcznie, ok. 4 dziennie, najwięcej w weekendy. Kart wystawiamy więcej, niż wszystkie 55 przychodni dziennych w mieście - wylicza Szymon Kopa.
- Przepisy nie podają czasu, w jakim lekarz musi kartę zgonu wypisać. To też jest niedoregulowane prawnie od lat - zauważa specjalista. Fundacja „Zdrowie dla Ciebie” sama wprowadziła standardy postępowania w opisywanych sytuacjach.
- Zgodnie z higieną pracy, od zgłoszenia zgonu do przyjazdu lekarza, nie powinno minąć więcej niż 3 godziny. Chyba że... w międzyczasie jest natłok wyjazdów do pacjentów, powiem dosadnie, żywych, którzy potrzebują pomocy. To lekarz zawsze decyduje o kolejności wyjazdów. Który wyjazd jest ważniejszy, ten ma pierwszeństwo. Powołanie koronerów bardzo pomogłoby i lekarzom, i rodzinom, dla których każda chwila po śmierci bliskiej osoby jest ważna, trudna i trwa w nieskończoność. Usprawniłoby pracę, komunikacje, dochodzenie swoich praw.
Bliny 2017 w Bydgoszczy [zdjęcia]
Do powołania, i opłacania, koronera jest uprawniony starosta powiatu. - Starosta bydgoski odpisał nam w zeszłym roku, że nie ma pieniędzy - ubolewa Szymon Kopa. Pisał w tej sprawie do wszystkich 24 starostów z regionu. I zawsze ta sama odpowiedź: nie ma pieniędzy...