- Musimy mieć się na baczności i być świadomi, że po wygranej 7:0 z Wisłą Kraków będzie się o nas mówiło jeszcze więcej. Jak na przykład Zagłębie Lubin wygrało 5:0 z Wisłą Płock, to takiego szumu nie było - przestrzegał trener Legii Warszawa Aleksandar Vuković. Jego zespół zmienił się podczas ostatniej przerwy na mecze drużyn narodowych.
Przed nią Legia poniosła dwie porażki. Dotkliwe, bo u siebie przegrała 1:2 z Lechią Gdańsk i w Gliwicach 0:2 z Piastem, który w poprzednim sezonie odebrał „Wojskowym” tytuł mistrza Polski. Tylko dzięki słabości pozostałych drużyn strata do pierwszego miejsca w PKO Ekstraklasie nie powiększyła się drastycznie. Mimo to przyszłość Vukovicia jako pierwszego trenera stołecznej ekipy stanęła pod znakiem zapytania. Wygrane 2:1 z Lechem Poznań i 7:0 z Wisłą te spekulacje zakończyły.
- Nie możemy popadać ze skrajności w skrajność. Jeśli teraz zapanuje w drużynie euforia, to doprowadzi ona do tego, że znów będziemy mieli problem. Sztuka polega na jednym i stałym podejściu, które wymaga pewności siebie i pokory. Często jednego lub drugiego w Legii brakuje, nie tylko zawodnikom - stwierdził 40-letni Serb jeszcze przed środowym starciem 1/16 finału Pucharu Polski, w którym stołeczny zespół wygrał z drugoligowym Widzewem Łódź 3:2.
Zmiana w grze zbiegła się z kilkoma decyzjami podczas przerwy na kadrę. Luquinhas, który wcześniej jako skrzydłowy był efektowny, ale nie efektywny przeszedł do środka pola, za napastników. W niedzielę zdobył pierwszą bramkę w barwach Legii. W zespół wpasował się Paweł Wszołek, który kontrakt podpisał jeszcze we wrześniu. Przeciwko Wiśle strzelił gola i miał dwie asysty. Kolejne trafienie dołożył w Łodzi. Na drugim skrzydle wreszcie zaczął dawać więcej Arvydas Novikovas, który zdobył bramki i z Lechem, i z Wisłą, przeciwko której też asystował.
- Niektórzy gracze powinni poczuć się pewniej i ten moment wykorzystać. Mogą to zrobić, jeśli z odpowiednią koncentracją będą podchodzić do każdego kolejnego treningu. Po to, by robić postępy indywidualnie i grupowe. Jeśli nie potwierdzimy dobrej formy w nasępnych meczach, to o wygranej z Wisłą szybko się zapomni. Mamy dopiero dwie wygrane po dwóch przegranych. Dalej musimy szukać dobrej gry i kolejnych wygranych - apelował Vuković.
O te może być łatwiej, jeśli skuteczni będą napastnicy. Tych Legia ma dwóch - Jarosława Niezgodę i Jose Kante. Pierwszy zdobył siedem bramek w 11 ligowych meczach, choć pięć z nich w dwóch spotkaniach. Drugi strzelił hat-tricka z „Białą Gwiazdą” i były to jego pierwsze trafienia w tym sezonie ekstraklasy. Wcześniej wchodził na boisko w drugich połowach, m.in. dlatego że latem był z kadrą Gwinei na Pucharze Narodów Afryki i potrzebował więcej czasu na wejście do polskiej ligi.
- W Legii nie ma napastnika numer jeden i numer dwa. W obu jednakowo wierzę i są dla mnie tak samo ważni. Cieszę się, że potwierdzają, że potrafią zdobywać bramki. Jarek poprzedni sezon stracił przez kłopoty zdrowotne, Jose był poza klubem. Mimo to postawiliśmy na nich i muszą kontynuować serię - stwierdził Vuković.
Najbliższa okazja to niedzielny mecz 14. kolejki z przedostatnią Arką w Gdyni.
- Arka zmieniła trenera [Jacka Zielińskiego zastąpił Aleksandar Rogić - red.] i zaczęła grać inaczej. Czeka nas tam trudne spotkanie. Świadczy o tym choćby remis z Lechią Gdańsk dwa tygodnie temu - przestrzegł serbski szkoleniowiec.
PKO Ekstraklasa, 14. kolejka
Sobota: Korona Kielce - Zagłębie Lubin (godz. 15, transmisja nSport+), Cracovia - Lechia Gdańsk (g. 17.30, Canal+ Sport, TVP 2), Pogoń Szczecin - Lech Poznań (g. 20, Canal+ Sport);
Niedziela: Jagiellonia Białystok - ŁKS Łódź (g. 12.30, Canal+ Sport), Górnik Zabrze - Piast Gliwice (g. 15, Canal+), Arka Gdynia - Legia Warszawa (g. 17.30, Canal+);
Poniedziałek: Śląsk Wrocław - Wisła Płock (g. 18, Canal+ Sport), Raków Częstochowa - Wisła Kraków (g. 20.30, Canal+ Sport).
