https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Obawy Obamy

Mariusz Załuski
Podobno wszystko jest polityką. Jeśli tak, to wszystko jest też popkulturą. Bo wybrany właśnie amerykański prezydent elekt to dzisiaj wielka gwiazda pop, która właśnie zakończyła najbardziej spektakularne tournee w historii Ameryki, podczas którego grzmiało i huczało zresztą na całym świecie. Przywódcą kraju mocarza zostaje się teraz w takim właśnie stylu. Trzeba porwać publikę.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Podobno wszystko jest polityką. Jeśli tak, to wszystko jest też popkulturą. Bo wybrany właśnie amerykański prezydent elekt to dzisiaj wielka gwiazda pop, która właśnie zakończyła najbardziej spektakularne tournee w historii Ameryki, podczas którego grzmiało i huczało zresztą na całym świecie. Przywódcą kraju mocarza zostaje się teraz w takim właśnie stylu. Trzeba porwać publikę.

Takiego zadęcia rzeczywiście nigdy jeszcze nie było. Poprzedni prezydent USA o takim statusie, John Fitzgerald Kennedy, to jednak inna epoka. Grał kulturą masową na taką skalę, na jaką wówczas mógł grać, stając się gwiazdą melodramatu z wyższych sfer - do dziś kojarzone są z nim raczej piękna Jackie i równie piękna Marilyn, a nie polityczne wzloty i upadki. W przypadku Baracka Obamy mieliśmy do czynienia z popkulturalnym zjednoczeniem sił wszelkich. Czarni hiphopowcy i biali rockmani pisali skoczne kawałki, graficiarze malowali ściany jak kraj długi i szeroki, aktorskie gwiazdy - jak stary Bond, Pierce Brosnan - paradowały demonstracyjnie w koszulkach z buzią Obamy. To już było wielopłaszczyznowe kino dla najszerszego targetu, tak utkane, że co prawda wizja jest w nim jedna, ale każdy mały szaraczek czyta ją po swojemu.

<!** reklama>Jasne, druga strona też próbowała grać popem, ale stara stylistyka została po prostu zmiażdżona. Stylistyka starych, heroicznych czasów hollywoodzkiego kina - Johna Wayne’a, „Zaginionego w akcji” i Schwarzeneggera z kretesem przegrała z multimedialnym koktajlem Obamy, w którym było wszystko. I telewizyjny show, i nowe kino, i topowa robota magików od PR czy muzycznych eventów. Nieszczęsny poseł Górski miał o tyle rację, że w USA rzeczywiście nastąpiła przełomowa zmiana. Po sukcesie Obamy - który mógł szarżować na całego, pozwalając sobie choćby na rzymskie stylizacje w stadionowych dekoracjach - już nic nie będzie takie samo. Swoją drogą nie mógł wybrać sobie bardziej symbolicznego przeciwnika niż John McCain, z jego ciągle przypominanym wietnamskim bohaterstwem.

Taki przekaz ma oczywiście jeden feler. Barack Obama jest dzisiaj chodzącą nadzieją, pod którą każdy - i bezrobotny Murzyn z południa USA, i bogaty berlińczyk zniesmaczony nieprzemakalnością Busha - podkłada coś swojego. Po prostu gwiazda idealna. Nie bałbym się jednak o pana elekta, jak ci komentatorzy, który biadolą teraz nad jego „plastikowością”. Bo co prawda Obama kandydat to na razie wielki symbol zmiany, ale za nim ukrywa się Obama - naprawdę sprawny polityk. Choć mający pewnie dziś sporo obaw, jeśli chodzi o przekucie popowej chwały w polityczną skuteczność. Polityk świetnie wykształcony, nieźle sobie dotąd radzący, również jako prawnik. Wygrywał przecież poważne batalie dzięki perfekcyjnym prawnym sztuczkom. A to w kraju prawników naprawdę wielka sztuka.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski