<!** Image 1 align=left alt="Image 16773" >
Od 20 lutego nielegalny będzie każdy kredyt, którego odsetki przekroczą 23 procent w skali roku. To prezent dla zadłużonego społeczeństwa od PiS i SLD (tak, wspólny!), twórców Ustawy antylichwiarskiej. Kontrowersyjny akt przegłosowali zgodnie pod koniec kadencji posłowie, w sierpniu ub.r. podpisał go prezydent Kwaśniewski. Nie pomogło trąbienie finansistów o tym, że ustawa jest bublem, kłóci się z konstytucją i przepisami międzynarodowymi, które Polska winna respektować. Protest Polskiej Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych uznano za walkę o własne, pazerne interesy. Minęło ustawowe pół roku i 20 lutego nowe prawo wejdzie w życie. Czy lichwiarze już drżą ze strachu? Skąd! Pełni obaw, i to zasadnych, są za to zjadacze chleba, którzy niebawem mogą stracić szanse na jakikolwiek kredyt bankowy.
Banki i pośrednicy finansowi przygotowały się do starcia. By powetować straty z tytułu obniżenia odsetek, wystarczy wprowadzić: dodatkowe opłaty za prowadzenie kont osobistych (od stycznia już w części banków), obowiązkowe ubezpieczenia od pożyczek i, rzecz jasna, nowe opłaty za obsługę klienta (vide oferta Providenta). Ponieważ ustawa przycina koszty kredytów tylko w formie oprocentowania, banki swobodnie mogą wetować sobie straty wprowadzając czy podwyższając dodatkowe opłaty. W ten sposób realne oprocentowanie ich produktów i tak nie ulegnie zmianie. Na koniec informacja „najweselsza”. Bankowcy już zapowiedzieli, że od 20 lutego zaostrzą kryteria przyznawania pożyczek. Zdolnością kredytową będzie mogła zatem wykazać się mniejsza liczba Polaków. I cel będzie osiągnięty: społeczeństwo zostanie oddłużone. Jak zrozumie, podziękuje...