https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

O wyższości knedlików nad nieświeżą kaszaną

MichaŁ Żurowski
Jakby mi ktoś w mordę dał. Mniej więcej tak poczułem się po meczu z Czechami. A, że nie dało się tego ukryć, kwadrans później usłyszałem: - Wyglądasz, jak po nokdaunie.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zurowski_michal.jpg" >Jakby mi ktoś w mordę dał. Mniej więcej tak poczułem się po meczu z Czechami. A, że nie dało się tego ukryć, kwadrans później usłyszałem: - Wyglądasz, jak po nokdaunie. 

Dariusz Pasieka, bo to on się odezwał, nie wyglądał wiele lepiej.

Wprawdzie już jesienią ub. roku ówczesny trener Cracovii uprzedzał mnie, że każdy punkt - każdy remis Polaków na Euro - będzie sukcesem, ale teraz przyznał, że „będąc z tego środowiska” nie czerpie z tamtej prognozy satysfakcji. Po prostu, skwitował Pasieka, taką mamy piłkę. <!** reklama>

Tylko jakież to pocieszenie? Sobotnia klęska piłkarzy była i moją porażką. W piątek w tekście pt. „Awans na tacy, jak talerz knedlików” uznałem nasz zespół za lepszy w tym turnieju od czeskiego. I co? Pomyłka.

Może nie tyle błąd w ocenie Czechów (nadal twierdzę, że cudów nie grają i należało z tego skorzystać), co w przeszacowaniu możliwości naszych piłkarzy. Tak, jak miliony rodaków uległem typowemu polskiemu chciejstwu. Piękny gol Błaszczykowskiego z Rosją, kilka dobrych akcji, determinacja i w końcu niezły wynik z faworytem - wszystko to rozbudziło nasz apetyt. A skoro następne miały być czeskie knedliki, napisałem: - Okey, da się zjeść.

Gdyby dało się cofnąć czas, powtórzyłbym to raz jeszcze, nie zmieniając niemal nic. No, właśnie - niemal. Bo jednak coś należałoby napisać inaczej, ostrożniej&

Na przykład to, że nasi są fizycznie tak słabi, iż po meczu z Rosją mogą nie zdążyć się zregenerować. Że są (pardon, teraz już trzeba pisać - byli) jednymi z najgorzej wyszkolonych zawodników turnieju. Mniej swobodne - na tle Czechów wręcz toporne - posługiwanie się piłką można jednak nadrobić. Walką, szybkością, rozmachem i dokładnością akcji. Jednak nie z udziałem jednego, czasem dwóch, ale kilku graczy. I nie przez kwadrans, może dwa, a przez 90 minut. Ale - no, właśnie - żeby zapieprzać trzeba mieć siły.

Dynamiki i kondycji starczyło w sobotę Polakom na 25 minut. Wtedy jeszcze zdawało się nam - zebranym przed telewizorem gościom obchodzącego pięćdziesiątkę byłego snajpera Zawiszy Tadzia Słomińskiego - że oprócz jubilata będziemy fetować sukces reprezentacji. A okoliczności były przednie: piękne kobiety, sympatyczni panowie z kraju i zagranicy, filary Zawiszy sprzed dwudziestu i więcej lat: Darek Pasieka, Paweł Straszewski, Franek Jarosz, Maniek Modracki i trener - legenda piłki w naszym regionie Wiesław Gałkowski. A na talerzach i w szklaneczkach Liga Mistrzów.

Niestety w meczu, od 25 minuty do końca, już tylko kaszanka. Lubię tradycyjną polską kuchnię, ale nie da się podbić Europy nieświeżą, źle doprawiona kaszaną. Knedliki - w tak dobrym gulaszowym sosie, jak w sobotę - musiały być górą.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski