<!** Image 1 align=left alt="Image 29406" >Liga Polskich Rodzin nie zrezygnowała z pomysłu zakazu handlu w niedziele. Ba, jeśli wierzyć wczorajszemu „Dziennikowi”, pomysł jest stale udoskonalany i zmierza nie tylko do zakazu handlu w dużych sklepach, a także w małych, jeśli nie sprzedają artykułów pierwszej potrzeby, ale do ogólnego zakazu pracy w większości branż. Na tę ideę ponoć przychylnie patrzą duży i mały koalicjant LPR, z czego można wnosić, że prawdopodobieństwo jej zamiany w twarde prawo jest duże. Poprzedzi to zapewne dłuższy okres targów o szczegóły, bo ustalenie, co jest artykułem pierwszej potrzeby, wcale nie jest takie proste. Czy na przykład informacja jest artykułem pierwszej potrzeby? W niedzielę co prawda gazety w Polsce się nie ukazują, ale żeby w poniedziałek legalnie tego dnia pracujący kioskarz mógł wyłożyć na ladę nasz ulubiony „Express”, dzień wcześniej w redakcji jak mróweczki harować musi kilkadziesiąt osób. W drukarni takoż. Ciekaw jestem, czy, na przykład, zagorzały kibic skłonny byłby z franciszkańską pokorą czekać na wieść o wyniku niedzielnego meczu ukochanej drużyny do wtorku. W niedziele nie godzi się też zakuwać studentom. Co jednak zrobić z rzeszą studentów niestacjonarnych? Uczelnie powszechnie rezygnują z organizowania im zjazdów w piątki, aby nie mieli problemów w pracy.
<!** reklama right>W wypadku wyłączenia również niedziel na edukację pod okiem nauczycieli zostaną im tylko soboty. I jak tu w takiej sytuacji mówić o wyrównywaniu szans oraz równej wartości dyplomu ukończenia studiów stacjonarnych i niestacjonarnych? Rzuciłem tu tylko dwa przykłady z bliskiej mi łączki. Jestem jednak przekonany, że gdyby dobrze poszukać, takich łączek znalazłoby się znacznie więcej. Prawo o zakazie pracy musiałoby zatem zawierać długi jak papirus aneks z wyjątkami od reguły. Chyba że wrócimy do czasu gazet z zakonspirowanego powielacza oraz niedzielnych tajnych kompletów.