- Kupił państwową ziemię za grosze pod pretekstem ochrony źródeł, a teraz podzieli ją na działki budowlane i zarobi 10 mln zł! - zarzucają Leszkowi Bokiejowi, właścicielowi „Wód Mineralnych Ostromecko” członkowie Komitetu Obrony Rezerwatu Przyrody „Las Mariański”.
<!** Image 2 align=none alt="Image 177041" sub="Na działki budowlane w strefie ochronnej rezerwatu już są chętni, a cena 100 zł za metr ich nie przeraża. Znaczną część tych gruntów właściciel „Wód Mineralnych Ostromecko” kupił od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa po 72 grosze za metr. Fot. Dariusz Bloch">118 osób protestuje przeciw przekształceniu strefy ochronnej rezerwatu w osiedla mieszkaniowe. - Nie pozwólmy zniszczyć unikalnej przyrody w imię prywatnych interesów właścicieli gruntów i ich popleczników w gminie! - apelują do regionalnego dyrektora ochrony środowiska. Proszą, by nic nie zmieniał w planie ochrony Lasu Mariańskiego, mimo, że rada gminy Dąbrowa Chełmińska zaopiniowała jego pierwszy projekt negatywnie.
Radnym nie spodobał się zapisany tam „zakaz innego niż dotychczas użytkowania gruntów przyległych do rezerwatu oraz zabudowy cennych przyrodniczo skarp doliny Wisły na obszarze: 500 metrów na zachód i 1000 m na wschód od rezerwatu”. Poinformowali Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, że widzą w tej strefie „potencjalne tereny rozwojowe, dla których gmina zamierza sporządzić miejscowe plany zagospodarowania”. - Kształtowanie i prowadzenie polityki przestrzennej na terenie gminy należy do jej zadań własnych - poinstruowali.
- I dzieje się rzecz dziwna, bo urzędnicy RDOŚ, choć opinia radnych wcale ich nie wiąże, ulegają presji i sporządzają nowy projekt, w którym strefa buforowa wschodniej strony rezerwatu maleje
z 1000 do... 30 metrów
- żalą się obrońcy Lasu Mariańskiego. Piszą skargi do wojewody, zawiadamiają prokuraturę i nie znajdują zrozumienia. Swój brak przebicia kojarzą z mocą tych, którzy na zabudowie gruntów przyległych do rezerwatu zarobią miliony. - Oni się wzbogacą, za to koszty zniszczenia cennej przyrody my poniesiemy - konkludują.
<!** reklama>
Co najmniej połowa gruntów, przylegających do wschodniej ściany rezerwatu należy do właściciela wytwórni wód mineralnych Leszka Bokieja. Miejscowi pamiętają, że kupił ją tanio od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa pod pretekstem ochrony źródła w Lesie Mariańskim, z którego czerpie wodę, więc gdy kilka lat później złożył wniosek o przekwalifikowanie tych gruntów na działki budowlane&
poczuli się oszukani.
- Nie był rolnikiem, nie spełniał warunków, by stanąć do przetargu ograniczonego na zakup tego gruntu, ale dostał poparcie nasze i wójta, bo cel ochrony rezerwatu był szczytny - wspominają.W tej sprawie były wójt Dąbrowy Chełmińskiej (od grudnia jest wicestarostą bydgoskiego powiatu), Zbigniew Łuczak, wykazuje słabszą pamięć: - Nie przypominam sobie, bym wspierał pana Bokieja w sprawie tego zakupu. Nie wiem nawet, dlaczego i po co kupował te grunty - twierdzi.
Weryfikujemy zarzuty obrońców rezerwatu wobec właściciela wody ostromeckiej w terenowym oddziale Agencji Nieruchomości Rolnych (następcy AWRSP). - Działka rolna o pow. 15,41 ha została sprzedana 31.07.1998 r. Leszkowi Bokiejowi za 110 tys. zł, tj. 7203,22 zł za hektar. W akcie notarialnym AWRSP zastrzegła, że ze względu na strefę ochronną dla źródła wody mineralnej w Ostromecku konieczne jest ograniczenie intensywności produkcji rolnej, a w szczególności stosowania nawozów mineralnych oraz pestycydów - informuje rzecznik ANR, Ryszard Kołodziejczyk. Więcej szczegółów nam nie poda, bo to zbyt
stara historia.
