<!** Image 1 align=left alt="Image 7363" >Kraj obiegły wczoraj zdjęcia, jakie podczas nocnego dyżuru beztrosko pstrykały sobie pielęgniarki na oddziale patologii Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki w Katowicach. Najbardziej porażające jest to pokazujące wyjętego z inkubatora kruchutkiego wcześniaka, którego jedna z sióstr wkłada sobie do kieszeni fartucha. Nie chciałbym być w skórze matki pokazywanego noworodka. Mam nadzieję, że oszczędzono jej tego widoku, krzyczącego z pierwszych stron popularnej bulwarówki. Nie chciałbym też być w skórze kobiet w ciąży, do których te informacje dotarły.
Obawiam się, że długo teraz trzeba je będzie przekonywać, iż zagrażające życiu zabawy maleństwem w katowickim szpitalu były co prawda haniebnym, ale i absolutnym wyjątkiem w na ogół sumiennej i odpowiedzialnej pracy personelu mnóstwa oddziałów, na których leżą noworodki. Ale przekonać o tym ciężarne powinniśmy, tak jak powinniśmy przekonać samych siebie. Dla normalnego, w miarę spokojnego funkcjonowania, dla naszego zdrowia psychicznego musimy wierzyć, że zdecydowana większość lekarzy przychodzi do pracy trzeźwa i nie wymusza łapówek, że pielęgniarki są życzliwe i oddane chorym, politycy nie pchają sie do władzy tylko po to, by się wzbogacić i zaspokoić próżność, wymiar sprawiedliwości nie osłania przestępców, a dziennikarze nie są hienami żerującymi na nieszczęściach.
W przeciwnym wypadku sami sprawimy sobie piekło na ziemi. Pokazane na zdjęciach pielęgniarki już wczoraj straciły pracę. Współczuję natomiast ich koleżankom po fachu, które długo będą musiały mierzyć się z podejrzliwymi spojrzeniami pacjentów i bolesnymi docinkami. Bo one sobie na to nie zasłużyły.