W maju mija 125 lat od urodzin jednej z moich ulubionych astronomek, Cecilii Payne Gaposchkin. Zwykle o tej porze roku przypominam sobie o niej za sprawą wiosennej aury i słońca. Patrząc na nie wyobrażam sobie Cecilię, która stoi obok i z uśmiechem mówi wprost: „Hej, to ja odkryłam z czego składa się ta ognista kula w kosmosie. Nie wiedziałaś? Być może uczyłabyś się o mnie w szkole, gdybym była mężczyzną”.
Gdyby faktycznie tak było, pewnie wiele rzeczy w jej życiu wyglądałoby inaczej. Mogłaby uczyć się bez przeszkód, tak jak jej brat, który nie słyszał komentarzy, że na edukację dziewczynek szkoda pieniędzy. Na studiach nikt nie mówiłby jej, że powinna zadowolić się posadą nauczycielki. A jej późniejsze odkrycie pojawiałoby się w podręcznikach szkolnych, razem z jej nazwiskiem.
W jej czasach opisanie tego, z czego składają się gwiazdy, było absolutnie przełomowe. Nie wszyscy jednak podzielali to zdanie. Astronom Henry Norris Russell otwarcie próbował odwieźć Cecilię od forsowania swoich twierdzeń. Zdanie zmienił po czterech latach, gdy sam powtórzył jej obserwacje. I dopiero po jego publikacji, świat przyznał kobiecie rację.
Trzy lata przed śmiercią, Cecilia jako pierwsza astronomka została doceniona przez Amerykańskie Towarzystwo Astronomiczne. Otrzymała nagrodę imienia… Henry'ego Norrisa Russela - tego samego, który wcześniej usilnie przekonywał ją, że się myli i który ostatecznie opublikował wyniki jej badań. Co ona na to? Tak podsumowała tę sytuację w swojej autobiografii: „Od strony materialnej, bycie kobietą to ogromna trudność. Nazwałabym to opowieścią o marnym statusie i powolnych postępach. Ale udało mi się osiągnąć najwyższy szczyt, którego nie powinnam nawet zobaczyć z daleka, o którym nie mogłabym śnić 50 lat temu. I nie jest to zwycięstwo najsilniejszego, lecz tej, która była najbardziej wytrwała.”
Może powiecie, że czasy się już zmieniły, a ta historia trąci trochę myszką. Może zauważycie też, że nie znacie Cecilii nie dlatego, że była kobietą, ale dlatego, że nigdy nie interesowałyście się astronomią. Myślę jednak, że w tej historii jest kilka uniwersalnych wątków, które przetaczają się przez dzieje kobiet, również tu i teraz. Jednym z nich jest nasza mniej lub bardziej widoczna walka, czasem z silniejszymi od siebie - o marzenia i realizację swoich pasji. To właśnie taka niegasnąca jak słońce pasja Cecilii zaprowadziła ją dosłownie prosto do gwiazd.
W każdym nowym numerze „Miast Kobiet” przedstawiamy Wam kolejne inspirujące bohaterki, które z równą wytrwałością sięgają do swoich własnych gwiazd - tych na naszym regionalnym niebie i tych dużo dalej. Puszczają mimo uszu komentarze o tym, że sobie nie poradzą lub że mogłyby zająć się czymś innym. Czy ktoś jeszcze mówi im, że ich pasje nie są odpowiednie dla kobiety? Pewnie i tak się zdarza. One jednak niezmiennie robią swoje.
Na stronie 12 przypominamy sylwetki, działalność i osiągnięcia dwudziestu kobiet - bohaterek naszych artykułów. Wszystko po to, abyście pomogły nam wybrać „Kobietę z Pasją roku 2014/15”. Mamy nadzieję, że ich historie, które z pewnością pamiętacie, przekonują Was za każdym razem, że kobieta z pasją, jeśli tylko wytrwa, może wszystko!