<!** Image 3 align=none alt="Image 216690" sub="[Fot. nadesłane]">
Żadna firma nie chce sprzątać ulic i opróżniać ulicznych koszy, bo to się nie opłaca. Ratusz musi powtórzyć przetarg. Ulice zostają brudne.
Otwarcie ofert w przetargu na sprzątanie pięciu sektorów miasta zaplanowano na poniedziałek. Nic z tego nie wyszło, bo... nie zgłosiła się ani jedna firma.
Twarde warunki
Pięć sektorów obejmuje większą część Bydgoszczy. To najdłuższe ulice - np. Fordońska, Wyszyńskiego, Grunwaldzka - oraz kilkaset uliczek osiedlowych. Warunki postawione przez ratusz są twarde - dotyczą odpowiedniej liczby sprzętu, wyposażenia pojazdów w satelitarny system GPS, umożliwiający śledzenie ich tras i miejsc, które odwiedzają. Kwoty, które ratusz jest gotowy zapłacić, są różne w różnych rejonach, średnio wahają się od 31 do 59 tysięcy zł miesięcznie za sektor.
<!** reklama>
Przetarg jest tak skonstruowany, że wygasa z końcem roku. Zwycięzca musi m.in. mieć własne kosze uliczne - jest ich prawie 900! - Nie wpłynęła żadna oferta, przetarg powtórzymy jak najszybciej - mówi Hanna Pawlikowska, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej Bydgoskiego Urzędu Miasta.
Dlaczego nikt się nie zgłosił? Prezesi bydgoskich firm oczyszczających miasto, mówią, że warunki są nie do przyjęcia. Jeden z nich podkreśla: - Mam zainwestować w kilkaset koszy ulicznych, wydać pieniądze i mieć gwarancję utrzymania rejonu tylko do końca roku? Przecież to absurd.
Miasto oferuje zbyt mało
Podobnie jest ze sprzątaniem ulic, z tym że problem jest tu o wiele większy. - Miasto nie było sprzątane przez wiele miesięcy. Miała to robić konińska firma Szart, ale nie robiła. Miasto nie było posprzątane po zimie, przy krawężnikach zalegają skorupy zeschniętego błota, na pasach zieleni jest pełno chwastów. Koszty doprowadzenia tych miejsc do porządku są o wiele wyższe niż proponuje ratusz - mówi nasz rozmówca.
Przypomnijmy, że Urząd Miasta wypowiedział umowę na sprzątanie pięciu rejonów konińskiej firmie Szart, bo ta nie wywiązywała się z umowy. Nie wywoziła ulicznych koszy, ale pakowała zawartość do worków i zostawiała na ulicy. Działo się tak, bo śmieci nie przyjmowało wysypisko spółki ProNatura - Szart przestał jej płacić. Dług urósł do 10 tys. zł. Miasto nałożyło na Szarta kary w wysokości 30 tys. zł.
Do czasu rozstrzygnięcia nowego przetargu opróżnianiem miejskich koszy ulicznych będzie się zajmować spółdzielnia socjalna „Bydgoszczanka”. Ulic nikt nie sprząta.