https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ochotnicy mogą gasić zawodowo

Jacek Kiełpiński
Strażacy ochotnicy kojarzą się często z wiejskimi zabawami w remizach i zawodami, podczas których próbuje się uruchomić muzealne motopompy. Współczesne oblicze OSP jest jednak zupełnie inne.

Strażacy ochotnicy kojarzą się często z wiejskimi zabawami w remizach i zawodami, podczas których próbuje się uruchomić muzealne motopompy. Współczesne oblicze OSP jest jednak zupełnie inne.

<!** Image 3 align=right alt="Image 65219" sub="Członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej budują wał oddzielający zalewany przez Drwęcę dom / Fot. Jacek Smarz">Współcześni ochotnicy patrzą na Zachód i zauważają, że teraz nadchodzi ich czas.

- Wzorcem dla nas może być chociażby Austria. Tam miasta poniżej 100 tysięcy mieszkańców nie mają straży zawodowej, wszystko opiera się na ochotnikach. I doskonale się sprawdza - zapewnia Zbigniew Wiśniewski, naczelnik OSP w Solcu Kujawskim, jednej z najlepiej wyposażonych jednostek w regionie. - Nasza straż działa od 1886 roku. W tej chwili mamy 60 strażaków i 30 płetwonurków, 3 kierowców etatowych oraz konserwatorów sprzętu na pół etatu. Dysponujemy dwoma wozami średnimi, jednym ciężkim, pojazdami ratownictwa technicznego i ciężką terenową pragą do akcji w lesie. To umożliwia prowadzenie praktycznie każdej akcji.

Mniej kosztują

Straż w Solcu Kujawskim wspiera oczywiście Urząd Miasta, bo na samorządach ciąży taki obowiązek. Jednak właśnie w kosztach utrzymania największa siła OSP. W miastach podobnej wielkości, gdzie działa Państwowa Straż Pożarna, wydatki na ochronę przeciwpożarową są zdecydowanie wyższe. Gdy rocznie na OSP w Solcu wydaje się około 250 tysięcy złotych, PSP w miejscowościach mających 15-20 tysięcy mieszkańców kosztuje około 2 milionów złotych rocznie. Powód jest oczywisty. Strażacy ochotnicy nie otrzymują pensji. Mało tego, choć nawet niektóre przepisy zobowiązują ich do pobierania ekwiwalentu za akcję - 1/175 średniej krajowej za godzinę - rezygnują z tych pieniędzy.

<!** reklama>- Czasami te niezbyt duże kwoty przeznaczane są na uzupełnianie sprzętu - dodaje Piotr Tomaszewski, prezes Związku Ochotniczych Straży RP w naszym regionie. - Ochotnicy to tacy dziwni ludzie, którzy naprawdę pomoc chcą nieść za darmo. Mają do tego serce, to jest ich pasja.

W województwie działa obecnie czynnie 905 ochotniczych straży pożarnych. Z tego 171, tych lepiej wyposażonych i mobilnych, w ramach Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Kiedyś poszczególne straże niezbyt się do niego garnęły, ale od pewnego czasu pojawiły się korzyści - od 7,5 do 9 tysięcy złotych rocznie otrzymują straże ujęte w systemie. Wiąże się z tym większe prawdopodobieństwo wejścia do akcji poza swoim rejonem, ale o to strażakom przecież chodzi. W straży ochotniczej, w odróżnieniu od PSP, nie ma norm czasowych - mówi się tylko, że wóz ma wyjechać do pożaru w możliwie najkrótszym czasie. I uzyskuje się wyniki często imponujące.

- Około trzech minut upływa u nas od zgłoszenia do wyjazdu samochodu - zapewnia Zbigniew Wiśniewski. - Ale pamiętać trzeba, że strażacy muszą w tym czasie porzucić swoje zajęcia i błyskawicznie dobiec do remizy, a potem przebrać się w aucie. Trudno to sobie wyobrazić? Tacy są ochotnicy, po prostu chcą być w tym co robią najlepsi.

Satysfakcja i medale

A co z tego mają? Satysfakcję. Czasem medale. W tym środowisku medale na mundurze są szanowane. - Jedni lubią łowić ryby, inni nieść komuś pomoc, tak trzeba na to patrzeć - przekonuje Zbigniew Wiśniewski. - Przecież każdy chce zostać strażakiem, ale tylko niektórym się to udaje. Jesteśmy tani, dobrze wyposażeni, przydatni w każdej okoliczności, ale państwo niespecjalnie o nas pamięta, bo brakuje ustawy dotyczącej OSP. Jednak o przyszłość się nie boję. Bo naszą siłą są ludzie młodzi. A tych garnie się naprawdę wielu. W tej chwili mamy 60-osobową grupę młodzieży, szkolącej się i startującej w zawodach. Ci ludzie często wiążą swoją przyszłość z PSP, ale część zostanie z nami na lata.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski