Nie zdawać się na przypadek

Podobnie jak dwa lata temu, gdy poddała się podwójnej mastektomii, z natychmiastową operacją rekonstrukcji piersi. Lekarze szacowali, że na 90 proc. zachoruje na raka piersi i na 50 proc. - na nowotwór jajników. Raka miały jej babcia, mama, ciocia. Wszystkie z jego powodu zmarły. Ona chce żyć jak najdłużej, bo ma gromadkę dzieci i jeszcze wiele do zrobienia, ale już o powiększeniu rodziny nie myśli. Zarówno przed dwoma laty, jak i teraz, nie brakuje złośliwych komentarzy, dotyczących Jolie. Dlaczego aktorka obnosi się tym, co robi ze swoim ciałem? Dlaczego jej zdrowie jest sprawą publiczną? Pojawiły się nawet sugestie, że to swego rodzaju ekshibicjonizm. A może chęć podsycenia zainteresowania, przysporzenia popularności, zwiększenia oglądalności następnego filmu itd. Jak zwykle posądza się kogoś, kto odważył się wyznać coś intymnego, o złe intencje. Nie brakuje jednak kobiet, które zaczęły zastanawiać się poważniej nad zdrowiem. Poradnie genetyczne, np. w Bydgoszczy i w Toruniu na własnej skórze odczuły, że pacjentki są bardziej świadome, chcą wiedzieć, na czym stoją. Odpowiedzialne za raka piersi i jajników są mutacje w genach, m.in. BRCA1. A te mutacje są przekazywane w genach z pokolenia na pokolenie. Nosicielki mutacji BRCA1 po operacji jajników i jajowodów mają o 70 proc. mniejsze ryzyko śmierci w ciągu 10 lat od zachorowania.

Lekarze są podzieleni w ten sposób, że genetycy optują za radykalnymi operacjami, a większość onkologów wypowiada się w tym temacie sceptycznie. Wszyscy jednak zgodnie radzą, by dbać o siebie w szerokim tego słowa znaczeniu. I wymagać. A u nas kobiety np. nie mają zwyczaju prosić lekarza o zbadanie piersi. Sami lekarze się do tego nie kwapią. Mammografie i cytologie czasami tylko usypiają czujność. Dlatego warto je weryfikować. Znam panie, które do przesady dbały o zdrowie, robiły badania, które niczego nie wykazywały. Guza wykryły sobie same, przez przypadek. Jolie na przypadek zdać się nie chce.