„Puchar jest nasz!” Z takim hasłem przewodnim do walki przystąpią piłkarze - amatorzy. Po raz pierwszy sprawdzą się w profesjonalnym turnieju. Inicjatorem przedsięwzięcia jest Paweł Wilk, któremu udało się zmobilizować znajomych. - Jeżdżę na mecze jako kibic. Pomysł zrodził się w mojej głowie, gdy wróciłem z Pragi z meczu drugoligowej Viktorii Zizkov. Stwierdziłem, że fajnie byłoby zostać profesjonalnym piłkarzem chociaż na chwilę - mówi.
W niespełna dwa tygodnie zebrał ekipę piętnastu osób, chętnych do zweryfikowania swoich piłkarskich umiejętności w Pucharze Polski. Drużyna została już oficjalnie zgłoszona w K-PZPN do udziału w tych rozgrywkach. - Głównym celem jest to, żeby wytrzymać na boisku pełne 90 minut. I postarać się strzelić choć jednego gola w Pucharze Polski, drużynie ogranej od lat w ligach naszego regionu - mówią piłkarze.
Jak Pogoń Lwów
Żeby zrealizować marzenie, każdy zawodnik musiał wyłożyć coś z własnej kieszeni. Dodatkowo drużyna postanowiła, że o Puchar zawalczy w stylu retro. - Ważne dla nas było, by zagrać w strojach sprzed kilkudziesięciu lat. Zamówiliśmy komplety w starym stylu: koszulki z długim rękawem i kołnierzykiem oraz pasiaste getry - mówi Wilk. - Największym problemem było załatwienie korkotrampków. Udało nam się znaleźć takie w Dębicy, niestety tylko trzy pary, ale cieszymy się, że chociaż tyle udało nam się załatwić.
Skąd wybór strojów sprzed lat? - Chcieliśmy poczuć się jak piłkarze pierwszego Mistrza Polski, czyli Pogoni Lwów - dodaje.
Orzeł Bydgoszcz będzie najstarszą drużyną, która wystartuje w Pucharze Polski. Średnia wieku zespołu to 35 lat. W drużynie znajdziemy m.in. grafika komputerowego, kierowcę autobusu, czy bibliotekarza. - Większość z nas jest z Bydgoszczy. Tylko czwórka chłopaków dojeżdża, w tym Bartek z Krakowa i Marcin, aż z Anglii. Dla nich to podwójne poświęcenie, bo wydają niemałe pieniądze na dojazdy. Byli z nami już podczas meczów sparingowych, na Pucharze oczywiście też się pojawią - zapewnia pomysłodawca.
Rozegrali już dwa mecze towarzyskie. W Pigży, gdzie swoje mecze rozgrywa B- klasowa Sparta Łubianka, przegrali 4:10. W kolejnym sparingu zagrali na wyjeździe z drużyną Zjednoczonych Szarlej (8. liga), gdzie gospodarze wygrali 17:3.
Porażki ich nie zniechęciły. Przeciwnie. - Złośliwi już mówili, że takie mecze nie powinny być rozgrywane, bo wynik jest z góry znany. Jednak w sporcie bywa różnie i naprawdę będziemy walczyć. A drużyna przeciwna może być zawiedziona, że nie wbije nam zaplanowanych dwudziestu goli i nie pobije rekordu klubowego najwyższego zwycięstwa - mówią zgodnie.
Sen o Warszawie
W losowaniu pierwszej rundy Pucharu Orzeł trafił na Victorię Niemcz, która w ubiegłym sezonie występowała w rozgrywkach 7. ligi. - Rywal dla nas niezwykle trudny, ale wyjdziemy na mecz wierząc w zwycięstwo i damy z siebie wszystko. Zagramy na Stadionie Polonii Bydgoszcz (5 sierpnia, godz. 16.00 - red.). Jesteśmy wdzięczni działaczom klubu za tę możliwość - mówi Paweł Wilk.
Robert Szatkowski, członek drużyny, z wykształcenia historyk, doktorant na UKW w Bydgoszczy dodaje: - To dla nas spełnienie marzeń, zbliżenie się do celów, które nie zostały zrealizowane w młodości, a przy okazji może uda się coś wygrać.
Z kim chcieliby się zmierzyć? - Z naszego województwa z drużyną Zdroju Ciechocinek z 5. ligi, bo właśnie w Ciechocinku mają jedyny w Polsce, a może i na świecie, stadion, na którym tuż za trybuną są tężnie solankowe. A gdyby udało się dotrzeć do samego finału? Najchętniej zagralibyśmy z Lechią Gdańsk lub Legią Warszawa - rozmarzył się Wilk.
Taki finał na Stadionie Narodowym to byłoby coś! - Po występie w Warszawie kilku z nas mogłoby na przykład podpisać kontrakty z klubami drugiej ligi Wysp Owczych - śmieją się. Ale już całkiem serio dodają, że ze swojego udziału w Pucharze Polski wcale sobie żartów nie robią. - Mimo że jesteśmy amatorami, traktujemy to naprawdę poważnie. Choć wiadomo, że nie zarabiamy na tym żadnych pieniędzy - podkreślają.
Sport lubi niespodzianki
Z polskich drużyn ligowych piłkarze Orła najbardziej poważają te, które mimo skrajnie okrojonego budżetu grają z sezonu na sezon, nawet w najniższych ligach. Wśród krajowych reprezentacji też mają ulubioną. - To Islandia. Jakiś czas temu była bardzo słabą reprezentacją, ale lata pracy spowodowały, że boją się jej teraz najlepsze drużyny Europy. Mało kto wie, że na ostatnich mistrzostwach piłkarze Islandii grali w koszulkach, w które wszyte zostały fragmenty bardzo kłujących nici, co powodowało wzmożoną aktywność każdego zawodnika - mówi założyciel drużyny.
Traktowania z góry i przymrużeniem oka się nie boją. Przypominają, że futbol zna przypadki, w których drużyna z niskiej ligi potrafiła wyeliminować ekipę z ekstraklasy. Decydowały wola walki i ofiarność. A tego zawodnikom Orła Bydgoszcz nie brakuje!
Prawie jak San Marino
Piłkarzy Orła Bydgoszcz wiele łączy z... piłkarską reprezentacją San Marino. W kadrze tej europejskiej drużyny znajdziemy kelnerów, bankiera, czy magazyniera. Piłka jest „tylko” dodatkiem do ich codziennego życia, a na treningi chodzą po pracy. Mimo tego że San Marino wypracowało sobie miano najsłabszej drużyny piłkarskiej na świecie, a w swoim dorobku ma jeden wygrany mecz, to nie można im odmówić woli walki i radości z gry. Podobnymi cechami legitymuje się bydgoski Orzeł. Jego zawodnicy widzą to podobieństwo i często zagrzewają się do walki krzycząc: „bronimy się jak San Marino!”
POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU