https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Otłoczyn. Największa katastrofa kolejowa w powojennej historii Polski wydarzyła się 43 lata temu [zdjęcia]

Szymon Spandowski
19 sierpnia 1980 roku pod Otłoczynem doszło do największej katastrofy kolejowej w powojennej Polsce. Przy pomocy załóg pociągów ratunkowych i specjalnych dźwigów sprowadzonych z Bydgoszczy i Tczewa, rozbite lokomotywy i wagony udało się  zdjęć z torów i dzięki temu udrożnić szlak.
19 sierpnia 1980 roku pod Otłoczynem doszło do największej katastrofy kolejowej w powojennej Polsce. Przy pomocy załóg pociągów ratunkowych i specjalnych dźwigów sprowadzonych z Bydgoszczy i Tczewa, rozbite lokomotywy i wagony udało się zdjęć z torów i dzięki temu udrożnić szlak. Zbigniew Juchniewicz
W wyniku katastrofy kolejowej, do której doszło 19 sierpnia 1980 roku pod Otłoczynem koło Torunia zginęło w sumie 67 osób, zaś 64 osoby zostały ranne. Psychicznie katastrofa okaleczyła w zasadzie wszystkich, którzy mieli z nią do czynienia.

19 sierpnia 1980 roku o godzinie 3.55 na toruński Dworzec Główny przyjechał pociąg relacji Kołobrzeg - Warszawa. Tu odczepiono od niego dwa wagony i podłączono do składu nr 51130 relacji Toruń - Łódź Kaliska. Skład ten wyruszył w podróż do Łodzi o godzinie 4.18. Opóźniony, ponieważ musiał poczekać na pociąg kołobrzeski. Dwie minuty później z bocznicy w Otłoczynie, ignorując znak „Stój”, wytoczył się pociąg towarowy nr 11599. Rozerwał blokadę zwrotnicy i po niewłaściwym torze ruszył w stronę Torunia. Około godziny 4.30 oba pociągi zderzyły się. Osobowy jechał wtedy z prędkością ponad 80 kilometrów na godzinę, towarowy miał na liczniku ok. 33 km/h. W wyniku zderzenia pierwszy wagon składu osobowego został całkowicie zmiażdżony. Na miejscu zginęło 65 osób, dwie następne zmarły z powodu odniesionych ran.

Katastrofa kolejowa w Otłoczynie. Co się stało?

Zadzwonił do mnie ówczesny naczelny toruńskich „Nowości”, Zefiryn Jędrzyński i kazał sprawdzić, co się stało - wspomina Zbigniew Juchniewicz, który na miejscu tragedii spędził później kilkanaście godzin. Relacjonował i robił zdjęcia. Niektóre z nich są tak drastyczne, że nie nadają się do publikacji. - Nie miałem samochodu, wziąłem więc taryfę. Taksówkarz już wiedział, że pod Otłoczynem doszło do katastrofy, że są zabici. Na szosie zatrzymali nas milicjanci, był wśród nich jednak naczelnik drogówki, którego znałem. Kiedy wysiadłem nie zapytał mnie, dlaczego tam jadę, ale czy zjadłem śniadanie. Rzeczywiście, tego co tam zobaczyłem, po prostu nie da się opisać.

Do największej katastrofy kolejowej w powojennej Polsce doszło w wąwozie, co bardzo utrudniło akcję ratunkową. Na dodatek, ze względu na tony rozlanego paliwa, strażacy nie mogli używać ciężkiego sprzętu. Zresztą o jakim sprzęcie tu mowa? Cztery dekady temu strażacy zajmowali się w zasadzie jedynie pożarami. Pod Otłoczynem mieli tylko dwa podnośniki zdolne unieść 15 ton. Zdruzgotany wagon ważył jednak trzy razy tyle. Ratownicy gołymi rękami wyciągali z rumowiska ludzkie wnętrzności, ponieważ brakowało nawet rękawiczek. Plecakowe zestawy do cięcia metalu jakie posiadali strażacy nadawały się do cięcia karoserii samochodów, nie zaś do masywnych wagonów. Poza tym... W kłębowisku pogiętej blachy i spiętrzonych wagonów znajdowali się poranieni ludzie.

19 sierpnia 1980 roku pod Otłoczynem doszło do największej katastrofy kolejowej w powojennej Polsce. Przy pomocy załóg pociągów ratunkowych i specjalnych dźwigów sprowadzonych z Bydgoszczy i Tczewa, rozbite lokomotywy i wagony udało się  zdjęć z torów i dzięki temu udrożnić szlak.

Otłoczyn. Największa katastrofa kolejowa w powojennej histor...

Cały czas mam przed oczami zwisającą z okna, uwięzioną w rumowisku kobietę. Nauczycielkę. Prosiła, żeby szukać jej męża, bo on na pewno gdzieś tu musi być. Ja do niej kilka razy podchodziłem. Uspokajałem, mówiłem, że za chwilę ją wyciągniemy, przez jakiś czas trzymałem nawet za rękę. W pewnym momencie ona drgnęła i się skończyło. Zawołałem lekarza, który stwierdził zgon. Później okazało się, że miała ucięte nogi. Do końca jednak ze mną świadomie rozmawiała - wspomina Karol Krajniak, który 40 lat temu był komendantem wojewódzkim Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu i kierował akcją ratunkową.

Otłoczyn. Katastrofa kolejowa pod Toruniem

Zwłoki ofiar ratownicy składali na górce obok torów. Leżały tam na ziemi, gdy na miejsce katastrofy przyleciał śmigłowcem Edward Gierek.

W momencie kiedy Gierek stał na skarpie i słuchał sprawozdania, na dole cały czas pracowali ratownicy - mówi Zbigniew Juchniewicz - Praktycznie na oczach Gierka wyciągnęli zwłoki dziewczynki. Makabryczny widok, zamiast nóg były praktycznie same kości. Dygnitarze od razu się odwrócili, nie chcieli na to patrzeć.

O godzinie 8.45 z rozbitej lokomotywy pociągu osobowego, ratownikom udało się wydobyć maszynistę Gerarda Przyjemskiego. Mimo poważnych obrażeń, Przyjemski przeżył. Jego pomocnik zmarł, śmierć poniosła także załoga pociągu towarowego. Jego maszynista został później obarczony winą za spowodowanie wypadku, jednak okoliczności katastrof nigdy nie zostały do końca wyjaśnione, a jej powodów na pewno było więcej. Do tragedii zapewne by nie doszło, gdyby maszyniści posiadali radia, czego od dawna się domagali.

W wyniku katastrofy pod Otłoczynem zginęło w sumie 67 osób. 64 zostały ranne - fizycznie, ponieważ psychicznie katastrofa okaleczyła w zasadzie wszystkich, którzy mieli z nią do czynienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wypadki

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

A
Antiblur
Brawo Gazeta Wrocławska! Mimo że ta smutna informacja w ogóle nie łączy się z naszym miastem czy regionem, to jesteście jednym z b. nielicznych mediów umieszczajacych na lamach swojego periodyku informację o tej największej tragedii.

Dlaczego ta pamięć jest tak ważna? Z kilku powodów, które jako moim zdaniem najważniejsze, podaję ponizej:

1) katastrofa pod Otloczynem była największą tragedia na PKP w historii powojennej Polski,

2) pamięć o ofiarach zanika - pomnik był wielokrotnie prifanowany przez złomiarzy. Ten w obecnej formie nie przypomina pierwotnej wersji ze zdjęć archiwalnych

3) niestety o tych co zginęli na służbie zapominają także ich dużo młodsi koledzy. Do niedawna większość załóg (maszynista bądź w duecie z pomocnikiem), przejeżdżając w miejscu katastrofy oddawali cześć poległym przez podanie RP1. Cześć z nich nawet wstawała zza pulpitu, przejeżdżając to miejsce na stojąco. Dziś, młodsi koledzy nawet nie wiedzą co się tam wydarzylo

3) Śledztwo zakończyło się wskazaniem maszynisty towarowego składu jako winnego (i tak jest). Natomiast niedosyt pozostał jeśli chodzi o przyczynę jego zachowania. Wydaje się że wskazanie chciwowosci jako głównej przyczyny ponadnormatywnego wydłużenia służby jest dla niego krzywdzace

4) Do takich tragedii do chodziłoby na PKP znacznie częściej (także teraz) %, gdyby nie trzeźwość mechaników prowadzących składy i dyżurnych ruchu (infrastruktura nie jest w najlepszym stanie)

Chwała GW za przypomnienie tamtych wydarzen
Y
Yup
Zomowcy którzy tam byli i zabezpieczali to miejsce, nie wytrzymywali psychicznie. Nie można było doliczyć się jednego wagonu osobowego. Tak jak by ludzi wrzucić do maszynki do mielenia mięsa. Są granice ludzkiej wytrzymałości, tam dla wielu, została ona przekroczona.
G
Gość

Ten film wiele wyjaśnia: https://youtu.be/JlKWRXmzCxM?t=3732

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski