- Oby nie było u nas takiej zimy jak ta, która zaatakowała w Nowym Jorku - mówią drogowcy

Wczoraj przed halą „Łuczniczka” pojawili się zarządcy dróg miejskich (ZDMiKP), wojewódzkich (ZDW) i krajowych (GDDKiA). Przedstawiciele służb odpowiedzialnych za utrzymanie przejezdności dróg zapewniali o swojej gotowości do odparcia ataków zimy, podkreślając jednocześnie, że mogą jedynie łagodzić objawy ostrej zimy na ulicach, a nie całkowicie je wyeliminować.

- Magazyny są pełne soli, mamy jej 25 tysięcy ton, przygotowaliśmy chlorek wapnia na ostrzejszą zimę, pługi i solarki czekają - mówi Tomasz Okoński, rzecznik GDDKiA. Chciałbym podkreślić, że działa ogólnopolska infolinia drogowa (numer 19-111), na której kierowcy mogą poznać sytuację pogodową, gdy jadą w dłuższą trasę.

- Zarząd Dróg Wojewódzkich też jest przygotowany do wystawienia nawet 100 pojazdów zimowego utrzymania dróg. One wyjadą, gdy warunki pogodowe będą ekstremalne, zazwyczaj jest ich mniej - około 50-70 - wyjaśniał Michał Sitarek z ZDW. Przedstawił też koszty walki z zimą na drogach wojewódzkich - to jakieś 6,5 miliona złotych. To tyle, ile wydać trzeba na remont 10-kilometrowej drogi. Co ważne, Polska jest jednym z nielicznych krajów, które nie zamykają dróg dla ruchu na czas ich odśnieżania.

- Akcja „Zima” kosztuje podatnika ogromne pieniądze, posypując drogi i odśnieżając, nie mamy możliwości odzyskania tych pieniędzy - podkreśla Krzysztof Kosiedowski, rzecznik ZDMiKP. - W tym roku pieniądze będziemy również wydawać na zimowe utrzymanie ścieżek rowerowych, ponieważ coraz więcej osób korzysta z roweru jako środka transportu. Na listę odśnieżania trafiło 10 kilometrów ścieżek.(bob)