Rozmowa ze SŁAWOMIREM KOPYCIŃSKIM, posłem SLD
<!** Image 2 align=right alt="Image 164956" sub="Fot. Archiwum">Zaskoczyło Pana 75 mln zł dla poznańskiej parafii za utracony za PRL majątek?
Ta kwota nie wywołuje u mnie wielkich emocji, bo to tylko mała cząstka tego, co Kościół otrzymał za odebrane majątki. Ale jest to kolejna bulwersująca sprawa, która pokazuje niezwykłą pazerność Kościoła i zaprzecza słowom przewodniczącego Episkopatu, bp. Józefa Michalika, o tym, że największym skarbem ludzi Kościoła jest ubóstwo. Jakoś tego ubóstwa, zwłaszcza wśród hierarchów, nie widać.
Walczy Pan z Kościołem?
Nie walczę z Kościołem, lecz z jego pazernością, która przeszkadza również wielu wierzącym. Od pewnego czasu media donoszą o różnych nieprawidłowościach w Kościelnej Komisji Majątkowej. Jako poseł postanowiłem więc poinformować opinię publiczną, jak ta sprawa wygląda w rzeczywistości. Po części ten cel już osiągnąłem, bo po 20 latach w mediach zaczęły się ukazywać informacje dotyczące działalności komisji. Głos musiał zabrać również Episkopat.
<!** reklama>Co z Pana pozwem przeciwko sekretarzowi Episkopatu bp. Stanisławowi Budzikowi?
Udało mi się już sprostować kłamstwa, które padły z ust przedstawicieli Episkopatu w październiku ubiegłego roku, że zawyżyłem wielkość odszkodowań dla Kościoła. Te słynne już 107,5 mln zł to była tylko kwota odszkodowań w gotówce, a przecież jest jeszcze 60 tys. hektarów gruntów i pół tysiąca nieruchomości, których Kościół nie chce wycenić. Kościół powinien mieć odwagę powiedzieć, jakie odszkodowania dostał, gdzie jest odzyskany majątek i ile jest wart. Ta ziemia znajduje się na ogół w centrach dużych miast. Gdyby wycenić metr kwadratowy tylko na 30 zł, a nie jest to cena wygórowana, wartość zwróconych gruntów wyniosła około 18 mld zł. Z moich szacunków wynika, że w sumie państwo zwróciło Kościołowi majątek wartości co najmniej 25 mld zł. Nie wiadomo, ile jest on wart naprawdę, bo MSWiA tego nie ujawnia. Mój proces jeszcze się nie rozpoczął, bowiem duchowni nie chcieli podać swoich adresów, ale pozew jest już w sądzie.
Dlaczego rząd i strona kościelna nagle postanowiły zlikwidować Komisję Majątkową?
Dlatego, że jej działalność stała się niewygodna i wstydliwa dla Kościoła i rządu. Siedmiu członkom komisji prokuratura już postawiła zarzuty. Mój wniosek w sprawie nieprawidłowości w funkcjonowaniu komisji jest w Prokuraturze Apelacyjnej. Dochodzenie obejmuje również zarzuty korupcyjne. Chcę, żeby prokuratura zbadała wszystkie sprawy, którymi zajmowała się komisja w ciągu 20 lat. Istniało duże prawdopodobieństwo unieważnienia wielu decyzji komisji, a więc także możliwość odebrania przez samorządy bezprawnie przekazanego majątku. Likwidacja komisji może sprawić, że takiej drogi prawnej nie będzie. Na dniach dowiemy się, co z wnioskiem SLD do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie niekonstytucyjności komisji. Obawiam się, że w związku z jej likwidacją, trybunał może naszą skargę odrzucić bez rozpatrywania, ponieważ będzie się ona odnosić do prawa już nieobowiązującego.
Zwykli obywatele nie mieli takich ułatwień w odzyskiwaniu majątków jak Kościół...
We wniosku do trybunału napisaliśmy, że zasada równości wobec prawa została złamana, a Kościół jest uprzywilejowany. Zwykły obywatel musi dochodzić swoich roszczeń w wieloletnich procesach, w dodatku bezskutecznie.
Co Pan zarzuca komisji?
Uważam, że członkowie komisji jako funkcjonariusze publiczni poświadczali w dokumentach nieprawdę. Jest wiele dowodów, że wyceny nieruchomości często były zaniżane. Najbardziej jaskrawym przykładem jest Białołęka, gdzie niezależny ekspert wycenił grunty na 240 mln zł, a komisja przekazując je Kościołowi tylko na 30 mln zł. Zdarzało się, że ustalenia były dokonywane „na gębę”. Komisja przekraczała także swoje uprawnienia, przyjmując wnioski w sprawie roszczeń po 31 grudnia 1992 roku, mimo że ustawa tego zabraniała. Ponadto komisja przekazywała majątek na Ziemiach Odzyskanych, który nigdy nie był własnością polskiego Kościoła. Umożliwili to ówczesny marszałek Sejmu Ludwik Dorn i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który wydał opinię prawną, że polski Kościół jest następcą prawnym Kościoła niemieckiego.
Czy Komisja Majątkowa złożyła sprawozdanie z tego, co robiła przez 20 lat?
Z niecierpliwością czekam na to. Decyzja Sejmu o zlikwidowaniu Komisji Majątkowej jest kuriozalna, bo zrobiono to bez jej rozliczenia. A z tym będzie duży kłopot, bo Kościół odzyskiwał majątki nie tylko za pośrednictwem komisji. W wykazie 3 tys. pozycji załatwionych przez nią nie ma np. decyzji wykonywanych przez Lasy Państwowe.
Dlaczego SLD chce zlikwidować Fundusz Kościelny?
Mamy przygotowany projekt ustawy w tej sprawie. Fundusz Kościelny kosztuje budżet 90 mln zł rocznie. Ta kwota jest przeznaczona na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne 18 tys. kapłanów, w tym także misjonarzy pracujących za granicą. Choć Fundusz miał finansować również remonty obiektów sakralnych, od pewnego czasu nie starcza już na to pieniędzy. Pod koniec ubiegłego roku, na posiedzeniu komisji finansów, opiniowaliśmy podział rezerwy celowej. Okazało się, że mimo oszczędności minister finansów wygospodarował dodatkowe 3 mln zł, aby jeszcze w 2010 roku zasilić fundusz. Na moje pytanie, dlaczego nie wystarczyło 87 mln zł zaplanowanych w budżecie, usłyszałem, że przybyło kapłanów... W tym roku fundusz dostanie 92 mln zł.
Zainteresował się Pan również odpisami podatkowymi na cele kultu religijnego...
Przekazując darowiznę na cele kultu religijnego można odliczyć od podstawy opodatkowania 6 proc. tej kwoty. Okazuje się, że za 2009 rok odliczono 325,6 mln zł, za 2008 - 278,2 mln zł, a za 2007 - 244,7 mln zł. Chcę wskazać, że oprócz Funduszu Kościelnego i Komisji Majątkowej jest jeszcze wiele innych źródeł finansowania Kościoła z budżetu państwa, których istnienia nawet się nie domyślamy.
Teczka osobowa
Sławomir Kopyciński, poseł SLD
Ma 35 lat, z zawodu jest ekonomistą. Od pewnego czasu jest o nim głośno, ponieważ zaczął ujawniać nieprawidłowości w działalności Kościelnej Komisji Majątkowej. Jest szefem SLD w woj. świętokrzyskim. Ma duże doświadczenie w pracy samorządowej. W wieku 23 lat po raz pierwszy został radnym Rady Miasta Kielce, później był, m.in., wiceprzewodniczącym sejmiku woj. świętokrzyskiego.
Żona Justyna jest nauczycielką języka angielskiego, dwoje dzieci: Natalka i Wojtek. Hobby: jazda na rowerze, narciarstwo.