Po paru sezonach uwieńczonych kilkoma awansami w Unii Janikowo, dość nieoczekiwanie przejmie pan zespół Zawiszy Bydgoszcz.
To dla mnie też spore zaskoczenie. Przemyślałem jednak sprawę i zaakceptowałem propozycję, którą dostałem z Zawiszy. Nie ukrywam, że po rozstaniu z Unią miałem kilka ofert, lecz ta była najbardziej niespodziewana.
Zgodził się pan bez wahania?
Tak to nie wyglądało. Musieliśmy porozmawiać, poznań nasze wspólne oczekiwania.
Z jakimi nadziejami przejmuje pan bydgoski zespół i czy już teraz konsultuje pan z dyrektorem sportowym Zawiszy Marcinem Łukaszewskim skład zespołu na A klasę?
Z Marcinem mam bardzo dobre relacje. Znamy się z boiska, ze studiów. Mam do niego pełen zaufanie i z pewnością będę korzystał z jego rad.
Na pewno chcę kontynuować pracę, którą z bardzo dobrym skutkiem rozpoczął w ubiegłym roku Patryk Zarosa. W klubie są ogromne chęci, żeby drużyna czyniła dalsze postępy. Tak samo jak w Janikowie, będę mówił zawodnikom, żebyśmy robili swoje i nie wybiegali w przyszłość, co będzie za miesiąc lub za rok. Wierzę, że doświadczenie nabyte w Unii bardzo mi pomoże.
Rozpoczynał pan piłkarską karierę w Noteci Inowrocław, ale futbolu nauczył się w Janikowie. Dobre to były nauki?
Unia kojarzy mi się bardzo pozytywnie. Awansowałem z tym klubem do trzeciej ligi, potem dwukrotnie grałem w barażach o drugą ligę, aż w końcu - po pewnym czasie - do drugiej się dostałem. Z Unią świętowałem także zdobycie Pucharu Polski na szczeblu okręgu.
Przez sezon grał pan też w Zawiszy…
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>
Faktycznie przez rundę. Walczyliśmy w czwartej lidze. Trenerem był Mariusz Modracki, a w składzie między innymi Tomasz Rogóż, Krzysztof Krawczyk, Maciej Kremblewski i Maciej Śmiglewski. Nie udało nam się jednak awansować. Później, z powodów rodzinnych, przeniosłem się do Mogilna i grałem w tamtejszej Pogoni.
Karierę zakończył pan z powodu urazu kolana?
Ciągle coś tam dolegało, w końcu dałem sobie spokój. Owszem, mogłem jeszcze pograć, lecz nie byłbym w stanie walczyć na maksa. A nie pozwoliłbym sobie na to, żeby przejść obok meczu. To nie w moim stylu.
Do trenerki ktoś pana namawiał?
Nie, to wyszło naturalnie. Grając w piłkę, uczęszczałem na studia i siłą rzeczy zbierałem trenerskie kwalifikacje.
W Janikowie przejął pan drużynę w B klasie i przez trzy lata doszedł z nią do czwartej ligi. Jak trudna była to droga?
Pracowaliśmy na te wyniki bardzo uczciwie. Kiedy była potrzeba, trenowaliśmy również w soboty. Te awanse nie wzięły się znikąd. Cieszę się, że zostaną zapisane w historii klubu.
Dlaczego zatem rozstał się pan z Unią?
Złożyłem rezygnację, gdyż w pewnym momencie filozofia prowadzenia przeze mnie zespołu była odmienna od proponowanej przez klub.
Swego czasu założył pan w Inowrocławiu Akademię Futbolu „Mały Piłkarz”. Nadal ona funkcjonuje?
Od 2011 roku działa bez przerwy. Zajęcia - dla dzieci od czwartego roku życia - prowadzi sześciu trenerów. To co robię w Akademii nie wpływało wcześniej na jakość pracy w Janikowie, i nie będzie też wpływać na moją pracę w Zawiszy.
Jak pan spędza wolny czas?
Trochę z rodziną, a mam dwóch synów, podróżujemy. Zawsze w przerwie między sezonami, bo tego wolnego nie mam zbyt dużo.
POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU