<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Kiedy ostatnio byli państwo na poczcie nocą? Gdy sobie zadałem takie pytanie, nie umiałem znaleźć odpowiedzi. Na pewno nie w ostatnim dziesięcioleciu. Bo i po co? Telegramów już nie ma, międzymiastowej do Augustowa też się nie zamawia, a pieniądze większość ludzi wysyła przelewem z domowego komputera, korzystając z internetowego konta w banku. Piwo czy wódkę nocą kupujemy w bardziej przystępnych i sympatycznych miejscach - na stacjach benzynowych, a jeśli komuś zależy na szybkim dostarczeniu paczki, lepiej to zrobi poprzez prywatną firmę kurierską. W tej sytuacji poczta nocą może się jedynie przydać do wysyłania listów, zwłaszcza poleconych, choć nie sądzę, by nadanie listu, powiedzmy, o trzeciej w nocy, spowodowało jego szybsze dotarcie do adresata, niż gdyby był nadany o ósmej rano.<!** reklama>
Domyślam się, że jedynym dniem, w którym nocne okienko przeżywa oblężenie, jest ostatni dzień rozliczeń podatku dochodowego od osób fizycznych, co przypada raz na rok i też nie wymaga całodobowego czuwania, bo ostatniego PIT-a w terminie można wysłać do północy. Ciepła i jasna placówka pocztowa w zimową noc może być też kuszącym portem dla bezdomnych, choć nie sądzę, by strażnicy dawali im spokojnie przekimać do rana. I to są właśnie mniej miłe realia funkcjonowania całodobowych oddziałów: wydatki na pensje panienek z okienka (w nocy wyższe), ochrony, oświetlenia, ogrzewania, do czego przecież nie dołoży dobry Pan Bóg ani Unia, lecz każdy z klientów, płacąc więcej za pocztowe usługi.
Cały czas mówię tu o zwyczajach i rozrachunkach ludzi w zwykłych polskich miastach, do których nie zalicza się Toruń. Być może jest to gród nie tylko Kopernika, ale i nocnych marków, może toruńskie poczty oferują atrakcje, których gdzie indziej próżno szukać, na przykład koncerty Nocnej Zmiany Bluesa. W każdym razie - jak poinformowała toruńska gazeta: „(...) z całodobowej poczty przy ul. Piekary korzystały codziennie setki klientów, co jednoznacznie obala argumentację władz firmy, jakoby okienko było nieopłacalne”. A skoro setki ludzi okupują toruńską pocztę nocą, zapowiedź o zamknięciu poczty o tej porze wywołała w Toruniu proporcjonalną reakcję. Na portalu społecznościowym zorganizowano akcję protestacyjną i tylko podczas pierwszego weekendu zebrano prawie sześćset podpisów w obronie nocnego okienka. Zaraz do boju ruszyli też toruńscy samorządowcy i parlamentarzyści, stając w jednej linii - co z dumą komunikuje toruńska gazeta - „ponad podziałami”. Już w dniu rozejścia się hiobowej wieści o bliskim końcu nocnych zajęć na Piekarach do Michała Boniego, ministra administracji, wystosowana została interpelacja, pod którą podpisał się poseł Zbigniew Girzyński z PiS, a trzy dni później w sprawie okienka na Piekarach do prezesa Poczty Polskiej napisał wicemarszałek Senatu, Jan Wyrowiński.
Zapewne Toruń łatwiej zniósłby zamknięcie nocnego okienka, gdyby nie fakt, że jedyną w naszym regionie 24-godzinną placówkę Poczta Polska planuje zachować w Bydgoszczy. Oto cytowana w prasie argumentacja toruńskiego radnego PO, Arkadiusza Myrchy: „Niewyobrażalnym jest fakt, że każdorazowo z wysyłką wieczorną należałoby się kierować do Bydgoszczy. Stolice w województwie są dwie, poczty muszą być dwie”. Widać poczucie niesprawiedliwości społecznej tak zakłóciło jasność myślenia radnego, że nie przyszła mu do głowy ewentualność przeczekania z przesyłką do rana albo wysłania jej przed głuchą nocą.
Cokolwiek by o pocztowej burzy w szklance wody myśleć, Toruń kolejny raz imponuje błyskawiczną reakcją, gdy jego elity dostrzegą choć cień osłabienia pozycji miasta kosztem Bydgoszczy. Co też by się tam działo, gdyby na przykład okazało się, że Toruń ma mniej szaletów niż Bydgoszcz, lecz jakaś komórka podległa wojewodzie nie wyraża zgody na wyrównanie potencjału w tym zakresie. W mig poszłyby interpelacje do ministra sprawiedliwości, rozwoju regionalnego, infrastruktury, a pewnie też do ministra spraw wewnętrznych - bo potrzeba fizjologiczna to jak najbardziej sprawa wewnętrzna, ministra zdrowia - bo wstrzymywanie potrzeb fizjologicznych szkodzi zdrowiu, ministra środowiska - bo jak nie zrobią w szalecie, to puszczą pod krzaczek, wreszcie do ministra obrony - bo szalety w czasie wojny mogą służyć ludności jako schrony przeciwlotnicze.