Równie stara jak kariera L. Bokieja, o którym od 20 lat jest głośno. Stał się znany, gdy przejął po WZGS wytwórnię wody mineralnej. Zdobył sławę, gdy jego „Ostromecka” zagościła w parlamencie, LOT, Orbisie i najdroższych warszawskich hotelach. Przypisywano ten niezwykły sukces zażyłym stosunkom biznesmena z wpływowymi politykami lewicy. Dobra passa Bokieja zakończyła się wiosną 2005 r. Do jego wytwórni wkroczyła wtedy ABW. Biznesmena oskarżono o wyłudzenie 196 tys. zł z Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych oraz płatną protekcję. W 2009 r. wymierzono mu wyrok: 2 lata więzienia w zamieszeniu na 5 lat. - Tuż po wyroku wrócił do swoich planów przekwalifikowania zakupionej od ANR ziemi na działki budowlane - wspominają baczni obserwatorzy jego poczynań. Przypominają, że jeszcze przed aresztowaniem biznesmena gmina przygotowywała
studium uwarunkowań i kierunków
zagospodarowania terenu (uchwalono go w grudniu 2005 roku), w którym uwzględniła budowę rezydencji w okolicy rezerwatu. Te plany pozytywnie zaopiniował ówczesny wojewoda. Pamięta to były wójt Zbigniew Łuczak: - Skoro parę lat później pojawia się plan ochrony rezerwatu z kilometrową strefą ochronną, to ja pytam, gdzie były służby ochrony środowiska, gdy powstawało nasze studium? Przecież gdybyśmy nie mieli wszystkich uzgodnień, to wojewoda nie zatwierdziłby tego dokumentu - zauważa.
Sprawa studium jest ważna, bo na to, że jego ustalenia są dla gminy ważniejsze niż późniejszy plan ochrony rezerwatu, opracowany przez RDOŚ, powoływały się gminne władze. - Jeśli uchwaliliśmy studium i w oparciu o nie ludzie poczynili pewne plany, w tym zakup ziemi, to nie można ich teraz z tym zostawić - uważa były wójt, a obecny, Radosław Ciechacki, pyta: - Kto zapłaci ludziom odszkodowania, skoro działki o pow. 3 tys. m. kw. już zostały tam wydzielone?
Wójt zauważa, że wniosek o przekwalifikowanie gruntów złożył nie tylko L. Bokiej. - Właścicieli gruntów w tej strefie jest znacznie więcej. Innym też udało się tanio kupić ziemię i drogo ją sprzedać - mówi.
Radosław Ciechacki rządzi gminą od grudnia, ale na temat tego, co dzieje się wokół rezerwatu, swoje zdanie ma: - Gdyby tę ziemię sprzedano panu Bokiejowi po 4 zł, bo taka była cena rynkowa, to dziś o tym nie rozmawialibyśmy - twierdzi, a działania członków Komitetu Obrony Rezerwatu Przyrody „Las Mariański” ocenia tak: - Im też zależy na rozwoju gminy i trzeba ich zrozumieć. Kilka osób z tego komitetu pomagało panu Bokiejowi ziemię obok rezerwatu przejąć i teraz czują się oszukani, bo ktoś im wtedy powiedział, że ten teren będzie służyć ochronie źródeł, a potem podzielono go na
działki budowlane.
Michał Dąbrowski, naczelnik Wydziału Ochrony Przyrody i Obszarów Natura 2000 RDOŚ zapewnia, że zmiany w planie ochrony Lasu Mariańskiego na pewno rezerwatowi nie zaszkodzą. Na pytanie, dlaczego pas ścisłej ochrony po wschodniej stronie rezerwatu zmniejszono z 1000 do 30 m odpowiada: - My zlecamy stworzenie planu ekspertom zewnętrznym i jego projekt wysyłamy do gminy. W tym przypadku radni wnieśli zastrzeżenia, powołując się na wcześniej opracowane studium, więc pojechaliśmy na wizję lokalną. Byli tam pracownicy RDOŚ i z gminy. Stwierdziliśmy, że istnieje możliwość zmniejszenia strefy ochronnej, więc wezwaliśmy autorkę projektu i zobowiązaliśmy ją do poprawki.
Naczelnik zaznacza, że choć zakaz budowy będzie obowiązywał tylko na 30 metrach, przylegających do wschodniej ściany rezerwatu, to na obszarze kilometra (na wschód) też będą wprowadzone ograniczenia. - Zaleca się przyłączenie wznoszonych tam domów do kanalizacji (na razie jej nie ma, ale gmina ma takie plany) i zachowanie minimum 70 proc. powierzchni czynnych na każdej działce, co ma, m.in., zapobiec erozji. Nie jest tam wskazane kopanie studni oraz sadzenie obcych geograficznie gatunków drzew i krzewów, takich jak śnieguliczka biała, klon jesionolistny czy dąb czerwony - wylicza. Tłumaczy, że w swoim zarządzeniu RDOŚ będzie używać słów „zaleca się”, a nie „nakazuje”, bo tego oczekuje Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.
- Do zaleceń można się zastosować lub nie, więc takie zapisy nie ochronią rezerwatu - oceniają jego obrońcy. - Cena metra kw. działki przylegającej do Lasu Mariańskiego sięga 100 zł., więc Bokiej, który za metr ziemi płacił agencji 72 grosze, zarobi na tym kilkanaście milionów - wytykają. Właściciel wody „Ostromeckiej” do rozmowy z nami upoważnia swojego prawnika: - Pan Bokiej kupił od agencji ziemię III klasy, która nie została odrolniona, więc sprawa jej podziału na działki budowlane jest nieaktualna i niemożliwa - informuje nas mecenas.
Sprawdzamy,
ile w tym prawdy.
- Na tym terenie jest ponad 10 ha gruntów rolnych III kasy, z czego 6 ha należy do pana Bokieja - słyszymy w gminnym urzędzie. Okazało się, że to gmina wystąpiła o ich odrolnienie. - Jest zgoda ministra rolnictwa na przeznaczenie 1,2 ha ziemi III klasy, należącej do Leszka Bokieja na pozarolnicze cele - informuje wójt.
Leszek Bokiej ma ponad 15 ha od ANR i 3 ha kupione od rolnika. Wypada mu z tego około 5 ha III klasy na cele rolne, pozostałe 13 ha może podzielić na działki budowlane i sprzedać.
Opinia. Radosław Ciechacki
Przy Lesie Mariańskim
<!** Image 3 align=right alt="Image 177042" sub="Fot. Dariusz Bloch">Radosław Ciechacki, wojt gminy Dąbrowa Chełmińska
- Co najmniej 30 innych właścicieli działek budowlanych przy Lesie Mariańskim również liczy na zarobek i nie protestuje przeciw planom zabudowy terenu przyległego do rezerwatu. Przypominam, że radni przyjęli nowy, poprawiony projekt planu ochrony rezerwatu, zaproponowany przez RDOŚ, a mieszkańcy mogą do 23 sierpnia wnosić uwagi do projektu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego obszaru „Przy Lesie Mariańskim”, dostępnego w naszym urzędzie. Gmina jest za tym, by ten piękny rezerwat zachować i myślę, że consensus z RDOŚ w sprawie zmian w projekcie ochrony rezerwatu pomoże znacznie przyśpieszyć jej rozwój.Byłem na spacerze w Lesie Mariańskim, przeszedłem go wzdłuż i wszerz, i to, co ujrzałem mocno mnie zaskoczyło. Nielegalnie wycięte drzewa, wysypiska organicznych odpadów z pobliskich ogródków działkowych...Powiadomiliśmy o tym RDOŚ i Lasy Państwowe, licząc na większy nadzór nad rezerwatem. Wierzymy, że kiedy obok niego powstanie osiedle, to jego mieszkańcy będą pilnować porządku w miejscu, które dziś jest niczyje i nikt za nie nie odpowiada.