Pajęczak był czarny, miał około 5 centymetrów długości. Lokatorka po raz pierwszy zobaczyła egzotycznego agresora pewnej nocy.
- Obudziłam się i zobaczyłam kota i stojącego przednim skorpiona z uniesionym kolcem jadowym - mówi nasza Czytelniczka. - To była odruch, nie wahałam się ani chwili. Chwyciłam za kapcia i napastnika zabiłam. Zwłoki wyrzuciłam do toalety.
W mieszkaniu przy Św. Trójcy 11a egzotyczny pajęczak pojawić się musiał już ze dwa tygodnie przed swoją gwałtowną śmiercią. Znajomy rodziny uważa, że to przybysz z Ameryki Południowej. - Jesteśmy pewni, że skorpion ukrywał się w mieszkaniu, ponieważ nagle, z niewytłumaczalnych powodów, zachorował nasz kot. Zaczął kuleć, dostał antybiotyki i leki przeciwzapalne - opowiada pani Katarzyna.
- Później zrozumieliśmy, że problem z łapą i osłabienie organizmu były spowodowane jadem. Mamy szczęście, że to nie my staliśmy się ofiarą dzikiego lokatora. A kot zniósł to tak dobrze tylko dlatego, że jest dużym, ważący 15 kg Maine Coon’em.
Z hodowli czy ze sklepu?
Dalszy ciąg tej historii jest mało optymistyczny, a nawet niepokojący. Pani Katarzyna zawiadomiła o całym zajściu Straż Miejską, Centrum Zarządzania Kryzysowego i spółdzielnię. Nikt nie był w stanie wyciszyć natrętnej myśli, że w okolicy może być więcej skorpionów. - A jeśli ktoś prowadzi nielegalną hodowlę? - zastanawiają się właściciele mieszkania. Udało im się sprawdzić, że legalnych hodowli w okolicy nie ma.
Zarządca budynku, firma „Efekt”, przepytał sąsiadów
- Nikt nie trzyma u siebie skorpionów, choć naocznie się o tym nie przekonaliśmy - zaznacza Jacek Lewandowski, zarządca budynku. I dodaje, że nie ma możliwości, by zarządca wszedł do mieszkań na wizję lokalną. Może to zrobić jedynie policja...
- Sam także miałem bliskie spotkanie z egzotyką - wspomina Jacek Lewandowski. - Z bananów kupionych w jednym z fordońskich marketów wyszedł jaskrawo żółto-zielony egzotyczny pająk. Zabiłem go natychmiast. Ze strachu.
Służby tylko do żywych
Straż Miejska w Bydgoszcz odsyła nas w sprawie skorpiona do Centrum Zarządzania Kryzysowego. - My nie zajmujemy się dzikimi zwierzętami - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik prasowy municypalnych. - Zabezpieczamy ewentualnie teren w czasie odłowu takowych.
Centrum Zarządzania Kryzysowego, owszem, we współpracy z klinikami weterynaryjnymi może przyjechać po dzikie zwierzę, odłowić je i odwieźć w bezpieczne miejsce. Takich wezwań jest od kilku do kilkunastu w roku. Mowa jest jednak o żywych zwierzętach. Martwym skorpionem nikt się już nie interesuje, a jeszcze mniej ciekawi są jego ewentualni krewni, kto wie, czy nieukrywający się w okolicy.
- Żywy skorpion, tak, ale martwy? Nie wiem, kogo polecić do przeprowadzenie dochodzenia - rozkłada ręce Joanna Kalinowska, zastępca Powiatowego Lekarza Weterynarii.
Pani Katarzyna i jej rodzina bardzo obawiają się, że skorpionów może być w okolicy więcej. Przeszukali dokładnie mieszkanie, nie ma mowy, by pajęczaka wnieśli do domu z zakupami. Skrupulatnie pakują i rozpakowują produkty, pakują je później w pojemniki. Skąd więc wziął się ten skorpion?
LICZ SIĘ ZE ŚWIĘTAMI - MIKOŁAJ DO WYNAJĘCIA.