https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niemyte Ząbki i inne okazy

Anna Krzesińska
Zbierać można wszystko. Od - bodaj najczęściej kolekcjonowanych - znaczków pocztowych po zadziwiające przedmioty.

Zbierać można wszystko. Od - bodaj najczęściej kolekcjonowanych - znaczków pocztowych po zadziwiające przedmioty.

<!** Image 2 align=right alt="Image 136109" sub="Dwa eksponaty z kolekcji Mariusza Duszy, który robi zdjęcia tabliczek z najdziwniejszymi nazwami miejscowości">Jednym z nietuzinkowych kolekcjonerów jest torunianin Grzegorz Bielawski. Kolekcjonuje on radioodbiorniki polskiej produkcji, głównie z okresu międzywojennego. Są wśród nch prawdziwe perełki.

Z dedykacją dla dowódcy

Wbrew pozorom, polskie radia trudniej zdobyć niż radia z innych krajów - Niemiec czy Francji, bo tam były produkowane masowo.

Grzegorz Bielawski jest członkiem Klubu Krótkofalowców i tam jeden z kolegów zaraził go pasją zbierania. Kolekcjowanie zaczął jednak dość nietypowo. Najpierw bowiem wyszukiwał radia dla znajomego, dopiero później sam zaczął je zbierać. Jego kolekcja liczy około pięćdziesięciu sztuk i ciągle się powiększa. Wiele okazów zdobył na aukcjach internetowych i na pchlich targach.

<!** reklama>- Lubię odwiedzać targ w Krakowie, gdzie kiedyś mieszkałem. Ponadto byłem kilka razy na targach na Śląsku. Zauważyłem, że warto przyjść na miejsce jak najwcześniej, nawet o piątej rano. Później ceny potrafią bowiem wielokrotnie się zwiększyć - mówi Grzegorz Bielawski.

Jak sam przyznaje, jego hobby jest dość kosztowne.

<!** Image 3 align=left alt="Image 136109" >- Niekiedy muszę dobrze przemyśleć, czy mogę kupić dany egzemplarz. Staram się też targować. Tak było na przykład w przypadku najwspanialszego radia z mojej kolekcji, czyli odbiornika „Elektrit Largo”, produkowanego w latach 1937-1938. Pośrednik był bardzo twardy i kilka razy rozmawiałem z nim, aby zechciał obniżyć cenę. Niestety, nie udało się. Z tym radiem wiąże się też pewna historia.Wnuczka pewnego starszego małżeństwa robiła porządki u dziadków i znalazła to nieużywane od lat radio. Okazało się, że jest to wyjątkowy egzemplarz z niezwykłą dedykacją dla dowódcy jednego z pułków kresowych artylerii lekkiej - opowiada Grzegorz Bielawski.

A CDD spłonął...

Kolekcjonowanie polega nie tylko na zbieraniu jakichś przedmiotów, także na zgłębianu dziedziny, z którą się wiążą. Może nawet wpłynąć na to, czym będziemy zajmować się w życiu. Tak było w przypadku strażaka Pawła Frątczaka z Bydgoszczy.

- W młodości niezbyt chętnie chciałem się uczyć i czytać. Rodzice zaczęli mi podsuwać książki z dziedziny pożarnictwa, które mnie bardzo zainteresowały - mówi Paweł Frątczak.

Powoli zaczęła się tworzyć jego kolekcja. Pierwszy model samochodu strażackiego dostał w 1969 roku. Był to model firmy „Matchbox”, przedstawiający wóz pożarniczy, używany przez Londyńską Straż Pożarną. Rodzice kupili mu go w Centralnym Domu Dziecka w Warszawie. Dwa lata później ten budynek spłonął w wielkim pożarze...

Rarytasy z „Peweksu”

Kolejne modele zdobył już w liceum, do którego uczęszczał w latach 70. ubiegłego wieku. W tamtych czasach takie okazy można było kupić jedynie za dolary lub bony dolarowe w „Peweksie” albo „Baltonie”. Jednak bydgoszczanin nie dawał za wygraną.

- Pisałem do firm, produkujących prawdziwe samochody strażackie i do renomowanych firm modelarskich z prośbą o przysłanie modeli. Nawiązałem też kontakt z zagranicznymi kolekcjonerami. Na wymianę miałem plakaty o tematyce pożarniczej, które dość chętnie rozdawała Komenda Główna Straży Pożarnej. Okazuje się, że dziś stanowią one ważną część zbiorów muzeów pożarnictwa na całym świecie. Z czasem również moi znajomi zaczęli mi dawać w prezencie modele. A dziś można kupić wszystko, to tylko kwestia ceny - mówi Paweł Frątczak.

Tym sposobem powstała kolekcja licząca dzisiaj ponad 2000 modeli.

Początki kolekcji torunianina Mariusza Duszy sięgają szkoły średniej. Kolekcjonuje on zdjęcia tabliczek z nietypowymi nazwami miejscowości. Zaczęło się w 1988 roku podczas wakacyjnej wyprawy na Mazury. Od tego czasu przejechał prawie całą Polskę w poszukiwaniu dziwnych nazw.

- Unikatowym egzemplarzem jest zdjęcie tablicy miejscowości Niemyte Ząbki. Wyjątkowość tej nazwy sprawia, że tablica jest często kradziona i trudno zobaczyć ją na swoim miejscu. Dzięki uprzejmości sołtysa udało mi się jednak zrobić zdjęcie - mówi Mariusz Dusza.

W sumie zebrał 2600 zdjęć, a jego kolekcja była prezentowana na wystawie.

- Myślę, że już wszystkie najbardziej spektakularne nazwy miejscowości w Polsce wyszukałem. Teraz zamierzam zbierać książki i inne eksponaty, związane z nazwami miejscowości, które wzbogacą kolekcję i zostaną pokazane na kolejnej ekspozycji - zapowiada Mariusz Dusza.

Kiedy słoń podnosi trąbę?

Dość nietypowy zbiór ma bydgoszczanka Alicja Łukaszewicz. Figurki słoni są wprawdzie przedmiotem zainteresowania wielu kolekcjonerów, jednak odmienność jej kolekcji polega na tym, że zbiera tylko te z... opuszczoną trąbą.

- Ludzie gromadzą słoniki z podniesioną trąbą, bo ponoć przynosi to szczęście. Ich zdaniem, opuszczona trąba to pech. Ja jednak wiem, że słoń, który ma podniesioną trąbę, jest zdenerwowany i zły, natomiast zwierzę szczęśliwe i spokojne ma trąbę opuszczoną - mówi Alicja Łukaszewicz.

Takie słonie niełatwo zdobyć w Polsce. Kolekcjonerka dużo jednak podróżuje i z wypraw do różnych państw przywozi kolejne eksponaty. Pomagają jej też znajomi. Ma już trzydzieści siedem słoni. Ciągle jednak „poluje” na kolejne.

Sylwetki niektórych kolekcjonerów z województwa można znaleźć w „Subiektywnym przewodniku po kolekcjach”, wydanym przez Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu” w Toruniu.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski