W banku zwykłemu obywatelowi trzymać dewiz zwyczajnie się nie opłacało, było to też ryzykowne, więc wszyscy przechowywali dolary, funty, marki i inne waluty wymienialne w przysłowiowej pończosze. Wszystko uległo zmianie w 1987 roku, kiedy rozszerzone zostały możliwości działania banku PeKaO. Od tej pory zaczął być dostępny dla licznego grona klientów. Mógł m.in. udzielać kredytów w złotówkach, prowadzić skup bonów dolarowych, płacąc za nie złotówkami po przeliczeniu według kursu wolnorynkowego.
[break]
Najważniejszą zmianą jednak było wprowadzenie oprocentowania dla zakładanych już wcześniej przez polskich obywateli kont dewizowych „N”, na które można było wpłacać sumy w obcych walutach bez dokumentowania źródła ich pochodzenia. Wcześniej takie wkłady musiały leżeć co najmniej rok bez odsetek. Dopiero później możliwe było przeniesienie ich na konto „A”, na które można było wpłacać środki zarobione za granicą lub otrzymane np. w prezencie pod warunkiem uiszczenia opłat skarbowej, celnej i posiadania stosownych zaświadczeń.
Wkłady „N” były jednak niżej oprocentowane niż wkłady „A”. Musiały ponadto przeleżeć nieruszane co najmniej rok, by można było z nich skorzystać i wywieźć np. legalnie za granicę.
Jak słusznie przewidziano, w listopadzie, po wejściu w życie nowych przepisów, w banku zazwyczaj pustym zrobiło się tłoczno. Trzeba było otworzyć nowe okienko do obsługi klientów oraz specjalne stanowisko do skupu bonów po 980 złotych (cenę ustalano co tydzień centralnie). W bydgoskim oddziale banku PeKaO zgromadzone były wkłady wartości 42 mln dolarów. Jak szacowano, po zmianie przepisów na rachunkach powinno było znaleźć się ich dwa razy tyle.