Gończy polski został wreszcie doceniony przez Międzynarodową Federację Kynologiczną, stając się tym samym piątą pełnoprawną rodzimą rasą. Piątą i ostatnią. Więcej polskich ras nie będzie.
<!** Image 2 align=right alt="Image 38648" sub="Gończe polskie w pogoni za dzikiem. Taka „zabawa” to dla tych psów prawdziwa frajda i sens życia. Dzik jest zapewne mniej zadowolony, ale kto by pytał o zdanie dzika.">Spuszczając gończego ze smyczy trzeba uważać. Zwłaszcza w trakcie spacerów po lesie. Zdarzyło się kiedyś, że pies zniknął w chaszczach, a gdy znów się pojawił, nie był sam. Zwiewał przed nim ogromny dzik. Pędził prosto na właściciela psa. Temu pozostał jedynie desperacki skok na pobliskie drzewo, bo polowania na dzika nie miał bynajmniej w swoich spacerowych planach.
- Ba, facet nie był nawet myśliwym. Dzika widział pierwszy raz w życiu - śmieje się Iwona Frymark, od trzech lat szczęśliwa właścicielka Czuby, suczki gończego polskiego. - Oczywiście psy myśliwskie nie są zarezerwowane wyłącznie dla myśliwych. Trzeba jednak pamiętać o ich instynktach. Gończy polski to wytrawny dzikarz - zwierzę od wieków wykorzystywane do naganiania dzików pod lufy strzelb.
Z usług psów gończych korzystano już w starożytności. Świadczą o tym choćby podobizny tych zwierząt na ścianach egipskich i asyryjskich świątyń. Opis polowania z psami znaleźć można w Homerowskiej „Iliadzie”..
Łowy z użyciem psów gończych mocno wpisały się również w polską tradycję. Nic dziwnego, była to przecież jedna z ulubionych rozrywek szlachty i możnowładztwa. Oddawaniu się tej pasji sprzyjały bezkresne puszcze, porastające obszar dawnego Królestwa Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wielkie polowania opisywali obszernie nasi znakomici kronikarze: Gall Anonim, Jan Długosz, Wincenty Kadłubek. Zgodnie z relacjami kronikarzy, dwory królewskie wydawały olbrzymie sumy na utrzymanie własnych psiarni. Znamy nawet imiona niektórych królewskich pupili. Na przykład ulubiona para psów myśliwskich Zygmunta Augusta wabiła się Gryf i Sybilla. Władca nie szczędził grosza na leki, gdy jeden z psów został zraniony na polowaniu. Skłonności nieco innej natury przejawiał do psów August III Sas, który lubił z okien pałacu strzelać do specjalnie zwożonych w tym celu zwierząt.
<!** reklama left>Przodkami współczesnych ras psów gończych, których naliczyć można około setki, są najprawdopodobniej tzw. psy ardeńskie św. Huberta. Poszczególne rasy gończe wyspecjalizowane są w polowaniach na różnorodną zwierzynę. Gończy polski to specjalista od dzików i lisów.
- Nie ustępuje najlepszym gończym psom świata, może mierzyć się nawet z posokowcami bawarskimi - zapewnia Iwona Frymark. - To naprawdę wspaniałe zwierzę.
Gończy polski zbudowany jest harmonijnie i elegancko. Silny i zdecydowany. Ma zakodowany instynkt obrony upolowanej zwierzyny przed innymi psami i obcymi mu osobami, ponadto ogromny temperament, energię i radość życia.
- Na pierwszy rzut oka gończy jest podobny do ogara, bardziej znanego polskiego psa myśliwskiego - mówi Anna Łuczak, sekretarz warszawskiego Klubu Ogara i Gończego Polskiego. - Wystarczy jednak spędzić trochę czasu w towarzystwie tych psów, aby dostrzec istotne różnice. Również w wyglądzie, ale przede wszystkim w zachowaniu. Ogar to siła spokoju, gończy - prawdziwa sprężyna. Łobuz nie usiedzi na miejscu. Aż rwie się do psot i zabawy.
A jednak w 1956 roku gończe polskie mylnie wpisano do Polskiej Księgi Rodowodowej właśnie jako ogary. Okazało się to dla tych psów dość pechowe. Kiedy bowiem kynolodzy opracowali po kilku latach wzorzec właściwego ogara polskiego, gończe nie pasowały do niego i w efekcie wypadły z gry. Gdyby nie użyteczność tych zwierząt i wysokie miejsca zdobywane na konkursach myśliwskich, rasa zostałaby pewnie całkiem zapomniana.
- Na szczęście tak się nie stało - mówi Henryk Stempka, międzynarodowy sędzia kynologiczny. - Dzięki wysiłkowi fachowców, pasjonatów i hodowców na początku lat osiemdziesiątych udało się odtworzyć tę rasę i opracować dla niej wzorzec.
Od tego czasu rasa rozwijała się prawidłowo. Brakowało gończemu tylko oficjalnej rejestracji w FCI (Międzynarodowej Federacji Kynologicznej). Psy można było wprawdzie prezentować na międzynarodowych wystawach, ale nie miały szans na zdobycie tzw. czempionatu - najwyższego wyróżnienia. Hodowcy od lat zabiegali wprawdzie o uznanie gończego, ale jak dotąd bezskutecznie.
- Nasz gończy znakomicie spisywał się w tzw. konkursach pracy psów, ale gorzej było z jego wyglądem - wyjaśnia Karolina Wójcik, przewodnicząca toruńskiego okręgu Polskiego Związku Kynologicznego. - Poszczególne egzemplarze za bardzo się od siebie różniły.
Specjaliści z FCI musieli sprawdzić również wiele innych kwestii. Między innymi liczebność populacji, zgodność rozwijającej się rasy ze wzorcem, podatność na choroby genetyczne itp. Wszystko to trwało kilkanaście lat. Dopiero w tym roku, a dokładniej 10 listopada, podczas Międzynarodowej Wystawy Psów Rasowych w Poznaniu ogłoszono przyjęcie gończego w poczet pełnoprawnych ras.
- Radość była ogromna - opowiada sędzia Stempka. - Publiczność wstała z miejsc. Owacje nie milkły przez długi czas.
Decyzja FCI oznacza, że gończy polski stał się wreszcie, obok owczarka podhalańskiego, polskiego owczarka nizinnego, ogara i charta polskiego, kolejną typowo polską rasą akceptowaną przez międzynarodowe grono hodowców i kynologów.
- Z całą pewnością przyczyni się to do rozpowszechnienia rasy - uważa Karolina Wójcik. - Słyszałam, że zainteresowanie szczeniakami wśród zagranicznych hodowców już bardzo wzrosło.
Liczba pięciu własnych ras psów nie jest jednak specjalnie imponująca. Pod tym względem jesteśmy raczej w ogonie Europy.
<!** Image 3 align=right alt="Image 38648" sub="Trzyletnia Czuba zmieniła życie Iwony Frymark. Kobieta zainteresowała się psimi konkursami i wraz z rodziną przeprowadziła na wieś, gdzie przymierza się obecnie do założenia hodowli gończego polskiego. ">- Liczy się jednak fakt, że żadna z naszych ras nie powstała w wyniku eksperymentalnego krzyżowania, co osobiście nazywam genetycznym wandalizmem - mówi Eugeniusz Marcinkowski z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „Animals”, ceniony hodowca i miłośnik psów. - Przykładem takiego działania jest czeski vlcak, czyli krzyżówka owczarka niemieckiego z prawdziwym wilkiem. Nie popieram takich działań, bo ich skutki są nieprzewidywalne. Wśród polskich hodowców takie praktyki nie są na szczęście popularne. Wszystkie nasze rasy mają długie historyczne korzenie.
A to oznacza, że nie zostały sztucznie stworzone, tylko odtworzone na podstawie historycznych źródeł. Współczesne owczarki podhalańskie, charty polskie czy ogary wyglądają najprawdopodobniej tak samo jak ich średniowieczni przodkowie. Jedyny problem polega na tym, że nie mamy już co odtwarzać. Zdaje się więc, że gończy to piąta i zarazem ostatnia polska rasa.