Pracownicy Zachemu są zaniepokojeni sytuacją w firmie, szefostwo odpowiada zwołaniem masówek.
<!** Image 2 align=none alt="Image 168906" sub="Bydgoski Zachem ma nowe plany na swoje funkcjonowanie / Fot. Dariusz Bloch">Kiepskich nastrojów załogi Zachemu nie poprawiła konferencja prasowa Kosmy Złotowskiego, na której polityk podzielił się obawami dotyczącymi upadłości spółki i danymi ekonomicznymi firmy. W tym samym dniu odbyło się spotkanie zarządu Zachemu z radą nadzorczą, na której przedstawiono nowy plan dla bydgoskiego zakładu.
- Powiedzmy sobie wprost, z tym zarządem niewiele zrobimy. Zarząd zainteresowany jest pobieraniem pensji, a nie ratowaniem firmy. Tak będzie zawsze, dopóki o wyborze szefostwa będą decydować polityczne układy, a nie kompetencje - uważa nasz rozmówca, pracownik Zachemu z kilkunastoletnim stażem.
- Prezes jest mocno zakorzeniony u nas - kpi inny pracownik. - Także rodzinnie, na dobrych stanowiskach pracują tu jego córka i zięć. Otaczanie się rodziną i znajomymi w tej firmie to norma - twierdzi inny pracownik. W ogóle nie czuć, by ktoś ją dokądś prowadził, spółka po prostu dryfuje. Dokąd? Można się tylko domyślać.
- Prawdą jest, że w spółce zatrudniona jest córka prezesa Mikołajskiego i jej mąż. Prawdą jest również to, że umowy o pracę z tymi osobami zostały zawarte, zanim prezes został powołany w skład zarządu spółki. Wartym podkreślenia pozostaje to, że to nie on zawarł przedmiotowe umowy o pracę. Istniejący stan rzeczy uzyskał akceptację rady nadzorczej, a sam fakt zatrudnienia został zweryfikowany i pozytywnie oceniony przez jedną z najbardziej renomowanych, międzynarodowych firm audytorskich, przy okazji przygotowywania raportu na zlecenie Rady Nadzorczej - zapewnia Piotr Kuzimski, główny specjalista ds. PR.
<!** reklama>Na koniec marca w zakładzie zapowiedziano masówki, na których załoga dowie się o dalszych planach firmy. Chodzi o uspokojenie nastrojów i przekazanie bezpośrednio informacji o spółce. Pracownicy już mówią jednak, że główny plan to cięcie pensji załodze. - Pierwsze skutki oszczędności już widać, awaria, która miała miejsce kilka dni temu, nie wzięła się znikąd. Ludzi jest za mało, bo redukcje w działach już się odbyły. Ci, którzy teraz siedzą przy maszynach, nie zawsze mają odpowiednie przeszkolenie i doświadczenie. Nie możemy nawet wziąć zaległych urlopów, bo nie ma komu pracować - twierdzi pracownik techniczny Zachemu.
Zarząd spółki twierdzi co innego, to nie pensje mają stać się podstawą zmian. - Dokument przygotowany w Zachemie i przedstawiony przez zarząd spółki radzie nadzorczej informuje o działaniach, które podejmie Zachem w celu redukcji kosztów, zwiększenia przychodów oraz poprawy płynności. Wskazuje też najpilniejsze zadania inwestycyjne do realizacji w krótkim czasie (1-2 lata) - twierdzi Piotr Kuzimski.
- Zawsze przed wyborami nad spółką gromadzą się czarne chmury, teraz znowu widzimy jakieś przepychanki. W oficjalnej gazecie „Ciech” napisane jest o rekordowych przychodach „Ciechu”
oraz świetnych wynikach i rosnących przychodach Dywizji Organika, w której nasze towary eksportowe - TDI i EPI- są kluczowe. Z drugiej strony mówi się o groźbie upadku firmy. Komu wierzyć? - zastanawiają się pracownicy. - Pewne jest jedno, jeśli Zachem upadnie, wraz z nim zginą Kapuściska i Wyżyny, bo tu mieszkają niemal wszyscy zachemowcy.
