MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nowy film Allena [recenzja]

Jarosław Jakubowski
Do polskich kin wchodzi nowy film Woody’ego Allena pt. „Blue Jasmine”. Piszę te słowa jeszcze przed dzisiejszą premierą, ale niezależnie od tego, co zobaczę, jest to dla mnie wydarzenie, a może nawet coś w rodzaju święta. Nawiasem mówiąc, recenzenci są zgodni, że to jedno z najlepszych dzieł Amerykanina, który 1 grudnia skończy 78 lat.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/jakubowski_jaroslaw.jpg" >Do polskich kin wchodzi nowy film Woody’ego Allena pt. „Blue Jasmine”. Piszę te słowa jeszcze przed dzisiejszą premierą, ale niezależnie od tego, co zobaczę, jest to dla mnie wydarzenie, a może nawet coś w rodzaju święta. Nawiasem mówiąc, recenzenci są zgodni, że to jedno z najlepszych dzieł Amerykanina, który 1 grudnia skończy 78 lat.

Ale gdybym w swoich wyborach kierował się wyłącznie opiniami recenzentów, ominęłoby mnie niejedno odkrycie i na odwrót - niejedno rozczarowanie. Reżyser przyzwyczaił nas, że co roku wypuszcza w świat nowy film. Przyznaję, że trudno mi sobie wyobrazić sezon bez „nowego Allena”. Coroczne wyjście do kina na kolejną premierę twórcy „Zeliga”, a potem długie rozmowy o filmie traktuję jak „świecką tradycję”. Nie tylko ja, znam przynajmniej kilka osób, które mają to samo. Przykład sędziwego filmowca zza oceanu pokazuje, że twórczość artystyczną można uprawiać przez całe życie, a opowieści o tym, że kto niczego nie dokonał do czterdziestki, ten już niczego nie dokona - można między bajki włożyć. Każdy twórca ma wpisany własny zegar. U jednych twórczość jest skondensowana na przestrzeni kilku czy kilkunastu lat, innym natura (los, Bóg, jak kto woli) dały do dyspozycji znacznie więcej czasu. Zdarza się tak, że wcześnie osiągnięty sukces w późniejszych latach trudno „przeskoczyć”. Czy tak było w przypadku zmarłego 15 sierpnia Sławomira Mrożka? Obiegowa opinia głosi, że po „Tangu” nie napisał już nic na miarę tego dzieła. Ale czy choćby ostatni, organowy akord twórczości Mrożka - jego trzytomowy „Dziennik” - jest czymś gorszym od „Tanga”? Może jest tak, że w ciągu długiego życia twórcy jego wizerunek ulega stereotypizacji. To dlatego Allena kojarzymy z komediami w nowojorskiej scenerii, a Mrożka - z teatrem absurdu. A przecież żyli i tworzyli oni jeszcze wiele lat po swoich rzekomo największych dokonaniach. Zastanawiam się, czy o naszym odbiorze dzieł uznanych artystów decyduje rzeczywista wartość tych dzieł, czy też ma na ten odbiór wpływ pamięć o dziełach dawniejszych. I czy w powtarzanych jak mantra twierdzeniach, że ten i ów „już się skończył” pobrzmiewa nie tyle zawiść, co żal za czasami, kiedy sami byliśmy młodsi? Tymczasem „Blue Jasmine” już w kinach, a Allen pewnie pisze kolejny scenariusz. Nad Mrożkiem ma tę przewagę, że wciąż może powiedzieć: „Do następnego razu”. Za to Mrożek już nic nie musi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!