https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Okładanie pięściami przyciąga tłumy

Jacek Kiełpiński
„Dziki”, „Iron”, „Gladiator”, „Ryba”, „Longer” i „Zabor”. Zapamiętajcie te pseudonimy. W dobie szybko rozwijającego się i popularnego MMA któryś z nich może być niebawem tak znany jak Mamed Khalidov.

„Dziki”, „Iron”, „Gladiator”, „Ryba”, „Longer” i „Zabor”. Zapamiętajcie te pseudonimy. W dobie szybko rozwijającego się i popularnego MMA któryś z nich może być niebawem tak znany jak Mamed Khalidov.

<!** Image 2 align=none alt="Image 182315" sub="Walka wymaga odporności na ból / Fot.: GRZEGORZ OLKOWSKI">A wtedy oglądać go będziecie tylko w telewizji. Na razie zawodnicy toruńskiego No Limits Team i bydgoskiego Fighting Division Combat Club są dostępni na miejscu. W sobotę pełna sala Targów Toruńskich w Toruniu dopingowała ich gorąco.

Imprezy tego typu mają swoją specyfikę. Konferansjer zapowiada wojowników charakterystycznie modulując głos, wprowadzani są oni do klatki przez piękne dziewczyny. Wszystko ma błyszczeć i dudnić groźnie brzmiącym rapem.

<!** reklama>- Musimy robić show, bo publiczność tego oczekuje. Taka jest specyfika gal MMA - przyznaje dyrektor organizacyjny imprezy Paweł Klimkiewicz, utytułowany zawodnik i trener. - Tak to wygląda na świecie. Staramy się, by nasza publiczność też poczuła ten specyficzny klimat.

Szesnastu zawodników podzielonych na kategorie wagowe starło się w ośmiu pojedynkach. Tak jak zazwyczaj w mieszanych sztukach walki wszystkie zakończyły się w parterze. Dlatego niezbędne były telebimy, na których obserwowano niuanse walki w dużym zbliżeniu.

Swoje pojedynki przegrali Łukasz „Zabor” Zaborowski z Bydgoszczy i Dawid „Ryba” Rybicki. Pierwszy przyznał, że jego błędem było zbyt szybkie, choć zainicjowane przez niego, zejście do parteru, w którym - nie ukrywa - nie jest jeszcze najlepszy. - A „Ryba” był chory - usprawiedliwiali kolegę członkowie toruńskiej ekipy.

Znakomity występ zaliczył Dawid „Dziki” Januszewski. Zakończył walkę duszeniem. Publiczności podobał się też Damian „Iron” Domachowski, który wygrał mimo kontuzji barku. Niezbędna była interwencja czuwającej nad zdrowiem zawodników ekipy pogotowia.

- Za mało krwi - dało się słyszeć głosy. Nie wszystkim to jednak przeszkadzało. Publiczność pojedynków MMA jest coraz bardziej wyrobiona i zamiast rozwalonych nosów zaczyna doceniać finezję trójkąta i Mata leo - duszeń w parterze, czyli technik kończących.

Tak zakończył swą walkę także Michał „Longer” Andryszak z Bydgoszczy, który walczył z bardzo groźnie wyglądającym Marcinem Zontkiem z Salford w Wielkiej Brytanii.

Za najefektowniejszy początek pojedynku uznano dynamiczne wejście do akcji Mateusza „Gladiatora” Jankowskiego z Torunia, który szybko dosiadł Grzegorza Snarskiego, zawodnika o nieprzeciętnej wytrzymałości. Okładanie pięściami leżącego przerwał ostatecznie sędzia.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski